Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3.

Oczy zamknęły się mimowolnie i straciłem przytomność.
W ogóle to może się przedstawię skoro jeszcze mam jakąkolwiek świadomość, nazywam się Grzegorz Maine, mam zagraniczne nazwisko tylko dlatego, że mój tata nie pochodził z polski. Mam osiemnaście lat, metr osiemdziesiąt sześć wzrostu i chodzę do trzeciej klasy liceum. Jest ono dość nietypowe, ponieważ ma cztery lata nauki zamiast trzech, ale pomińmy ten fakt i wróćmy do rzeczywistości. A mianowicie jeszcze nie dawno rozmawiałem z moim najlepszym kumplem od czasów, gdy jeszcze byliśmy mali rozmyślałem, kiedy i ja będę miał dziewczynę i niespodziewanie z prawej strony jechała rozpędzona ciężarówka, wjeżdżając prosto we mnie i samochód obok mnie. Nie zdążyłem zobaczyć kto był jego kierowcą, ale jakoś w tej chwili miałem ważniejsze sprawy na głowie niż gapienie się na innych kierowców.
I tak oto żegnam się z tym żywotem... chyba, a może nie? Miejmy nadzieję, że nie umarłem, bo BARDZO chcę spotkać moją damę serca. O boże, to strasznie jakoś po rycersku zabrzmiało, młodzież w moim wieku tak nie mówi, bo przecież jest dwudziesty pierwszy wiek, a nie jakieś średniowiecze. Jak na razie nie czuję się jakbym umarł, w sumie to nawet fajnie jest, może nic nie widzę, ale nawet podoba mi się to spadanie. To tak jakbym unosił się w tunelu aerodynamicznym.

- Ale to uspokajające... ~PLASK!~

Podkuliłem nogi i przewracając się na bok, starałem się złapać oddech.

- ... O Jezu, moje płuca, chyba jeszcze nigdy nie przywaliłem tak mocno o ziemię.

Leżałem jeszcze chwilę próbując jakoś wyciszyć piszczenie w uszach, a kiedy w końcu odzyskałem zdolność swobodnego oddychania, podniosłem się  powoli do pozycji siedzącej.

- Właśnie, gdzie ja właściwie jestem?

Rozglądałem się dookoła, ale poza ciemnością nic nie widziałem.
Zaraz potem, jak na zawołanie zrobiło się jaśniej, znaczy nie tak od razu, tylko stopniowo rozjaśniało się, aż mrok zniknął kompletnie. Teraz za to jest inny problem, ponieważ jest trochę zbyt jasno i moje oczy jeszcze się nie zdążyły przyzwyczaić. Musiałem zasłonić oczy dłonią, bo aż bolały od tego natężenia światła. Po kilku minutach zasłaniania i stopniowego odsłaniania oczu byłem w stanie je otworzyć bez konieczności ponownego zamykania ich.

- Okej, w końcu widzę normalnie, a przynajmniej to światło jest mniej oślepiające.

- Czemu ja do siebie gadam?

- Nieważne.

Zaprzestając rozmawiać z samym sobą rozejrzałem się ponownie i poza bielą i lekką warstwą mgły, nie zdołałem ujrzeć niczego innego. Mgła sięgała może lekko ponad metr, tak prawie była dla mnie do pasa. Do tego, nigdzie nie widać żywej duszy.

- Hej! Jest tam ktoś! - nawoływałem, lecz nie otrzymałem żadnej odpowiedzi.

- Świetnie, znowu jestem sam.

Los najwyraźniej lubi płatać figle akurat, kiedy miałem nadzieję, że uda mi się spotkać miłość mojego życia, on postanowił sobie ze mnie zadrwić i odebrać mi tę szansę. Może jednak Anthony miał rację i tym razem moje przeczucie nie miało racji? Co on teraz zrobi? Co zrobi moja mama? Tata zmarł jeszcze, gdy byłem mały, nie mamy nikogo prócz siebie. Będzie zdruzgotana, kiedy się dowie co mi się stało, albo gorzej nawet załamie się, jeśli umarłem. Jednak skoro nie żyję, to gdzie jest mój tata, nie powinienem go spotkać tak samo, jak moich dziadków i reszty członków rodziny, którzy umarli? Usiadłem na ziemi i opierając głowę o kolana rozmyślałem co ze mną będzie dalej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro