Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Belive in Angels

Noc minęła dla Korbyn przyjemnie, pierwszy raz bez niezrozumiałych snów i koszmarów. Dopiero gdy uchyliła ślepia, przypomniał sobie, dlaczego.

On... on nadal tu jest. L. L. Czyli to nie sen.

- Korbyn, patrzysz się na mnie od dobrych pięciu minut. Nawet jak na ciebie to przesada.

- N-naprawdę? Sorki... - mruknęła speszona.

Więc tak. On tu jest, on wie, on... nie żyje.

- Kiedy pójdziemy im pomóc?

- Kiedy tylko powiesz, czy masz te dowody na winę Kiry.

Korbyn sięgnęła po swojego laptopa i wyciągnęła z szuflady biurka pendrive.

- Mam.

Od razu odtworzyła nagranie, na którym Raito przyznawał się Misorze do bycia Kirą i załączyła zdjęcia i nagranie, według którego można było zrozumieć, że ostatnią osobą zobaczoną przez agenta Penbera był Raito Yagami.

- Da się to odtworzyć tam?

- Tak. To tak jak z tą reklamą o wypadku z Shinjuku.

- To dobrze. Chodźmy.

***

- Raito zginął, L też zginął... a Kira znów zaatakował. To chyba koniec. - westchnął Watari.

- To... to nie może być koniec! Stanowczo nie! - krzyknął Matsuda.

Jak na zawołanie, odezwały się telefony. Konkretniej Watariego i szefa Yagamiego.

Zajęli się ze skupieniem rozmowami. Matsuda dostrzegł na twarzach obu mężczyzn ogromny szok.

- Niech pan mówi pierwszy, panie Yagami. - odezwał się Watari.

- Dzwonili z kostnicy, że wedle nagrania z kamer... Raito uciekł z prosektorium. Poświadczają temu ślady krwi. Ale jak?

Matsuda i inni poderwali się jak oparzeni.

- To niemożliwe, by ktoś tak po prostu zmartwychwstał. - mruknął Aizawa. - Co się stało, Watari? - mruknął po chwili namysłu.

- Ciało L... zniknęło. To nie była ucieczka, Raito był dłużej badany, L był już w zamkniętej trumnie. I jakby z niej wyparował. Nie była otwierana przez dwie godziny.

Mężczyźni poderwali się ponownie, szok oczywiście był nawet jeszcze większy.

- Kira zmartwychwstał? - westchnął Watari.

- To jeszcze nie jasne. - burknął szef Yagami.

- A co jeśli teraz L jest świętym? I dlatego zniknął?

- Matsuda, przestań. Wiele razy zdarzało ci się palnąć coś głupiego, ale to już jest przesada i to ogromna. - odrzekł z dezaprobatą Yagami.

- Powiem tak, że chciałbym wierzyć, że L jest tam. I że jest szczęśliwy. - mruknął Watari, ścierając łzę z policzka.

Aniołem? Cóż, prawie.

- Ja... ja myślę, że L na pewno też wróci. Może inaczej, ale choćby miał mnie nawiedzać jako duch, na pewno pomógłbym mu, gdyby tego chciał!

- Matsuda, masz naprawdę ciekawą wiarę, ale nie sądzę by coś takiego się zdarzyło.

- Ale gdyby...

- Też bym tak zrobił, ale gdybać można.

Kodo schwyciła L za dłoń i puścili list złożony w samolot.

- Co to ma być? - Matsuda złapał lecącą skłdankę. - To jakaś wiadomość...

- Czytaj!

- "Oto list który piszę, choć w waszych głowach to się nie mieści. Macie rację, umarłem i moja egzystencja jako człowieka nieodwracalnie się zakończyła. Jednak z tego co wiem, Kira jeszcze nie skończył. Chciałbym nie żyć, ale w spokoju. Czy zaryzykujecie, aby mnie spotkać i uwierzyć? Możemy razem schwytać Kirę.
Podpisano L, dnia 6 października 2004

- To niemożliwe! - wrzasnął Aizawa, wstrząśnięty.

- Możliwe, jeśli wziąć pod uwagę teorię Matsudy. - odrzekł Watari, patrząc w przestrzeń. - Ale jeśli nie stanie się widoczny, to niewiele nam pomoże. Jak mówiłem, jeśli to nie bujda, to będę go wspierał.

Na stoliku obok szefa Yagamiego wylądował drugi samolot, tym razem z zrobiony z fotografii.

- "Jest to dosyć...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro