Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6. Słowny atak na dyrektora.

Przez następne dwa dni Hermiona nie robiła nic innego, jak odrabiała prace domowe, wypełniała obowiązki prefekta i regularnie kłóciła się z profesorem Malfoyem.

Był piątek, ostatnia lekcja tego dnia, OPCM.

- Dzisiaj porozmawiamy o patronusach. Czy ktoś wie, co to takiego jest? – zapytał Lucjusz ale nikt się nie zgłosił do odpowiedzi. Oczywiście większość wiedziała, co to takiego, zwłaszcza ci, którzy byli w Gwardii Dumbledore’a, ale pan Malfoy wzbudzał pewien strach i …. nieśmiałość. – No to może panna Granger? Jestem pewien, że zna pani odpowiedź.

- Patronus jest to forma pozytywnej energii, zmaterializowana pod postacią srebrnego obłoku, najczęściej przyjmuje postać zwierzęcą. – odparła znudzona.

- Bardzo dobrze. 5 punktów dla Gryffindoru. Warto dodać, że patronusy najczęściej wykorzystuje się przeciwko dementorom.

- Każdy ma patronusa? – zapytał jakiś Ślizgon.

- Tak. Jednak nie wszyscy są na tyle dobrymi czarodziejami, aby móc go wyczarować.

- Co znaczy na ‘’tyle dobrymi’’, proszę pana? – zapytał Harry Potter.

- To znaczy, że są na tyle potężni, panie Potter. Nie miałem tutaj na celu obrażenia pana przyjaciółki. – odpowiedział Malfoy, domyślając się iż, Harry’emu chodzi o to, że jak powiedział na ‘’tyle dobrzy’’ to chłopak miał na myśli czystość krwi. – No dobrze! Jest ktoś chętny zaprezentować nam swojego patronusa?

Na sali zapadła cisza.

- Nikt? No to może panna Granger? – zapytał z uśmiechem Lucjusz, doskonale wiedząc, że dziewczyna potrafi to wyczarować, był jednak ciekaw, jaką postać przyjmuje jej patronus.

- Dlaczego, jeśli nikt się nie zgłasza, to zawsze wybiera pan mnie?

- Ponieważ wierzę, że ty to potrafisz.

- A co jeśli powiedziałabym, że nie potrafię. ? – zapytała, mrużąc przy tym oczy.

- Skłamałabyś.

- Mam tego dość. Albo przestanie mnie pan tak traktować, albo nie przyjdę więcej na te zajęcia.

- Gryfonka i szantaż? – zakpił Lucjusz. – Nie ładnie. Normalnie cię traktuję, a poza tym będziesz przychodzić  na te lekcję.

- A skąd ta pewność?

- Ponieważ ty nie opuszczasz żadnych lekcji …. nawet tych najnudniejszych.

- Może i nie opuszczam, ale zapomniał pan o jednej rzeczy. Doskonale znam wszystkie tematy z OPCM i nawet nie uczęszczając na lekcje jestem w stanie zdać egzamin z tego przedmiotu.

- Skoro jest pani tego taka pewna, to bardzo proszę niech pani idzie. Droga wolna! – powiedział, i chwilę później nieco zdziwiony patrzył, jak dziewczyna pakuje swoje ksiązki do torby. Był pewny, że jednak zostanie. – Proszę jednak nie zapomnieć, iż profesor Dumbledore zostanie o wszystkim poinformowany.

- Oczywiście, że o tym pamiętam. Przecież właśnie do niego idę. Proszę się nie martwić, dyrektor dowie się o wszystkim, nawet o najmniejszym szczególe. – odparła i wyszła, zostawiając wszystkich w totalnym zdumieniu.

Hermiona rzeczywiście udała się do dyrektora. Po piętnastominutowym odgadywaniu hasła, wreszcie dostała się do jego gabinetu.

- To totalnie oburzające! – krzyknęła, stając naprzeciwko biurka, za którym siedział Dumbledore.

- Co się stało, panno Granger? – zapytał, nie kryjąc swojego zaskoczenia.

- Jak pan mógł zatrudnić w Hogwarcie  Śmierciożercę?

- Jak mniemam ma pani na myśli pana Malfoy’a, jednak byłbym wdzięczny, gdyby go pani nie obrażała.

- Ja natomiast byłabym wdzięczna, gdyby pan go stąd wyrzucił!! – wrzasnęła.

- Panno Granger, naprawdę, nie poznaję pani. – powiedział Albus, patrząc na nią z niedowierzaniem.

- Proszę o zwolnienie pana Malfoy’a. – odparła, starając się, aby jej głos był spokojny.

- Nie zrobię tego.

- Dlaczego?

- Pan Malfoy jest wykształconym czarodziejem i idealnie nadaje się na stanowisko nauczyciela OPCM.

- Chyba tylko panu się tak wydaje!

- Panno Granger, czy Lucjusz Malfoy coś pani zrobił? Skrzywdził w jakiś sposób? – zapytał starszy czarodziej marszcząc czoło.

- Nic mi nie zrobił. Tylko jego zachowanie…. Ja tego po prostu nie zniosę!! – wrzasnęła i wyszła, trzaskając drzwiami.

- Chyba robię się już na to wszystko za stary. – westchnął Dumbledore.

Hermiona przemierzała korytarze Hogwartu z groźną miną. Każdy, kto ją tylko widział od razu schodził jej z drogi, a ten, kto nie zszedł dostawał punkty ujemne dla swojego domu i szlaban. I w taki oto sposób Hufflepuf stracił 60 punktów, Ravenclaw 45 punktów, Gryffindor 100, a Slytherin 150 punktów. Do tego 25 uczniów dostało szlaban. Granger weszła do Wielkiej Sali, gdzie trwał właśnie obiad i usiadła na swoim miejscu przy stole. Po chwili do sali weszli Harry, Ron i Ginny, którzy podniesionymi głosami coś mówili. Wreszcie dotarli do Hermiony.

- Widziałaś, ile punktów straciliśmy? – zapytał Harry. – Bardzo mnie ciekawi, kto ich tyle odjął.

- Ja.

- Co? – ryknął Ronald.

- Ja odjęłam te punkty.

- Zwariowałaś?!?!

- Nie Ronald, nie zwariowałam. – odparła głośno, nie zwracając uwagi, że wszyscy w pomieszczeniu ich obserwują. – Wydaje mi się jednak, że nasz dyrektor owszem.

Każdy głośno wciągnął powietrze. Nikt nigdy jeszcze nie powiedział tak o dyrektorze, który właśnie wszedł do sali. Podszedł do Hermiony, Harry’ego, Rona i Ginny, którzy jako jedyni z pośród wszystkich, stali, dodatkowo na samym środku.

- Czy coś się stało? – zapytał Albus, uśmiechając się dobrodusznie.

- Nie. – odparli jednoczenie Potter i Weasley’owie.

- Tak. – powiedziała w tym samym czasie Granger. Przyjaciele spojrzeli na nią zaszokowani.

- Co takiego się stało, panno Granger? – zapytał dyrektor.

- Myślę, że popełnił pan błąd zatrudniając pana Malfoy’a. – odparła szczerze. Lucjusz, siedzący przy stole dla nauczycieli, spojrzał na nią wielkimi oczami. Jednak nie on jeden, Draco również to zrobił.

Gdzie się, do cholery, podziała ta grzeczna Granger? – przeszło przez myśl Malfoy’owi Juniorowi.

- Czy podważa pani moje decyzje, panno Granger? – zapytał Dumbledore.

- To właśnie robię, dyrektorze. – nikt nie spodziewał się tak wprost wyrażonej odpowiedzi.

- Razem z gronem pedagogicznym i Ministerstwem Magii zdecydowaliśmy, że w tym roku pan Malfoy będzie nauczał OPCM. Przykro mi, panno Granger, ale żadne pani kłótnie nie zmienią tej decyzji.

- Cudownie. – odparła ze złośliwym uśmiechem. – W takim bądź razie niech pan Malfoy będzie pewny, że ten rok będzie najgorszym w jego życiu. – powiedziała to i wyszła. Zaraz za nią wyszedł Draco.

- Granger!! – ryknął na cały korytarz.

- Czego chcesz, Malfoy? – zapytała, odwracając się do niego.

- Co zamierzasz względem mego ojca?

- A co cię to obchodzi?

- Dużo. Chce wiedzieć, co planujesz.

- Słyszałeś kiedyś takie powiedzenie, Malfoy? Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz.

- To mój ojciec, Granger. Nie niszcz mu życia. Voldemort już wystarczająco to zrobił. – powiedział cicho blondyn. Hermiona patrzyła na niego przez chwilę.

- Nie zniszczę mu życia, co najwyżej trochę je ubarwię.

- Nie rób tego. Naprawdę Granger. Proszę.

- Zastanowię się. – odparła i już miała odchodzić, kiedy coś jej się przypomniało.

- Dlaczego mnie wtedy pocałowałeś?

- A co? Chcesz żebym powtórzył? – zaśmiał się Malfoy.

- Odpowiedz.

- Po prostu. Miałem wtedy taką ochotę, więc to zrobiłem.

- Przecież jestem szlamą. – powiedziała patrząc na niego smutnymi oczami.

- Słuchaj, Granger, ja…. ja… chciałbym cię… no…. tego …. Pprzeprosić. – wykrztusił. – Chcę prze-przeprosić za te wszystkie wyzwiska i ogólnie za wszystko.

Nastała chwila ciszy.

- Wybaczam ci, Malfoy.

- Serio? – zapytał zaskoczony.

- Serio, serio.

- To fajnie. – odparł, na co Hermiona uśmiechnęła się tylko i podeszła bliżej niego.

- Do zobaczenia, Malfoy. – powiedziała, cmoknęła go w policzek i odeszła, zostawiając chłopaka z dłonią dotykającą miejsca, w którym przed chwilą były jej usta.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro