Rozdział 43
Mam już zarys całego opowiadania do końca (wpadłam na nie 15 minut temu, ale to nic ;)) i teraz pytanie dla Was... CHCECIE 4 CZĘŚĆ??? Obiecuję, że jak będzie, to rozdziały będą pojawiać się częściej, bo teraz niby piszę, że już będzie regularnie, a potem rodzinny problem... potem szkolny problem i wielkie boom i nie ma nic, a ja mam cholerne wyrzuty sumienia, że obiecuję i nie ma, przez co nie chce mi się pisać jeszcze bardziej... ale nie ważne, więc pytanie. Skoro już mam zarys... to CHCECIE 4 CZĘŚĆ???!!!
*Summer*
Stałam w kuchni i parzyłam dla siebie, gdy usłyszałam trzask drzwi wejściowych i od razu po moich uszach rozległ się dźwięk.
- Dzień dobry. - uśmiechnął się do mnie promiennie, czerwonowłosy Michael.
- Cześć Clifford. Co tam? - zaśmiałam się delikatnie, gdy postawiłam przed nim zaparzoną czarną kawę i zobaczyłam jego minę. Od razu podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej mleko, podając mu.
- Dzięki. A teraz gdzie masz blond ciotę? - uśmiechnął się szeroko na przezwisko niebieskookiego.
- Hmm... aż tak za sobą tęsknicie? - rzuciłam, uśmiechając się i słodząc własną napój.
- Nie, po prostu dawno go nie widziałem, bo zawsze nie ma czasu, żeby mnie odwiedzić, a teraz jak mam kotka, to nie miałem jak się ruszyć, więc no... - powiedział szybko, a ja spojrzałam na niego zdezorientowana.
- Przecież Hemmings spędził u ciebie noc, bo zasnęliście oglądając film i wrócił wczoraj rano, więc jakim cudem go dawno nie widziałeś? - zapytałam, a on cały zesztywniał i zrobił wielkie oczy.
- Dobra, Luke to mój kumpel, ale ciebie Summer naprawdę lubię i wolę powiedzieć prawdę, choć nie wiem o co chodzi, ale... jego u mnie wtedy nie było. - odparł i zaczął bawić się swoimi palcami.
- Że co?!
- Nie mam zielonego pojęcia o co chodzi, ale nie martwmy się na zapas. - powiedział, kompletnie olewając moją reakcje.
- Tylko, że Luke ostatnio strasznie dużo wychodzi. A na dodatek teraz też go nie ma!!! - krzyknęłam na całe gardło, a po oczach czerwonowłosego można było odczytać przerażenie. - Nie wiem, jak ty Michael, ale mi w tym momencie przychodzi tylko jedno na myśl. - powiedziałam głośno.
- Sam nie przesadzajmy. To na pewno nie to. Luke na pewno cię nie zdradza. Nie jest taką świnią, zwłaszcza w momencie kiedy jesteś w ciąży.
- Ty nie rozumiesz, Mike. Właśnie jestem w ciąży, czyli nie możemy tego robić. Czyli nie zadowalam jego potrzeb, czyli... sprowadza się to nadal do tego samego.
- Porozmawiam z nim. Nie... lepiej ty to zrób. Porozmawiaj z nim na poważnie. - i gdy tylko to powiedział już się nie kontrolowałam.
Wzięłam telefon zielonookiego i wybrałam numer Luke'a. Zrobiłam szybko na głośnik i nasłuchiwaliśmy. A gdy tylko odebrał i w słuchawce było słychać głośne dyszenie i jęki, oraz zasapany głos niebieskookiego, który mówił: 'Stary wiem, że mnie zajebiesz, ale właśnie jestem zajęty pewną piękną panią, dlatego z łaski swojej się pośpiesz', szybko się rozłączyłam i rzuciłam w stronę Michael'a tuląc się do niego i płacząc w jego ramię. Po nim również było widać, że jest strasznie zszokowany.
- Mike? - szepnęłam, stojąc z nim w uścisku już przez jakieś 10 minut.
- Hmm? - mruknął cicho. Do niego chyba nadal nie doszła zaistniała sytuacja.
- Mogę się u ciebie zatrzymać, przez jakiś czas? - zapytałam, kompletnie nie wiedząc co zrobić w tej sytuacji, ale jedyne czego chciałam to nie widzieć przez najbliższy czas blondyna na oczy.
- Jasne, mała. Nie ma sprawy, tylko będziesz musiała znosić rozwścieczonego, wrednego i złośliwego kotka. - rzucił jak gdyby nigdy nic i po mimo wszystko rozśmieszył mnie, nawet jeśli tylko na chwile to jednak.
- Dziękuję. Pójdę się spakować.
+++
- Naprawdę ci dziękuje, Michael. - powiedziałam, a on posłał mi smutny uśmiech.
- Jakby co to mała, zawsze możesz na mnie liczyć. A teraz choć zaprowadzę cię do twojego pokoju. - powiedział, biorąc moją torbę w rękę i kierując się w górę po schodach.
- Mike? - zapytałam, wahając się.
- Tak? - odwrócił się na chwilę i kontynuował swoją wędrówkę po domu.
- Jakby co to mnie u ciebie nie ma, okey? Nie chcę, żeby Luke wiedział gdzie jestem, okey?
- Okey.
*******
Jestem załamana tym rozdziałem, jak jeszcze żadnym innym, ale pisany na szybko.
Kocham Was,
xx
- Nat :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro