Odcinek 1: Origins: Misterbug & Chat Noir (part 1)
(Drugie info. Imiona superbohaterów i superzłoczyńców będą tylko po angielsku, natomiast inkantacja przemiany będzie opisana lub po prostu Plagg przemień mnie, tak jak w oryginalnym francuskim.)
- Wiele wieków temu powstały magiczne klejnoty posiadające niezwykłą moc. To były Miracula. - rzekł Nooroo. - Przez tysiąclecia herosi używali miraculów w walce o dobro ludzkości. Dwa miracula były potężniejsze od pozostałych. Kolczyki Biedronka, które dają zdolność stworzenia i Pierścień Czarnego Kota, który daje moc niszczenia. Legenda głosi, że kto przejmie władzę równocześnie nad obydwoma klejnotami posiądzie potęgę absolutną.
- Pragnę potęgi absolutnej Nooroo. - rzekł Gabriel Agreste przez chwilę patrząc na zdjęcie męża. - Muszę zdobyć te miracula.
- Ale nikt na świecie nie wie, gdzie są ukryte. - powiedziało kwami.
- I dlatego odnalazłem ciebie Nooroo. Przypomnij mi jaką moc ma twoje Miraculum? - spytał Gabriel.
- Broszka motyla pozwoli ci dać komuś supermoc i uczynić go twoim wiernym poddanym. - powiedziało stworzonko.
- Skoro mogę tworzyć superbohaterów. Mogę równie dobrze tworzyć superzłoczyńców. - stwierdził mężczyzna.
- Mój panie. Miraculów nigdy nie powinno się wykorzystywać do złych celów. - kwami przestrzegło mężczyznę.
- Muszę mieć potęgę absolutną. - rzekł tupiąc butem o podłogę w sali pełnej białych motyli. - Twoje miraculum jest pod moją kontrolą. Ja jestem twoim władcą. - powiedział oschle, co wystraszyło Nooroo. - Żądam od ciebie posłuszeństwa.
- Tak mój panie. - powiedziało pokornie kwami. Wtedy Gabriel założył Broszkę i wypowiedział inkantacje przemiany. Motyle z sali otoczyły go, a kwami wleciało w broszkę, Gabriel po chwili stał się superzłoczyńcą.
- Od dzisiejszego dnia świat mnie pozna jako Hawk Motha. - mężczyzna zaśmiał się złowieszczo.
W odległym zakątku Paryża kwami Żółwia Wayzz wyczuło to i się przy tym obudziło z drzemki.
- Mistrzu, Mistrzu. - kwami podleciało do Wanga Fu, który aktualnie zajmował się klientem, który słysząc jakiś dźwięk podniósł się lekko, a Wayzz od razu się schował.
- Miszu, miszu śpiewam. - powiedział prędko mając złączone dłonie. - To taki element terapii. Miszu, miszu. - po chwili jednak odprawił mężczyznę. - Dziękuje za przyjście. Do zobaczenia za tydzień. - klient protestował, ale w końcu zamknęły się za nim drzwi.
- Mistrzu. Miraculum Motyla. Czuje jego energię. - powiedziało stworzonko do starszego mężczyzny.
- Sądziłem, że przepadło na zawsze. - mężczyzna chwycił się za swoją siwą brodę.
- Mistrzu. To negatywna energia. Boję się, że wpadło w ręce złej mocy. - powiedziało kwami.
- Hmm.. Musimy odnaleźć Nooroo i jego Miraculum. - stwierdził Fu. - Jeśli wpadli w niepowołane ręce to wkrótce zło zapanuje na całym świecie. - powiedział kierując się w stronę starego gramofonu, jednak zatrzymując się w połowie drogi. - Pora na przemianę. Way... - tylko tyle był w stanie powiedzieć, bo po chwili coś mu strzyknęło w kościach.
- Mistrzu, błagam bądź rozsądny jesteś...
- Nadal młody. - stwierdził Fu. - Mam dopiero 186 lat, ale masz rację Wayzz. Nie mogę już walczyć w pojedynkę. Potrzebuje wsparcia. - powiedział wstając i spoglądając na stary gramofon.
Wang nacisnął oczy smoka, które się zaświeciły na czerwono odpalając po chwili mini panel na kod otwierający. Po wpisaniu go gramofon się otworzył ukazując szkatułę z Miraculami.
Tymczasem w piekarni rodziców Marina.
- Marin. - zaczął spokojnie ojciec chłopaka Sabin. - Twój budzik dzwoni już od 15 minut. Spóźnisz się na pierwszy dzień szkoły w tym roku. - chłopak po chwili go wyłączył. Wychylając się z pod kołdry.
- Dobra, dobra wstaje. - po niedługiej chwili osiemnastolatek zszedł po schodach na pierwsze piętro w różowych bokserkach i szarej koszulce. Przy kuchni stal jego tata Sabin Cheng. Chłopak pocałował go w policzek na powitanie, a następnie zajął miejsce przy stole kuchennym, a w tym czasie jego tata podszedł do szafki. - Założę się, że znów będę w klasie z Claude'em. - powiedział niewyspany otwierając płatki, a następnie zalewając je mlekiem płatki.
- Czwarty rok z rzędu? Czy to możliwe? - spytał pan Cheng odwracając się do syna trzymając w dłoniach garnek.
- Jak najbardziej. Z moim szczęściem.
- Nawet tak nie mów. Zaczynasz nowy rok i na pewno wszystko się ułoży. - chłopak odwrócił się do taty z uśmiechem. Następnie postawił mleko, które niestety sprawiło, że pomarańcza wypadła z miski, przejechała po nożu i uderzyła w pudełko płatek które się wysypało. A pomarańcza zatoczyła koło i uderzyła w pudełko z jogurtem, które się przewróciło i rozlało na podłogę. Tata chłopaka odstawił garnek i zajął się tym co syn zmącił, a po chwili pogłaskał go po głowie i oboje się do siebie uśmiechnęli.
Na parterze, w którym mieściła się piekarnia ojciec chłopaka Tom Dupain podśpiewywał ukazując chłopakowi pudełko z makaronikami.
- Ojcze. Po prostu rewelacja. - chłopak wyszczerzył się do niego. Warto dodać, że Marin ubrał różowe jeansy, czarne trampki, białą koszulkę na długi rękaw i czarną kamizelkę z kapturem, a na jego ramieniu wisiała czarna torba w różowe wzory. Włosy chłopaka były czarne z granatowymi refleksami. Nie były specjalnie długie, może jedynie włosy na grzywce, która zasłaniała brwi chłopaka. Chłopak miał okolice 183 cm. Przewyższał rodziców. Tom miał 179, natomiast Sabin 165.
- Podobają ci się? - spytał pan Dupain.
- Dzięki ojcze. Klasa się ucieszy. - powiedział chłopak nadal się uśmiechając i chowając pudełko do torby. - Jesteś wspaniały.
- Raczej my. To ty zrobiłeś ten piękny projekt. - pokazał synowi jego dzieło. Po chwili Marin przytulił ojca.
Chłopak pożegnał się z rodzicami i wybiegł z piekarni. Ledwo się zatrzymując na światłach. Szybko się przeraził widząc staruszka (Mistrza Fu) z laską przechodzącego przez pasy na czerwonym świetle. Widząc nadciągające auto i fakt, że inni byli tylko w telefonach ruszył do niego i szybko przeciągnął na chodnik, a chłopak przez pośpiech wyrżnął się o krawężnik.
- Dziękuję młody człowieku. - Powiedział starszy człowiek opierając się o laskę. A chłopak się w tym czasie podniósł.
- Może poczęstuje się pan makaronikiem? - spytał wyjmując pudełko z torby i otwierając je. Staruszek wziął jedno i ugryzł kawałek.
- Przepyszne. - Uśmiechnął się do chłopaka, a on odwzajemnił uśmiech. Wtedy Marin usłyszał dźwięk dzwonka. Zamknął pudełko i i włożył z powrotem do torby.
- O cholera. Dzwonek. - powiedział przerażony. Chłopak ukłonił się. - Życzę miłego dnia. - po tym szybko ruszył do szkoły.
Mistrz Fu natomiast spojrzał na pudełko w którym spoczywało Miraculum.
- Bardzo ci dziękuję. Młody człowieku. - powiedział i ruszył do piekarni.
W tym czasie chłopak szybko wbiegł do szkoły mijając przy tym ojca Melaine (Mylene) stojącego przy drzwiach wejściowych. Chłopak szybko wpadł do klasy.
- Nino a może w tym roku usiądziesz w pierwszej ławce? - spytał pan Bustier. Chłopak słysząc to od razu chwycił za swoją torbę i zszedł niezadowolony siadając tam, gdzie prosił pan Bustier. Nino był ubrany w szare jeansy z dziurami, niebieską koszulkę bez rękawów i czarno białą skórzaną kurtkę oraz czerwono białe superstary adidasa. Na szyi ma swoje pomarańczowo-czarne słuchawki. Nosi szkła kontaktowe. Włosy ma krótkie po bokach i z tyłu z wydłużoną górą zaczesana do góry i lekko do przodu. Nino ma około 178 cm.
Marin zajął miejsce w drugim rzędzie, ale od razu ktoś się przyczepił, a był to nie kto inny jak Claude Bourgeois. Claude był o 4 cm niższy od Marina. Nosi białe jeansy, czarne buty lakierki, białą w czarne paski koszulkę na krótki rękaw i złotą marynarkę. Przy spodniach ma jasnobrązowy pasek ze złotą sprzączką. Włosy chłopaka są w kolorze złotego blondu. Ułożone są w naturalnym nieładzie. Na głowie zawsze nosi swoje okulary przeciwsłoneczne, a na jego ramieniu zawsze wisi biała torba ze złotymi zdobieniami.
- Marin Dupain-Cheng. - na słowa Claude'a chłopak już się poczuł zirytowany.
- Znowu to samo. - spojrzał na blondyna z wyraźną niechęcią.
- To jest moje miejsce.
- Claude. Ja zawsze tu siedziałem więc zabieraj swoją dupę stąd. - powiedział nim Samuel (Sabrina) zdążył coś powiedzieć.
- Dlaczego nie usiądziesz tam obok tego nowego chłopaka? - pokazał palcem na mulata, a on tylko spojrzał zirytowany na niego.
- Spadaj Claude. W dupie cię mam. - chłopak przewrócił oczami.
- Słuchaj ty pusty idioto. Dziś przychodzi Adrien i skoro on ma siedzieć tutaj. - wskazał na ławkę przed ławką Marina. - To to miejsce ma być moje. Kumasz?
- Jaki kurwa Adrien? - spytał znudzony.
- Nie do wiary, że on nawet nie wie kim jest Adrien. - Claude zaśmiał się, a Samuel jak wierny piesek również się zaśmiał. - Skąd ty się urwałeś?
- Adrien to znany model. - Powiedział Sam. Chłopak ma może koło 167 cm, długie rude włosy, które związuje w kitkę. Nosi zwykle białą koszulę, a na nią zakłada kolorowy sweter bez rękawów, nosi również niebieskie szorty, a także białe trampki. Nosi okulary z grubą brązową oprawką.
- Oraz mój najlepszy przyjaciel. - powiedział z wyższością. - On mnie ubóstwia. No już wypad.
- Hej. Kto cię wybrał na Króla Ławek? - spytał mulat.
- U... patrz Sami... Mamy dobrego samarytanina w klasie w tym roku. A co mi zrobisz supernowy? Strzelisz we mnie wiązką z okularów?
- Jeśli naprawdę Chcesz wiedzieć, to.. - przyciągnął go tak by tylko Claude słyszał. - Oberwiesz tak że nie wstaniesz, a potem i rozbiorę cię do naga i zostawię na szczycie wieży Eiffla. - po tym się odsunął i pociągnął Marina do ławki w której siedział. Dupain-Cheng prawie się wywalił. Na szczęście pudełko z makaronikami w jego torbie ocalało.
- No dobrze, czy każdy już znalazł miejsce? - spytał pan Bustier ignorując naganne zachowania jego uczniów.
- Wiesz, że dałbym sobie radę z tym pustakiem? - spytał Marin.
- Wiem, ale ten dupek mnie zirytował. - obaj się uśmiechnęli do siebie. A po chwili Granatowowłosy wyciągnął pudełko z makaronikami i poczęstował nimi chłopaka obok.
- Marin.
- Alain. - Alain (Alya) ma krótkie włosy rozjaśnione do bieli z brązowymi odrostami, nosi czarne okulary z owalną oprawką. Ma około 179 cm. Nosi zwykle niebieskie jeansy z dziurami, białą koszulkę na długi rękaw oraz pomarańczową kraciastą koszulę bez rękawów oraz białe trampki.
Obaj chłopcy zjedli po makaroniku uśmiechając się przy tym.
- Dla tych którzy mnie nie znają. Nazywam się Bustier. Będę was uczyć w tym roku.
Claude zastanawiał się dlaczego Adriena nadal nie ma. Wiedział, że powinien się już dawno pojawić.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro