Rozdział 41
Co wy na to aby dzisiaj wieczorem (albo jutro rano) pojawił się kolejny rozdział za to, że w poniedziałek nie było?? Kto za???
*******
*Summer*
Powiem tylko tyle i mnie i Cler poniosło trochę na zakupach dlatego, gdy przekraczałam próg domu, cała opatulona reklamówkami, myślałam, że spalę się ze wstydu. Wiedziałam, że gdy tylko blondyn zobaczy moje zakupy, zrobi oczy wielkości piłeczek golfowych. Nie chodzi o to ile ich jest, tylko o to, że wszystkie ubranka oraz wszystkie rzeczy są w kolorze różu, a Hemmings nie wie jeszcze, że to dziewczynka i mam zamiar zrobić mu małą niespodziankę. Więc muszę szybko to ukryć. Zdjęłam płaszcz i na palcach pobiegłam do naszej sypialni. Miałam to szczęście, że nie spotkałam go po drodze.
Niestety wychodząc z pokoju, wpadłam na czyiś tors. Nie na czyiś... a na Luke'a.
- Kochanie, co ty robisz? I dlaczego nie dałaś znaku, że już wróciłaś? - usłyszałam jego głos za sobą i powoli na palcach, odwróciłam się w jego stronę.
- Nic nie robię, a poza tym myślałam, że jeszcze nie wróciłeś. Właśnie gdzie zniknąłeś rano? - zapytałam, szybko zmieniając temat. Posłałam mu szeroki uśmiech, który chyba zdradził, że kłamię.
- W sumie to nic ciekawego, po prostu musiałem załatwić kilka spraw. - tym razem to on zrobił wymuszony uśmiech i już wiedziałam, że coś nie gra.
To dziwne, bardzo dziwne. Podeszłam i się do niego przytuliłam, bo mam wrażenie, że to chyba przeze mnie ma teraz zepsuty humor.
- Kocham Cię. - powiedziałam wtulając twarz w jego nagą klatkę piersiową.
- Wiem Sam. - rzucił i po prostu puścił mnie i poszedł do łazienki, gdzie zamknął się na klucz. Dobra, coś na 100% nie gra.
Westchnęłam smutno i poszłam do sypialni, by rozpakować rzeczy dla małej.
+++
W między czasie, gdy chowałam rzeczy do szafy, usłyszałam trzask drzwi wejściowych. Znając życie Luke poszedł do Caluma.
+++
Gdy tylko w naszej sypialni zapanował porządek poszłam do salonu i usiadłam na kanapie. Było już ciemno, dlatego byłam zdziwiona, że blondyn jeszcze nie wrócił. Ale no cóż, na pewno zaczął grać z Calumem w fife i tak się to skończy, że wróci koło 23, a aktualnie była 22:30. Więc wróci za jakieś pół godziny. Żeby przeczekać ten czas udałam się pod prysznic.
Odkręciłam wodę regulując ją na ciepłą i weszłam delikatnie pod strumień wody. Sięgnęłam na półeczkę i wzięłam do ręki czekoladowy żel, który pachnie cudownie. Wtarłam go delikatnie w swoje ciało i mój zaokrąglony brzuszek, nie mogłam powstrzymać uśmiechu na samą myśl o mojej córeczce.
Wytarłam się delikatnie w ręcznik, po czym szybko wskoczyłam w moją koszulkę, która służy mi jako piżama. Wyszłam z zaparowanej łazienki i udałam się do kuchni, gdzie o mało co nie dostałam zawału serca. Na zegarku widniała 23:45. Wystraszyłam się, bo blondyn nigdy tak długo nie wracał. Ale postanowiłam to przeczekać i martwić się rano. Skierowałam się w stronę salonu, gdzie położyłam się na kanapie i przykryłam wielkim, beżowym, puchowym kocem.
Nawet nie zwróciłam uwagi, gdy moje powieki zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa i zapadłam w głęboki sen.
*******
Jak myślicie co tym razem ugryzło Luke'a???
Kocham Was,
xx
- Nat :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro