Rozdział 38
Chcecie jutro kolejny rozdział???
*******
*Summer*
Właśnie stałam w kuchni i robiłam sobie ciepłą herbatę, gdy nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Dopiero co wstałam, więc myślałam, że je otworzę i zabiję osobę, która jest za drzwiami. Jak się okazało był to Ashton, który nawet nie kłopotał się z przywitaniem tylko od razu wparował do mieszkania. Był wyraźnie zdenerwowany i wściekły.
- Okey... co się stało? - zapytałam, zamykając za nim drzwi.
- Jestem idiotą. Kurwa!!! - krzyknął i zaczął krążyć po salonie, nie kłopocząc się ze zdjęciem butów.
- Hej! Ashton... - podeszłam do niego i chwyciłam za ramiona, przez co jego wzrok wylądował na mnie. - Spokojnie. Mów co się stało, od początku. - rzuciłam i pokierowałam go, żeby usiadł na kanapie. - Chcesz coś do picia? - padło pytanie z moich ust. Skierowałam się do kuchni, ale w ostatnim momencie zatrzymał mnie piwnooki.
- Po prostu tu usiądź i mnie wysłuchaj. I nic nie chcę do picia. A w ogóle jest Luke? - wysypał się z niego potok słów i gdyby nie poświęciła mu całej uwagi to prawdopodobnie nie zrozumiałabym ani słowa.
- Dobrze. Luke jeszcze śpi. - grzecznie zajęłam miejsce obok niego i w spokoju czekałam, aż zacznie mówić.
Siedzieliśmy w tej niezręcznej ciszy przez jakieś 5 minut, ale nie chciałam na niego naciskać. Było ewidentnie widać, że czymś strasznie się przejmuje. A gdy w końcu się odezwał to sama przestraszyłam się jego głosu.
- Chodzi o Ashley... - zaczął, poruszając się niespokojnie na kanapie.
- Problemy z dziewczyną... rozumiem. Kontynuuj.
- Ona mnie okłamała. - powiedział i schował twarz w ręce.
Byłam zdezorientowana. Przecież mówił jaka ona jest cudowna i jak dobrze się im układa. A tu nagle takie coś.
- Z czym?
- Ona nie pojechała tam do babci i swojego ojca. - rzucił z wielką rozpaczą w głosie, unosząc na chwilę na mnie swoje spojrzenie. Miał zaszklone oczy.
Przez moje myśli przeszło wiele scenariuszy, kończąc na kochanku. Zrobiłam wielkie oczy. To nie może być to!
- W takim razie dla kogo? - zapytałam.
- Zadzwoniłem do niej i ona powiedziała, że nie może mnie już dłużej oszukiwać. Powiedziała, że ma dziecko. - jego głos załamał się na ostatnim zdaniu.
- I co dalej?
- Po tym jak to powiedziała od razu się rozłączyłem. - odpowiedział cicho. Widział jak powoli otwieram usta, więc zaczął mówić dalej. - Dlaczego nie mogła zabrać dziecka ze sobą? Od razu domyśliłem się, że ma tam też chłopaka.
- Skąd wiesz, Ash? Może po prostu nie miała takich dużych środków finansowych, albo nie dawała rady, żeby opiekować się dzieckiem. - stwierdziłam. - Nie musiała od razu mieć drugiego chłopaka na boku. - dodałam.
- Może i masz rację, ale jak dla mnie to oczywiste. Bo gdyby było inaczej od razu powiedziałaby, że ma dziecko. - i coś w tym było, ale...
- Może bała się, że jej nie zaakceptujesz, a raczej, że odrzucisz jej dziecko. - jego czujny wzrok skanował moją twarz, gdy to mówiłam.
- To głupie! Wie, że ją kocham i nawet, gdyby miała dziecko to traktowałbym je jak swoje własne. - zaśmiał się gorzko.
- Ashton... Zadzwoń do niej i daj jej wyjaśnić. Nie zbawi cię to, a da ci wyjaśnienie.
- A może złamie mi serce, gdy dowiem się, że naprawdę ma kogoś innego tam. - znów mógł mieć racje.
- Nie dowiesz się, dopóki nie spróbujesz. - powiedziałam, robiąc zamyśloną minę i pocierając podbródek dwoma palcami.
Irwin zaśmiał się tym razem bardziej wesoło, choć nadal był przygnębiony, ale całe szczęście pojawił się Luke.
- Oo, hej Ash. Chcesz pograć na konsoli? - zapytał, robiąc niezręczny uśmiech. Chyba musiał słyszeć naszą wymianę zdań.
- Jasne. Czemu nie. - uśmiechnął się smutno.
A ja stwierdziłam, że się ulotnię, bo chyba czeka ich 'męska rozmowa'.
*******
Biedny Ashton... :(
Muszę jakoś wynagrodzić Wam brak rozdziałów przez tak długi czas. Co powiecie na kolejny jutro???
Kocham Was,
xx
- Nat ;*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro