Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 39

*Luke*

Usiadłem koło Ashton'a i włączyłem Fifę. Podałem mu drugiego pada i usiadłem wygodnie, choć byłem mega spięty poruszając ten temat, który niestety muszę poruszyć.

- Ashton, słyszałem waszą rozmowę z Summer. - powiedziałem, gdy gra się rozpoczęła.

- Właśnie mi się tak wydawało. - odparł cicho, chyba bardziej do siebie, niż do mnie.

- To nie jest tak, że jestem pantoflarzem i robię i myślę tak jak sam, bo uważam, że ona zawsze ma racje, bo nie ma. Ale chodzi mi oto, że w tej sytuacji Sam zdecydowanie ma teraz racje. Musisz do niej zadzwonić. Za szybko się rozłączyłeś i nie dałeś Ashley dojść do słowa. - zauważyłem słusznie.

- Może i macie racje, ale nie chce po raz kolejny mieć złamanego serca, okey? - rzucił szybko, skupiając się na grze.

- Jak na razie to sam sobie je łamiesz. - odparłem.

- Co masz na myśli? - zapytał, poświęcając mi całą uwagę, przez co strzeliłem mu pierwszego gola, na co wyrwał mi urządzenie z ręki i położył na stoliku do kawy. - Co masz na myśli? - ponowił pytanie.

- Jaki ty czasem jesteś Ash. - zaśmiałem się z tego, że jeszcze nie domyślił się o co mi chodzi.

- Jaki?

- Głupi. - po tych słowach, zacząłem się głośno śmiać, aż Summer, która siedziała na kanapie, spojrzała się na nas dziwnie i posłała mi za placami blondyna wrogie spojrzenie.

- Dobra, a teraz powiedz o co ci chodzi. Wiem, że jestem mało domyślny, ale gdybyś był w takiej sytuacji jak ja to sam miał byś problem z myśleniem. - zauważył. I tu miał racje. Ja na jego miejscu bym się załamał.

- No, bo nie pozwoliłeś jej dojść do słowa i od razu wysnułeś sobie jakąś historię, która może nie być trafna. Może ona po prostu ma tylko dziecko i nie ma żadnego faceta na boku. A ty jesteś tak głupi, że najpierw to sobie ubzdurałeś, po czym się rozłączyłeś, a następnie złamałeś serce i jej i sobie. - mówiłem tak szybko, że sam Irwin zaczął się śmiać, gdzieś w połowie.

- Uważaj Lukey, bo się zapowietrzysz. - po tych słowach wytarł niewidzialną łzę ze swojego policzka i próbował unormować oddech.

- A domyśliłeś się idioto, że rozłączając się tym samym złamałeś jej serce i pokazałeś, że nie chcesz jej dziecka. - rzuciłem, na co chłopak od razu otworzył szeroko oczy, rozumiejąc, że tak naprawdę mogło być.

Z prędkością światła pokonał odległość do drzwi, ubierając się szybko. Krzyknął krótkie 'dzięki' i już go nie było.

- Okeeeey... to było dziwne. - powiedziała Sam, odkładając książkę na stolik.

- A ty już nie musiałaś udawać, że coś czytasz. I tak na pewno Irwin w to nie uwierzył. - zaśmiałem się lekko, żeby podrażnić brunetkę, na co oberwałem poduszką w głowę.

- Auć. No co? Mówię tylko prawdę. - odpowiedziałem z wyrzutem.

- Akurat nie mi przyda się czytanie tej książki, a tobie. - stwierdziła, a ja podniosłem się z dywanu, podchodząc do niej. Podniosłem książkę okładką do góry. 'Jak być dobrym rodzicem dla, gdy jest się samotnym rodzicem. Porady i wskazówki'. 

*******

Miejmy nadzieję, że Ash nie będzie miał złamanego serca. Wyobrażacie sobie Hemmings'a jako samotnego tatę? Bo szczerze mówiąc ja nie... ale czas pokaże.

Kocham Was,

xx

- Nat :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro