Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 38

Chcecie jutro kolejny rozdział???

*******

*Summer*

Właśnie stałam w kuchni i robiłam sobie ciepłą herbatę, gdy nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Dopiero co wstałam, więc myślałam, że je otworzę i zabiję osobę, która jest za drzwiami. Jak się okazało był to Ashton, który nawet nie kłopotał się z przywitaniem tylko od razu wparował do mieszkania. Był wyraźnie zdenerwowany i wściekły.

- Okey... co się stało? - zapytałam, zamykając za nim drzwi.

- Jestem idiotą. Kurwa!!! - krzyknął i zaczął krążyć po salonie, nie kłopocząc się ze zdjęciem butów.

- Hej! Ashton... - podeszłam do niego i chwyciłam za ramiona, przez co jego wzrok wylądował na mnie. - Spokojnie. Mów co się stało, od początku. - rzuciłam i pokierowałam go, żeby usiadł na kanapie. - Chcesz coś do picia? - padło pytanie z moich ust. Skierowałam się do kuchni, ale w ostatnim momencie zatrzymał mnie piwnooki.

- Po prostu tu usiądź i mnie wysłuchaj. I nic nie chcę do picia. A w ogóle jest Luke? - wysypał się z niego potok słów i gdyby nie poświęciła mu całej uwagi to prawdopodobnie nie zrozumiałabym ani słowa.

- Dobrze. Luke jeszcze śpi. - grzecznie zajęłam miejsce obok niego i w spokoju czekałam, aż zacznie mówić.

Siedzieliśmy w tej niezręcznej ciszy przez jakieś 5 minut, ale nie chciałam na niego naciskać. Było ewidentnie widać, że czymś strasznie się przejmuje. A gdy w końcu się odezwał to sama przestraszyłam się jego głosu.

- Chodzi o Ashley... - zaczął, poruszając się niespokojnie na kanapie.

- Problemy z dziewczyną... rozumiem. Kontynuuj.

- Ona mnie okłamała. - powiedział i schował twarz w ręce.

Byłam zdezorientowana. Przecież mówił jaka ona jest cudowna i jak dobrze się im układa. A tu nagle takie coś.

- Z czym?

- Ona nie pojechała tam do babci i swojego ojca. - rzucił z wielką rozpaczą w głosie, unosząc na chwilę na mnie swoje spojrzenie. Miał zaszklone oczy.

Przez moje myśli przeszło wiele scenariuszy, kończąc na kochanku. Zrobiłam wielkie oczy. To nie może być to!

- W takim razie dla kogo? - zapytałam.

- Zadzwoniłem do niej i ona powiedziała, że nie może mnie już dłużej oszukiwać. Powiedziała, że ma dziecko. - jego głos załamał się na ostatnim zdaniu.

- I co dalej?

- Po tym jak to powiedziała od razu się rozłączyłem. - odpowiedział cicho. Widział jak powoli otwieram usta, więc zaczął mówić dalej. - Dlaczego nie mogła zabrać dziecka ze sobą? Od razu domyśliłem się, że ma tam też chłopaka.

- Skąd wiesz, Ash? Może po prostu nie miała takich dużych środków finansowych, albo nie dawała rady, żeby opiekować się dzieckiem. - stwierdziłam. - Nie musiała od razu mieć drugiego chłopaka na boku. - dodałam.

- Może i masz rację, ale jak dla mnie to oczywiste. Bo gdyby było inaczej od razu powiedziałaby, że ma dziecko. - i coś w tym było, ale...

- Może bała się, że jej nie zaakceptujesz, a raczej, że odrzucisz jej dziecko. - jego czujny wzrok skanował moją twarz, gdy to mówiłam.

- To głupie! Wie, że ją kocham i nawet, gdyby miała dziecko to traktowałbym je jak swoje własne. - zaśmiał się gorzko.

- Ashton... Zadzwoń do niej i daj jej wyjaśnić. Nie zbawi cię to, a da ci wyjaśnienie.

- A może złamie mi serce, gdy dowiem się, że naprawdę ma kogoś innego tam. - znów mógł mieć racje.

- Nie dowiesz się, dopóki nie spróbujesz. - powiedziałam, robiąc zamyśloną minę i pocierając podbródek dwoma palcami.

Irwin zaśmiał się tym razem bardziej wesoło, choć nadal był przygnębiony, ale całe szczęście pojawił się Luke.

- Oo, hej Ash. Chcesz pograć na konsoli? - zapytał, robiąc niezręczny uśmiech. Chyba musiał słyszeć naszą wymianę zdań.

- Jasne. Czemu nie. - uśmiechnął się smutno.

A ja stwierdziłam, że się ulotnię, bo chyba czeka ich 'męska rozmowa'.

*******

Biedny Ashton... :(

Muszę jakoś wynagrodzić Wam brak rozdziałów przez tak długi czas. Co powiecie na kolejny jutro???

Kocham Was,

xx

- Nat ;*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro