IV
Marinette*
Nadszedł w końcu ten dzień, czyli wychodzę ze szpitala. Adrien, dał mi dużo do myślenia... myślę, że jeśli on czuje do mnie to samo uczucie to umówię się z nim dziś do kina, to będzie okazja by zacząć o tym rozmowę... jakoś to będzie.
-Marinette, myślę, że Adrien Cię kocha. Tylko nie powiedziałam Ci jeszcze jednej informacji na temat Super bohatera.
-Tak? O co chodzi? Szczerze to nie wiem czy..znaczy ja mam pecha ogromnego...taka dziewczyna jak ja zamiast ratować Paryż to owinie miasto pechem.
-Nawet o tym nie mów. Z Biedronką działa Czarny Kot. Mam nadzieję, że się zaprzyjaźnicie.
-Czarny Kot? On też ma taką samą super moc?
-Tak, ale nie możesz dopuścić do tego, aby ktoś poznał, że jesteś Biedronką!
-Nawet Czarny Kot?
-Tak Marinette, nawet Czarny Kot.
Gdy Tikki powiedziała mi wszystko ryszyłyśmy w stronę centrum Paryża. Dostałam kilka SMS'ów od rodziców, odpisałam im, że wszystko w porządku. Minęłyśmy już wieże Eiffla, gdy poczułam wibrację w telefonie.
To na pewno mama lub tato dzwonią...
jednak to nie był nikt z moich podejrzeń.
O matko! Dzwoni do mnie Adrien!
Odebrałam.
~ Halo? - M
~ Cześć Marinette, przemyślałaś to? - A
~ Y. .tak znaczy.. chciałbyś jutro pójść ze mną do kina? - M
~ Jasne, 15:00 w parku. Do zobaczenia. - A
~ Do zobaczenia. - M
*******
Adrien*
-Jeju Plagg, właśnie umówiłem się z Marinette.
- Nie ciesz się z byt długo, za kilka dni spodoba Ci się ktoś inny czuje to.
- Ehh... Plagg co ty tam wiesz o miłości.
- Wiem dużo o miłości, o miłości do sera!
*****
Światło dzienne wtargnęło do mojego pokoju i
przebudziło mnie z okropnego koszmaru.
Koszmar:
Biegłem bez zastanowienia i napotkałem
się z Cloe.
Cloe pocałowała mnie z zaskoczenia, chyba nie zrozumiała, że jej nie kocham.
Gdy już skończyła zobaczyłem zza jej ramienia Marinette zapłakaną na widok tego okropnego pocałunku. Spoliczkowałem Cloe tak, jak się jej należało. Nagle cały świat zrobił się na żółto, nie wiem co dalej... obudziłem się...
Wstałem z łóżka i skierowałem się w stronę łazienki. Wziąłem ubrania, położyłem je na półce i sam weszłem pod prysznic.
Uczucie ciepłych kropli padających na me ciało.
Wyszłem z pod prysznica i odziałem się w białą koszule i męską kamizelkę o skórzanym materiale.
Po włosach przejechałem żelem, przeczesałem czekoladowym grzebieniem.
Wybiegłem z łazienki i skierowałem się do garderoby, po perfumę.
Jeden psik i już nie smierdziałem serem Plagga.
Kolejny rozdzialik wjechał kochani!
Kolejny szantaż 😏😏
4 🌟 = Next!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro