Apartamentowiec
Blondynka to zauważyła i jak najszybciej ściągła swoją kurtkę i podała koleżance. Ta nie chciała jej przyjąć, jednak nie miała wyboru. Założyła białe odzienie i natychmiastowo poczuła przyjemne ciepło. Cicho podziękowała i zaczęły iść dalej, tylko trochę szybciej przez naleganie Clark. Mimo, że nie znała, aż tak bardzo dziewczyny to nie chciała by ta się przeziębiła przez dobry uczynek.
Dzięki temu tempu dotarły do apartamentowca w zaledwie parę minut. Niestety mocno się przy tym zmęczyły. Obie ciężko oddychały i wypuszczały powietrze, które zamieniało się w biały dymek.
- A-ale ty masz czerwone p-policzki - odparła Heidi pomiędzy przerwami na oddech, po czym zaczęła się śmiać.
- Co cię t-tak bawi, to normalne przy tej temperaturze - mruknęła niemrawo.
- Po prostu myślę, że słodko tak wyglądasz - Uśmiechnęła się lekko do dziewczyny i zaczęła szukać kluczy do mieszkania w torebce.
Clark się jeszcze bardziej speszyła, tym samym odwracając wzrok w inną stronę. Już raz się przekonała o sile tego uśmiechu... Bunny na brak odpowiedzi cicho zachichotała i gestem ręki zaprosiła dziewczynę do lobby.
- Jak tu pięknie! - krzyknęła niekontrolowanie, jak tylko przeszła próg.
Był to apartamentowiec wysokiej klasy, nie każdy mógł sobie na niego pozwolić. Zatrzymywały się tu największe gwiazdy takie jak Dia Garcon – milioner, który dorobił się swojego dobytku poprzez prowadzenie własnej firmy lotniczej. Dużo różnych, ciekawych osób odwiedzało to miejsce, dlatego każdy ma obowiązek zostawić po sobie autograf. Oprócz tego apartamentowiec ten posiada najlepszych pracowników, którzy są praktycznie na zawołanie. Lobby jest urządzone w stylu nowoczesnym, a mieszkania na życzenie klienta. Cena za jedną noc waha się pomiędzy kilkoma tysiącami, a kilkudziesięcioma.
Mia była zachwycona nigdy wcześniej nie była w tak ekskluzywnym miejscu. Wzrokiem skanowała każdą ścianę jakby była właśnie w muzeum sztuki. Niestety nie mogła się napatrzeć wystarczająco, bo zobaczyła przed sobą machającą rękę.
- Aż tak bardzo ci się tu podoba? - zapytała, pomimo że już bardzo dobrze znała odpowiedź.
- Jeszcze pytasz? Zajebiście tu jest - Uśmiechnęła się lekko, jednak po chwili ten uśmiech się zatracił.
Nagle przypomniała sobie, jak to Gregory zapraszał ją na pierwsze randki do drogich restauracji, by zrobić dobre wrażenie... Próbowała o nim zapomnieć, lecz jak widać nie do końca się jej to udaje. Montanha był ważną częścią jej życia i nie mogła temu zaprzeczyć. Niestety kiedyś miłe dla niej wspomnienia stały się teraz tymi okropnymi.
Heidi zauważyła to, ale wolała nie pytać. Nie chciała zmuszać Mii do opowiedzenia co się stało, wolała by zrobiła to sama, kiedy będzie gotowa. By oderwać dziewczynę od prawdopodobnie smutnych myśli, postanowiła zaproponować pójście do jej mieszkania:
- Może już pójdziemy dalej?
- Tak, przepraszam zamyśliłam się - powiedziała gestykulując przy tym rękami.
- Na spokojnie, też tak czasem mam - Uśmiechnęła się ciepło do koleżanki.
Następnie obie poszły wzdłuż korytarza, gdzie znajdowała się winda na wyższe piętra budynku. Weszły do niej i Heidi przycisnęła guzik na trzecie piętro. Minuta, bo tyle im zajęło dostanie się tam, minęła im w ciszy w akompaniamencie wesołej muzyki. Wyszły z windy, skręciło w lewy korytarz po czym były już pod drzwiami mieszkania numer trzydzieści siedem. Bunny otworzyła im kluczami, które wcześniej wyciągnęła z torebki.
Dziewczyny weszły do apartamentu w stylu vintage. Był on przepięknie ozdobiony, jak z resztą cały ten budynek. Mia była ponownie zachwycona, ale już się z tym tak nie obnosiła. Była już trochę zmęczona przez dzisiejszy dzień. Zdjęła ostrożnie kurtkę od blondynki i przywiesiła na jednym z wieszaków na wejściu, po czym zasiadła na kanapie. Heidi również pozbyła się ciepłego odzienia, ale poszła do kuchni. Wyjęła z szafki herbatę, dwa kubki i zaparzyła wodę w czajniku. Dodała do kubków torebki herbaty, po czym dołączyła się do Mii.
Wiem, że trochę mało, ale nie miałam jakoś ochoty na pisanie tego ;/. Ale macie za to rysunek happ (wiem, że Heidi, Heidi nie przypomina za bardzo, ale pomińmy to).
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro