47. Wielkie przygotowania.
Gdy słońce zaglądało przez okno do pokoju, Hermiona obudziła się i pierwszą rzeczą, którą zauważyła była ręka Dracona przerzucona przez jej ciało. Spojrzała na twarz chłopaka i uśmiechnęła się lekko.
- Jesteś. – wyszeptała i pocałowała go delikatnie, Draco odwzajemnił pocałunek, rozbudzając się. Ich pocałunek został przerwany. Ktoś pukał do drzwi.
- Proszę. – powiedział Malfoy, niechętnie się odrywając od ust narzeczonej. Do sypialni weszła Narcyza.
- Witajcie, moi kochani. Dziś wasz wielki dzień!! – zawołała. – Draco idź do pokoju mojego i twojego ojca. Panowie czekają tam na ciebie. A ty Hermiono, wstawaj szybko! Trzeba cię przygotować. – gdy Draco cmoknął Granger w czoło, do sypialni wbiegły Pansy, Ginny, Parvati, Astoria oraz Jean.
- No to może zaczniemy od kąpieli. – zaproponowała Parkinson, przyglądając się Hermionie.
- Wolałabym zacząć od śniadania. – zaprotestowała młoda kobieta.
- Ohh… oczywiście. – powiedziała Cyzia, po czym głośno zawołała. – Brodawek!!!
Moment później w pokoju zmaterializował się skrzat.
- Pani wzywała. – powiedział, kłaniając się.
- Tak Przygotuj dla Hermiony śniadanie oraz gorącą kąpiel.
- Oczywiście. Brodawek już pędzi! – wykrzyknął i zniknął. 5 minut później pojawił się ze śniadaniem, oznajmiając, że teraz idzie przygotować kąpiel.
Po 15 minutach Hermiona siedziała już w wielkiej wannie. Leżała starając się odprężyć, co nie było łatwe, gdyż bardzo się stresowała. Przecież dzisiaj jest jej ślub.
Gdy woda zrobiła się zimna Granger wyszła z wanny, wysuszyła swoje ciało i postanowiła umyć włosy. Tak więc wypuściła wodę i nachyliła się nad wanną, biorąc do ręki prysznic i mocząc swoje włosy. Następnie wylała sobie na dłoń trochę szamponu i zaczęła delikatnie masować głowę, później spłukała pianę, a włosy niedbale wysuszyła ręcznikiem, który później założyła na głowę, jak turban. Założyła bieliznę
i zarzuciła na siebie szlafrok, następnie wyszła z łazienki. Weszła do pokoju i zastała tam sześć kobiet, siedzących na jej łóżku i popijających czerwone wino.
- Jesteś już! – zawołała Jean. – Wspaniale.
- Możemy zaczynać. – dodała Ginny.
I zaczęły się wielkie przygotowania. Podczas, gdy Pansy robiła Hermionie makijaż, Greengrass, Weasley i Patil poszły się szybko wykąpać, w osobnym łazienkach, oczywiście. Natomiast pani Granger i pani Malfoy, które były już po kąpieli zajęły się swoimi makijażami i fryzurami. Gdy dziewczyny wyszły z łazienki makijaż Hermiony był już skończony, tak samo jak Jean i Narcyzy. Wtem Parkinson poszła się odświeżyć, a Ginny zaczęła układać włosy Hermionie. Parvati pomagała uczesać się matce panny Granger, a Astoria matce Dracona. Następnie zamieniły się i Jean robiła makijaż i fryzurę pannie Patil, a Narcyza pannie Greengrass. Kiedy Pansy wróciła do pokoju, Hermiona była już uczesana. Granger nie miała już na głowie wielkiej szopy, jej włosy delikatnie opadały falami na ramiona. Weasley nieźle się namęczyła, próbując uzyskać taki właśnie efekt. Pragnęła, aby włosy Hermiony choć raz były tak idealnie ułożone. Pansy i Ginny zaczęły się malować i czesać, podczas gdy Astoria, Parvati, pani Granger oraz pani Malfoy zakładały swoje suknie.W chwili, kiedy te panie się przebrały, Ginny i Pansy skończyły się upiększać. Tak więc teraz one zaczęły się ubierać w swoje kreacje.
Kiedy ostatnie poprawki wszystkich pań, poza Hermioną, która nadal nie miała na sobie sukni, dobiegły końca, odezwała się Cyzia.
- Pójdę sprawdzić, jak sobie radzą nasi panowie. Jean, może pójdziesz ze mną?
- Tak, oczywiście. – i dwie kobiety wyszły z pokoju.
- No to ja, Astoria i Parvati pójdziemy sprawdzić, czy wszystko jest zgodnie z planem. – powiedziała Pansy, po jej słowach trzy dziewczyny opuściły sypialnie, gdzie została tylko Hermiona i Ginny.
- Denerwuję się. – wyszeptała w pewnym momencie Granger.
- Wiem.
- Zastanawiam się, czy wszystko pójdzie dobrze.
- Będzie wspaniale.
- W głowie mam najróżniejsze scenariusze.
- Wyobrażam sobie.
- Mam tylko nadzieję, że nie ucieknie sprzed ołtarza.
- Nie zrobi tego. Za bardzo cię kocha.
Hermiona uśmiechnęła się do przyjaciółki.
- Ginny, nie obraź się, ale chciałabym zostać sama. Przebiorę się i w ogóle. Zapukaj do drzwi, kiedy będzie już czas.
- Dobrze. – rudowłosa cmoknęła przyjaciółkę w policzek i wyszła.
Podczas, gdy Hermiona wzięła się za zakładanie swojej sukni, Draco znów miał problem z zawiązaniem krawata.
- Daj. – mruknęła Cyzia, podchodząc do syna.
- Co u niej? – zapytał Malfoy Jr., przyglądając się matce.
- W porządku.
- Na pewno?
- Draco, nie martw się. Hermiona z ciebie nie zrezygnuje. – rzekła Narcyza, uśmiechając się lekko.
- Pięknie wyglądasz, mamo.
- Ty również, synu. – szepnęła kobieta, a po jej policzku spłynęła jedna łza.
- Nie płacz.
- To ze szczęścia.
Draco zaśmiał się i przytulił do siebie matkę, wtem do pokoju wszedł Lucjusz, który od godziny już szukał swoich butów po całym dworze. W końcu znalazł je i przyszedł do pokoju, aby w spokoju je założyć, bo przecież po domu Malfoy’ów, jak i w ogrodzie kręciło się pełno osób, które zostały zaproszone na ślub, albowiem ta wielka uroczystość miała się odbyć właśnie w tej pięknej willi. W ogrodzie poustawiano wiele ławek i krzeseł, a pomiędzy dwiema jabłoniami, rosnącymi obok siebie stoi nieduża altana, w której już czekał ksiądz.
- Śliczna suknia, Cyziu. – powiedział Lucek, obejmując żonę i wyprowadzając ją z pokoju, po tym, jak już założył buty. To samo ze swoją żoną zrobił pan Granger, jednak Jean, wychodząc z pokoju powiedziała.
- Panowie, wasze kobiety już na was czekają.
Tak więc Blaise, Teodor, Ron i Harry opuścili pomieszczenie. Draco został sam, jednak tylko na chwilę, gdyż moment później szedł już do ogrodu, gdzie za moment miał się odbyć ślub. Jego ślub.
W tym samym czasie.
- Hermiono, już pora. – powiedziała Ginny Weasley, pukając do drzwi pokoju swojej przyjaciółki.
- Zaraz będę! – odkrzyknęła Granger.
- Tylko się pośpiesz. – dodała ruda i poszła.
Hermiona westchnęła głęboko i opuściła pokój. Szła pewnym krokiem przez ogromny dom, zatrzymała się dopiero w salonie, gdzie było pięknie udekorowane wyjście na ogród. Tam też stał jej ojciec, który, gdy ją zobaczył zaniemówił z wrażenia. Dopiero po chwili przywołał się do rzeczywistości.
- Hermiono… - powiedział cicho. – Córeczko, wyglądasz cudownie.
- Dziękuję, tato.
- Zdenerwowana?
- Bardzo.
- Chodźmy już.
Hermiona podeszła do swojego ojca, który zaoferował jej swoje ramię. Przyjęła je i wtem usłyszeli marsza weselnego. Wyszli z salonu, a każdy, kto siedział na ławeczkach ustawionych w dwóch rzędach odwrócił się w ich stronę. I każdy, kto zobaczył Hermionę z pewnością był pod ogromnym wrażeniem, wliczając w to Pana Młodego, który nie odrywał swojego wzroku od JESZCZE panny Granger.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro