Rozdział 10 Druga randka
Akhito
Nagato zaprosił mnie na kolejną randkę, tym razem idziemy do parku.
Ubrałem czarne dżinsy i szkarłatną koszulę, zabrałem dokumenty i telefon ze sobą.
- Gdzie idziesz ? - zapytał mnie Shingo.
- Spotkać się z chłopakiem - odpowiadam zabierając kask i kluczyki od motocyklu.
- Tym co był ostatnio ? - pyta ciekawy.
- Tak, nie wiem o której przyjdę, jakby co - mówię wychodząc z domu.
- Dobra, baw się dobrze - mówi zamykając drzwi. Ruszyłem do mojego motocyklu wcześniej zakładając kask. Odpaliłem go i wyjechałem z podjazdu, na prostej drodze przyśpieszyłem. Nie boję się policji bo wiele razy im pomagałem, tak samo w wojsku. Kiedy byłem już w pobliżu parku, zwolniłem. Ściągnąłem kask i ruszyłem w stronę parku, gdzie czekał już Nagato.
- Witaj - powiedziałem podchodząc do Nagata całując go w policzek.
- Witam kotku - powiedział łapiąc mnie za dłoń - pięknie wyglądasz - powiedział uśmiechając się.
- Dziękuje. Ile na mnie czekałeś ? - zapytałem ciekawy.
- Chwilkę - powiedział, prowadząc mnie przez aleje.
- Co z Omarem ?
- Już lepiej, musi brać leki do końca tego miesiąca - powiedział spokojnie, prowadząc mnie do altany.
- A co zaplanowałeś na dzisiejszą randkę ? - pytam przybliżając się do niego.
- Nic ciekawego raczej - mówi, by później pocałować mnie namiętnie, oddałem pocałunek z pasją i uczuciem. Jego dłoń skierowała się na mój pas, przybliżając mnie tym do siebie.
- Nagato - powiedziałem odrywając się od jego ust.
- Tak ? - pyta znów przybliżając się do mych ust, by na nowo złączyć je w pocałunku. Znowu staram się oderwać od niego, zbyt wiele wspomnień związanych z Asamim. W końcu udało mi się uwolnić z jego uścisku, wstaję i patrzę na niego skrzywdzonym wzrokiem. Uciekam od niego, zamiast niego widzę Asamiego śmiejącego się ze mnie. Wsiadam na motocykl, wcześniej ubierając kask odpalam go i jadę przed siebie. Niezwracając na nic uwagi, ani na znaki ani na prędkość, liczy się ucieczka z tego miejsca. Wjeżdżam na autostradę i kieruję się do Kalifornii. Po jakimś czasie zatrzymuje się przed wejściem do wieżowca, gdzie jest mój apartamentowiec. Weszłem do mojego mieszkania, wcześniej informując odźwiernego żeby nikogo nie wpuszczał, do mojego mieszkania. Od razu skierowałem się do barku, wyciągając butelkę wódki.
Nagato
Próbowałem go zatrzymać, ale nie reagował na nic. Zabolało mnie jego spojrzenie, które było pełne bólu i krzywdy. Wróciłem smutny do domu, gdzie czekał na mnie Omar i ktoś jeszcze, kogo już długo nie widziałem. Sam władca piekieł, widziałem go ostatni raz ponad trzysta lat temu, nic się nie zmienił. Dalej jest umięśniony, wysoki, ma czarne włosy i czerwone oczy. Przypomina mi troszkę Akhita.
- Co cię do mnie sprowadza Lucyferze ? - zapytałem ciekaw jego celu.
- By z tobą porozmawiać. Pamiętasz być może twój cyrograf ? I na czym on polegał ? - zapytał z podejrzliwym uśmiechem.
- Tak pamiętam. A coś się zmieniło ? - zapytałem szukając jakieś wskazówki.
- Dowiesz się w swoim czasie - powiedział, cholera czy nie może on mówić wprost. Tylko przeklętymi szyframi.
- Powiedz Lucyferze, bo jestem ciekaw - mówiłem dalej patrząc na niego.
- Nie zmieniło się nic w cyrografie, tylko w życiu mego ...
*__*__*__*__*__*__*__*__*__*__*__*__*
I oto taki mały polsat, w te wakacje zamierzam postarać się zakończyć " Czy miłość przetrwa w czasie wojny" i przepisać rozdziały do drugiej książki a jest ich 18. Więc tak, dziękuje za przeczytanie tego rozdziału, mam nadzieje że się podoba.
DarkDeadAngel
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro