Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

*Luke*

- Niestety mam też złe wiadomości. - zaczął lekarz, patrząc na nas współczująco.

Zerknęłem w stronę Summer, która spojrzała na mnie w tym samym czasie zdezorientowana, a zarazem przestraszona.

- Ale z dzieckiem wszystko okey, tak? - zapytałem. Musiałem zapytać.

- Tak. Tak spokojnie, z maleństwem jest, jak najbardziej w porządku.

- A teraz mogę mieć pytanie do Pani? - zwrócił się w kierunku brunetki.

- Oczywiście, co się dzieje? - odparła z przerażonym wyrazem twarzy.

- Czy w Pani rodzinie, jakaś kobieta miała problemy podczas ciąży, porodu lub jest bezpłodna? - zapytał doktor.

Summer chwile siedziała wpatrzona w podłogę, zastanawiając się nad odpowiedzią.

- Jedyne co wiem. To, że moja mama miała bardzo duży problem podczas ciąży. Mogła poronić. - odpowiedziała. - A czy to ma coś wspólnego? - zapytała zdezorientowana.

- Niestety ma bardzo dużo wspólnego. - westchnął smutno.

- Może nam Pan już powiedzieć co się dzieję? - warknęłem wściekły.

- Luke... - zwróciła mi uwagę zielonooka.

- Przepraszam. - powiedziałem, patrząc w stronę lekarza.

- Niech się Pan nie przejmuje. Rozumiem. - uśmiechnął się pocieszająco. - Jest 99% prawdopodobieństwa, że nie będzie mogła Pani zajść w kolejną ciążę. - dodał.

Zamurowało mnie i widziałem kątem oka, że Summer też. Powoli w kącikach jej oczu, zaczęły zbierać się łzy. Wiedziałem, że nie wytrzyma długo i zacznie płakać.

- Przepraszam, ale duszno mi. Mogę wyjść na zewnątrz? - zapytała cicho, łamiącym się głosem.

- Tak. Proszę. - wskazał gestem drzwi.

Sekundę potem było słychać tylko trzask drzwi przez które wyszła brunetka. Przetarłem zmęczony twarz i zwróciłem się ku lekarzowi.

- Dziękuję Panu, ale teraz Summer mnie potrzebuję. - rzuciłem, podałem rękę mężczyźnie i już kierowałem się do drzwi, gdy w ostatnim momencie mnie zatrzymał.

- Niech Pan pamięta, że jest jeszcze ten 1% szans. - uśmiechnął się przyjaźnie. - A dodatkowo niech Pan przypomni ukochanej, że za miesiąc musimy się znów zobaczyć i sprawdzić, jak się czuje dziecko. - przypomniał.

- Dobrze. Będę pamiętał. - uśmiechnąłem się najszerzej, jak było mnie w tym momencie stać i wyszedłem z gabinetu, rzucając krótkie: 'Do widzenia'.

Szybko wybiegłem z budynku, szukając wzrokiem brunetki. Dostrzegłem ją siedzącą na kamieniu przed wyjściem. Podszedłem do niej i jednym ruchem otarłem jej łzy, które i tak dalej płynęły po twarzy. Przytuliłem ją mocno do siebie i westchnąłem głośno, słysząc, jak zaczyna szlochać w moją kurtkę.

- Kochanie... - szepnęłem jej cicho w ucho.

- Wiesz co boli najbardziej? - zaczęła.

- Co?

- Pamiętasz jedną z pierwszych naszych rozmów, jak napisałam, że chciałabym mieć 3 lub 5 dzieci? - przy ostatnich słowach głos jej się załamał.

- Tak. Pamiętam słoneczko. - odpowiedziałem po cichu.

- T-to się ni-nie spełni. - zaszlochała na cały głos i jeszcze mocniej się we mnie wtuliła.

- Hej głowa do góry. - powiedziałem i chwytając ją za podbrudek, podniosłem jej głowę tak by mogła spojrzeć mi w oczy.

Serce mi się łamało, gdy patrzyłem w te jej piękne, zapłakane zielone oczka. Kocham ją całym sercem i może to okropne, że będziemy mieć tylko jedno maleństwo, ale teraz bardziej boli widok jej cierpienia.

- Może i będziemy mieli tylko jedno maleństw, ale będzie to nasz malutki skarb. A teraz nie możesz płakać i się załamywać. Oboje nie możemy. Teraz najważniejsza jest nasza kruszynka. Kocham ją całym sercem tak, jak ciebie. - wyznałem.

I dopiero teraz mogłem podziwiać jej piękny, ale nadal niestety przesiąknięty bólem uśmiech.

- Kocham cię Luke. - zaśmiała się smutno.

- Ja ciebie też kochanie. Ja ciebie też... I ciebie mój malutki skarbie też. - wyszeptałem, nachylając się nad brzuszkiem Summer i całując go przez materiał bluzki.

*******

Smutno mi. :'(

Kocham Was,

xx

-Nat 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro