Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Odcinek 1: Origins: Misterbug & Chat Noir (part 1)

(Drugie info. Imiona superbohaterów i superzłoczyńców będą tylko po angielsku, natomiast inkantacja przemiany będzie opisana lub po prostu Plagg przemień mnie, tak jak w oryginalnym francuskim.)

- Wiele wieków temu powstały magiczne klejnoty posiadające niezwykłą moc. To były Miracula. - rzekł Nooroo. - Przez tysiąclecia herosi używali miraculów w walce o dobro ludzkości. Dwa miracula były potężniejsze od pozostałych. Kolczyki Biedronka, które dają zdolność stworzenia i Pierścień Czarnego Kota, który daje moc niszczenia. Legenda głosi, że kto przejmie władzę równocześnie nad obydwoma klejnotami posiądzie potęgę absolutną.

- Pragnę potęgi absolutnej Nooroo. - rzekł Gabriel Agreste przez chwilę patrząc na zdjęcie męża. - Muszę zdobyć te miracula.

- Ale nikt na świecie nie wie, gdzie są ukryte. - powiedziało kwami.

- I dlatego odnalazłem ciebie Nooroo. Przypomnij mi jaką moc ma twoje Miraculum? - spytał Gabriel.

- Broszka motyla pozwoli ci dać komuś supermoc i uczynić go twoim wiernym poddanym. - powiedziało stworzonko.

- Skoro mogę tworzyć superbohaterów. Mogę równie dobrze tworzyć superzłoczyńców. - stwierdził mężczyzna.

- Mój panie. Miraculów nigdy nie powinno się wykorzystywać do złych celów. - kwami przestrzegło mężczyznę.

- Muszę mieć potęgę absolutną. - rzekł tupiąc butem o podłogę w sali pełnej białych motyli. - Twoje miraculum jest pod moją kontrolą. Ja jestem twoim władcą. - powiedział oschle, co wystraszyło Nooroo. - Żądam od ciebie posłuszeństwa.

- Tak mój panie. - powiedziało pokornie kwami. Wtedy Gabriel założył Broszkę i wypowiedział inkantacje przemiany. Motyle z sali otoczyły go, a kwami wleciało w broszkę, Gabriel po chwili stał się superzłoczyńcą.

- Od dzisiejszego dnia świat mnie pozna jako Hawk Motha. - mężczyzna zaśmiał się złowieszczo.

W odległym zakątku Paryża kwami Żółwia Wayzz wyczuło to i się przy tym obudziło z drzemki.

- Mistrzu, Mistrzu. - kwami podleciało do Wanga Fu, który aktualnie zajmował się klientem, który słysząc jakiś dźwięk podniósł się lekko, a Wayzz od razu się schował.

- Miszu, miszu śpiewam. - powiedział prędko mając złączone dłonie. - To taki element terapii. Miszu, miszu. - po chwili jednak odprawił mężczyznę. - Dziękuje za przyjście. Do zobaczenia za tydzień. - klient protestował, ale w końcu zamknęły się za nim drzwi.

- Mistrzu. Miraculum Motyla. Czuje jego energię. - powiedziało stworzonko do starszego mężczyzny.

- Sądziłem, że przepadło na zawsze. - mężczyzna chwycił się za swoją siwą brodę.

- Mistrzu. To negatywna energia. Boję się, że wpadło w ręce złej mocy. - powiedziało kwami.

- Hmm.. Musimy odnaleźć Nooroo i jego Miraculum. - stwierdził Fu. - Jeśli wpadli w niepowołane ręce to wkrótce zło zapanuje na całym świecie. - powiedział kierując się w stronę starego gramofonu, jednak zatrzymując się w połowie drogi. - Pora na przemianę. Way... - tylko tyle był w stanie powiedzieć, bo po chwili coś mu strzyknęło w kościach.

- Mistrzu, błagam bądź rozsądny jesteś...

- Nadal młody. - stwierdził Fu. - Mam dopiero 186 lat, ale masz rację Wayzz. Nie mogę już walczyć w pojedynkę. Potrzebuje wsparcia. - powiedział wstając i spoglądając na stary gramofon.

Wang nacisnął oczy smoka, które się zaświeciły na czerwono odpalając po chwili mini panel na kod otwierający. Po wpisaniu go gramofon się otworzył ukazując szkatułę z Miraculami.

Tymczasem w piekarni rodziców Marina.

- Marin. - zaczął spokojnie ojciec chłopaka Sabin. - Twój budzik dzwoni już od 15 minut. Spóźnisz się na pierwszy dzień szkoły w tym roku. - chłopak po chwili go wyłączył. Wychylając się z pod kołdry.

- Dobra, dobra wstaje. - po niedługiej chwili osiemnastolatek zszedł po schodach na pierwsze piętro w różowych bokserkach i szarej koszulce. Przy kuchni stal jego tata Sabin Cheng. Chłopak pocałował go w policzek na powitanie, a następnie zajął miejsce przy stole kuchennym, a w tym czasie jego tata podszedł do szafki. - Założę się, że znów będę w klasie z Claude'em. - powiedział niewyspany otwierając płatki, a następnie zalewając je mlekiem płatki.

- Czwarty rok z rzędu? Czy to możliwe? - spytał pan Cheng odwracając się do syna trzymając w dłoniach garnek.

- Jak najbardziej. Z moim szczęściem.

- Nawet tak nie mów. Zaczynasz nowy rok i na pewno wszystko się ułoży. - chłopak odwrócił się do taty z uśmiechem. Następnie postawił mleko, które niestety sprawiło, że pomarańcza wypadła z miski, przejechała po nożu i uderzyła w pudełko płatek które się wysypało. A pomarańcza zatoczyła koło i uderzyła w pudełko z jogurtem, które się przewróciło i rozlało na podłogę. Tata chłopaka odstawił garnek i zajął się tym co syn zmącił, a po chwili pogłaskał go po głowie i oboje się do siebie uśmiechnęli.

Na parterze, w którym mieściła się piekarnia ojciec chłopaka Tom Dupain podśpiewywał ukazując chłopakowi pudełko z makaronikami.

- Ojcze. Po prostu rewelacja. - chłopak wyszczerzył się do niego. Warto dodać, że Marin ubrał różowe jeansy, czarne trampki, białą koszulkę na długi rękaw i czarną kamizelkę z kapturem, a na jego ramieniu wisiała czarna torba w różowe wzory. Włosy chłopaka były czarne z granatowymi refleksami. Nie były specjalnie długie, może jedynie włosy na grzywce, która zasłaniała brwi chłopaka. Chłopak miał okolice 183 cm. Przewyższał rodziców. Tom miał 179, natomiast Sabin 165.

- Podobają ci się? - spytał pan Dupain.

- Dzięki ojcze. Klasa się ucieszy. - powiedział chłopak nadal się uśmiechając i chowając pudełko do torby. - Jesteś wspaniały.

- Raczej my. To ty zrobiłeś ten piękny projekt. - pokazał synowi jego dzieło. Po chwili Marin przytulił ojca.

Chłopak pożegnał się z rodzicami i wybiegł z piekarni. Ledwo się zatrzymując na światłach. Szybko się przeraził widząc staruszka (Mistrza Fu) z laską przechodzącego przez pasy na czerwonym świetle. Widząc nadciągające auto i fakt, że inni byli tylko w telefonach ruszył do niego i szybko przeciągnął na chodnik, a chłopak przez pośpiech wyrżnął się o krawężnik.

- Dziękuję młody człowieku. - Powiedział starszy człowiek opierając się o laskę. A chłopak się w tym czasie podniósł.

- Może poczęstuje się pan makaronikiem? - spytał wyjmując pudełko z torby i otwierając je. Staruszek wziął jedno i ugryzł kawałek.

- Przepyszne. - Uśmiechnął się do chłopaka, a on odwzajemnił uśmiech. Wtedy Marin usłyszał dźwięk dzwonka. Zamknął pudełko i i włożył z powrotem do torby.

- O cholera. Dzwonek. - powiedział przerażony. Chłopak ukłonił się. - Życzę miłego dnia. - po tym szybko ruszył do szkoły.

Mistrz Fu natomiast spojrzał na pudełko w którym spoczywało Miraculum.

- Bardzo ci dziękuję. Młody człowieku. - powiedział i ruszył do piekarni.

W tym czasie chłopak szybko wbiegł do szkoły mijając przy tym ojca Melaine (Mylene) stojącego przy drzwiach wejściowych. Chłopak szybko wpadł do klasy.

- Nino a może w tym roku usiądziesz w pierwszej ławce? - spytał pan Bustier. Chłopak słysząc to od razu chwycił za swoją torbę i zszedł niezadowolony siadając tam, gdzie prosił pan Bustier. Nino był ubrany w szare jeansy z dziurami, niebieską koszulkę bez rękawów i czarno białą skórzaną kurtkę oraz czerwono białe superstary adidasa. Na szyi ma swoje pomarańczowo-czarne słuchawki. Nosi szkła kontaktowe. Włosy ma krótkie po bokach i z tyłu z wydłużoną górą zaczesana do góry i lekko do przodu. Nino ma około 178 cm.

Marin zajął miejsce w drugim rzędzie, ale od razu ktoś się przyczepił, a był to nie kto inny jak Claude Bourgeois. Claude był o 4 cm niższy od Marina. Nosi białe jeansy, czarne buty lakierki, białą w czarne paski koszulkę na krótki rękaw i złotą marynarkę. Przy spodniach ma jasnobrązowy pasek ze złotą sprzączką. Włosy chłopaka są w kolorze złotego blondu. Ułożone są w naturalnym nieładzie. Na głowie zawsze nosi swoje okulary przeciwsłoneczne, a na jego ramieniu zawsze wisi biała torba ze złotymi zdobieniami.

- Marin Dupain-Cheng. - na słowa Claude'a chłopak już się poczuł zirytowany.

- Znowu to samo. - spojrzał na blondyna z wyraźną niechęcią.

- To jest moje miejsce.

- Claude. Ja zawsze tu siedziałem więc zabieraj swoją dupę stąd. - powiedział nim Samuel (Sabrina) zdążył coś powiedzieć.

- Dlaczego nie usiądziesz tam obok tego nowego chłopaka? - pokazał palcem na mulata, a on tylko spojrzał zirytowany na niego.

- Spadaj Claude. W dupie cię mam. - chłopak przewrócił oczami.

- Słuchaj ty pusty idioto. Dziś przychodzi Adrien i skoro on ma siedzieć tutaj. - wskazał na ławkę przed ławką Marina. - To to miejsce ma być moje. Kumasz?

- Jaki kurwa Adrien? - spytał znudzony.

- Nie do wiary, że on nawet nie wie kim jest Adrien. - Claude zaśmiał się, a Samuel jak wierny piesek również się zaśmiał. - Skąd ty się urwałeś?

- Adrien to znany model. - Powiedział Sam. Chłopak ma może koło 167 cm, długie rude włosy, które związuje w kitkę. Nosi zwykle białą koszulę, a na nią zakłada kolorowy sweter bez rękawów, nosi również niebieskie szorty, a także białe trampki. Nosi okulary z grubą brązową oprawką.

- Oraz mój najlepszy przyjaciel. - powiedział z wyższością. - On mnie ubóstwia. No już wypad.

- Hej. Kto cię wybrał na Króla Ławek? - spytał mulat.

- U... patrz Sami... Mamy dobrego samarytanina w klasie w tym roku. A co mi zrobisz supernowy? Strzelisz we mnie wiązką z okularów?

- Jeśli naprawdę Chcesz wiedzieć, to.. - przyciągnął go tak by tylko Claude słyszał. - Oberwiesz tak że nie wstaniesz, a potem i rozbiorę cię do naga i zostawię na szczycie wieży Eiffla. - po tym się odsunął i pociągnął Marina do ławki w której siedział. Dupain-Cheng prawie się wywalił. Na szczęście pudełko z makaronikami w jego torbie ocalało.

- No dobrze, czy każdy już znalazł miejsce? - spytał pan Bustier ignorując naganne zachowania jego uczniów.

- Wiesz, że dałbym sobie radę z tym pustakiem? - spytał Marin.

- Wiem, ale ten dupek mnie zirytował. - obaj się uśmiechnęli do siebie. A po chwili Granatowowłosy wyciągnął pudełko z makaronikami i poczęstował nimi chłopaka obok.

- Marin.

- Alain. - Alain (Alya) ma krótkie włosy rozjaśnione do bieli z brązowymi odrostami, nosi czarne okulary z owalną oprawką. Ma około 179 cm. Nosi zwykle niebieskie jeansy z dziurami, białą koszulkę na długi rękaw oraz pomarańczową kraciastą koszulę bez rękawów oraz białe trampki.

Obaj chłopcy zjedli po makaroniku uśmiechając się przy tym.

- Dla tych którzy mnie nie znają. Nazywam się Bustier. Będę was uczyć w tym roku.

Claude zastanawiał się dlaczego Adriena nadal nie ma. Wiedział, że powinien się już dawno pojawić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro