Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 43

Mam już zarys całego opowiadania do końca (wpadłam na nie 15 minut temu, ale to nic ;)) i teraz pytanie dla Was... CHCECIE 4 CZĘŚĆ??? Obiecuję, że jak będzie, to rozdziały będą pojawiać się częściej, bo teraz niby piszę, że już będzie regularnie, a potem rodzinny problem... potem szkolny problem i wielkie boom i nie ma nic, a ja mam cholerne wyrzuty sumienia, że obiecuję i nie ma, przez co nie chce mi się pisać jeszcze bardziej... ale nie ważne, więc pytanie. Skoro już mam zarys... to CHCECIE 4 CZĘŚĆ???!!!

*Summer*

Stałam w kuchni i parzyłam dla siebie, gdy usłyszałam trzask drzwi wejściowych i od razu po moich uszach rozległ się dźwięk.

- Dzień dobry. - uśmiechnął się do mnie promiennie, czerwonowłosy Michael.

- Cześć Clifford. Co tam? - zaśmiałam się delikatnie, gdy postawiłam przed nim zaparzoną czarną kawę i zobaczyłam jego minę. Od razu podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej mleko, podając mu.

- Dzięki. A teraz gdzie masz blond ciotę? - uśmiechnął się szeroko na przezwisko niebieskookiego.

- Hmm... aż tak za sobą tęsknicie? - rzuciłam, uśmiechając się i słodząc własną napój.

- Nie, po prostu dawno go nie widziałem, bo zawsze nie ma czasu, żeby mnie odwiedzić, a teraz jak mam kotka, to nie miałem jak się ruszyć, więc no... - powiedział szybko, a ja spojrzałam na niego zdezorientowana.

- Przecież Hemmings spędził u ciebie noc, bo zasnęliście oglądając film i wrócił wczoraj rano, więc jakim cudem go dawno nie widziałeś? - zapytałam, a on cały zesztywniał i zrobił wielkie oczy.

- Dobra, Luke to mój kumpel, ale ciebie Summer naprawdę lubię i wolę powiedzieć prawdę, choć nie wiem o co chodzi, ale... jego u mnie wtedy nie było. - odparł i zaczął bawić się swoimi palcami.

- Że co?!

- Nie mam zielonego pojęcia o co chodzi, ale nie martwmy się na zapas. - powiedział, kompletnie olewając moją reakcje.

- Tylko, że Luke ostatnio strasznie dużo wychodzi. A na dodatek teraz też go nie ma!!! - krzyknęłam na całe gardło, a po oczach czerwonowłosego można było odczytać przerażenie. - Nie wiem, jak ty Michael, ale mi w tym momencie przychodzi tylko jedno na myśl. - powiedziałam głośno.

- Sam nie przesadzajmy. To na pewno nie to. Luke na pewno cię nie zdradza. Nie jest taką świnią, zwłaszcza w momencie kiedy jesteś w ciąży.

- Ty nie rozumiesz, Mike. Właśnie jestem w ciąży, czyli nie możemy tego robić. Czyli nie zadowalam jego potrzeb, czyli... sprowadza się to nadal do tego samego.

- Porozmawiam z nim. Nie... lepiej ty to zrób. Porozmawiaj z nim na poważnie. - i gdy tylko to powiedział już się nie kontrolowałam.

Wzięłam telefon zielonookiego i wybrałam numer Luke'a. Zrobiłam szybko na głośnik i nasłuchiwaliśmy. A gdy tylko odebrał i w słuchawce było słychać głośne dyszenie i jęki, oraz zasapany głos niebieskookiego, który mówił: 'Stary wiem, że mnie zajebiesz, ale właśnie jestem zajęty pewną piękną panią, dlatego z łaski swojej się pośpiesz', szybko się rozłączyłam i rzuciłam w stronę Michael'a tuląc się do niego i płacząc w jego ramię. Po nim również było widać, że jest strasznie zszokowany.

- Mike? - szepnęłam, stojąc z nim w uścisku już przez jakieś 10 minut.

- Hmm? - mruknął cicho. Do niego chyba nadal nie doszła zaistniała sytuacja.

- Mogę się u ciebie zatrzymać, przez jakiś czas? - zapytałam, kompletnie nie wiedząc co zrobić w tej sytuacji, ale jedyne czego chciałam to nie widzieć przez najbliższy czas blondyna na oczy.

- Jasne, mała. Nie ma sprawy, tylko będziesz musiała znosić rozwścieczonego, wrednego i złośliwego kotka. - rzucił jak gdyby nigdy nic i po mimo wszystko rozśmieszył mnie, nawet jeśli tylko na chwile to jednak.

- Dziękuję. Pójdę się spakować.

+++

- Naprawdę ci dziękuje, Michael. - powiedziałam, a on posłał mi smutny uśmiech.

- Jakby co to mała, zawsze możesz na mnie liczyć. A teraz choć zaprowadzę cię do twojego pokoju. - powiedział, biorąc moją torbę w rękę i kierując się w górę po schodach.

- Mike? - zapytałam, wahając się.

- Tak? - odwrócił się na chwilę i kontynuował swoją wędrówkę po domu.

- Jakby co to mnie u ciebie nie ma, okey? Nie chcę, żeby Luke wiedział gdzie jestem, okey?

- Okey. 

*******

Jestem załamana tym rozdziałem, jak jeszcze żadnym innym, ale pisany na szybko. 

Kocham Was,

xx

- Nat :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro