Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 34

*Summer*

Były już późne godziny wieczorne, gdy ja i Luke spacerowaliśmy alejkami parku. Było tu ślicznie. Dość ciemne niebo i palące się latarnie po obu stronach chodnika, sprawiały, że momentalnie zapominałam o wszystkich moich zmartwieniach. Jednym słowem było po prostu idealnie.

Przechadzaliśmy się już dobre pół godziny, gdy nagle coś bardzo mocno ukuło mnie w klatce piersiowej, przez co zgięłam się z bólu. Luke od razu przyszedł na ratunek i pomógł mi się wyprostować, gdy już skurcz minął.

- Znajdźmy coś gdzie będziemy mogli usiąść, bo zdecydowanie już się męczysz. - zauważył i poprowadził mnie w kierunku najbliżej znajdującej się ławki.

- Luke, nie potrzebnie. Już wszystko okey. Patrz, idę już normalnie. - powiedziałam i puściłam jego rękę, robiąc kilka kroków i pokazując tym samym, że możemy iść dalej.

- Nie, Sam. Idziemy usiąść. - rozkazał i nim się obejrzałam już zostałam kierowana, a potem usadzona na kawałku drewna i nic nie dały moje sprzeciwy.

Siedzieliśmy w milczeniu, chłonąc panującą wokół nas spokój. Choć raz na jakiś czas przedzierały się do nas odgłosy ruchu ulicznego. Spojrzałam na Hemmings'a, który tak bardzo był pochłonięty swoimi myślami, że nawet nie zauważył, że na niego patrzę. Było widać, że w głębi ducha walczy sam ze sobą. Tylko czemu?

- Luke? - szepnęłam cicho, co wystarczyło by wybudzić go z jego transu, bo momentalnie jego wzrok spoczął na mnie.

- Hmm? - mruknął, skupiając na mnie całą swoją uwagę, a ręce chowając do kieszeni.

- Wszystko okey? - zapytałam, pocierając jego ramię delikatnie.

- Tak, a czemu miało by nie być? - zaśmiał się nerwowo, a zrozumiał, że mu nie wierzę, dodał: - Nic, kochanie. - uśmiechnął się szeroko. Ale i tym razem wyglądało to sztucznie.

- Może już wracamy, hmm? - spytałam, zdając sobie sprawę z tego, że może po prostu blondyn jest już troszkę zmęczony.

- A chcesz już wracać? - nie ukrywał swojego zaskoczenia.

- Co? Ja nie. Ale ty chyba tak. - zaśmiałam się z niego lekko, na co posłał mi delikatny uśmiech i znów skupił swój wzrok na widoku rozciągającym się przed nami.

Siedzieliśmy znów w ciszy, ja prawie już zasypiałam. Moje znużenie bardzo mocno dawało o sobie znać.

Aż w końcu niebieskooki podniósł się tak nagle, że podskoczyłam w miejscu z zaskoczenia. Stanął prosto przede mną i myślałam, że wyciągnie do mnie rękę, bo chce już wracać. Ale nic takiego się nie stało.

- Dobra. Bo im dłużej tu siedzimy to ja tym bardziej boje się to zrobić. - mówiąc to patrzył mi głęboko w oczy, przez co na całym ciele przeszedł mnie dreszcz.

- Co masz na myśli? - po tych słowach posłałam mu niezrozumiałe spojrzenie.

Nic nie odpowiedział. Jedyne co zrobił to uklęknął przede mną na jedno kolano i wyciągnął małe pudełeczko, które miał w kieszeni bluzy. I w tym momencie pojęłam co się święci, na co od razu moje oczy same napełniły się łzami.

- Wiem, że jest to miasto w którym się urodziłaś i wychowałaś. Wiem, że to miejsce jest dla ciebie strasznie ważne. Dlatego to właśnie tu musi się wydarzyć kolejna ważna rzecz w całym twoim życiu. - mówił zgodnie z prawdą. - W sumie to w naszym życiu. - dodał, śmiejąc się cicho. - Właśnie tu muszę cię o coś zapytać. - mówiąc to otworzył granatowe pudełko i moim oczom ukazał się śliczny, srebrny pierścionek z małym diamentowym oczkiem. Luke wybierając go chyba zdawał sobie sprawę z tego, że wielki brylant tu nie będzie pasował. Był skromny, a jednocześnie idealny. - Czy ty Summer Holiday Vannse wyjdziesz za mnie? - spojrzał na mnie z nadzieją w oczach, a mi serce zaczęło krwawić, gdy zdałam sobie sprawę z tego jaką muszę mu dać odpowiedź.

- Luke... ja... Nie. Przepraszam, ale nie. 

*******

Biedny Lukey został odrzucony :(

Kocham Was,

xx

- Nat :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro