Rozdział 19
*Luke*
Właśnie stałem przy kuchence i robiłem śniadanie, gdy usłyszałem kroki na panelach.
- Kochanie? - zapytałem, podrzucając jajko na patelni.
- Co? - burknęła, będąc bliżej mnie niż myślałem.
Wyłączyłem palnik i odwróciłem się w stronę Summer. Stała opierając się o blat kuchenny, zawinięta w niebieski kocyk, aż po samą głowę. Podszedłem do niej i mocno przytuliłem, całując ją w czoło.
- Dzień dobry, Luke. - uśmiechnąłem się na to, że sama z siebie to powiedziała.
- Dzień dobry, moje dwa aniołki. - odpowiedziałem natychmiast. - Jak się dzisiaj czujemy? - zapytałem, kładąc policzek na jej głowie i nadal ją przytulając.
- Tak sobie. - odparła, na co ja westchnąłem głośno. - Co się stało? - zapytała zdezorientowana, podnosząc głowę, tak aby mogła spojrzeć mi w oczy.
- Nic słońce. Nic. - uśmiechnąłem się delikatnie i znowu mocno się do niej przytuliłem, a ona oparła głowę o moją klatkę piersiową.
Staliśmy tak w ciszy przez jakiś czas. Nawet nie wiem, jak długo. Gryzłem się ze sobą przez jakąś minutę, ale postanowiłem jednak to zrobić. Chwyciłem jej podbródek i podniosłem tak bym mógł widzieć jej twarz. Nawet nie zdążyła zareagować, a ja już przywarłem do jej ust swoimi. Cieszyłem się jak dziecko, gdy w końcu oddała pocałunek. Z sekundy na sekundę stawał się co raz bardziej namiętny.
Oderwaliśmy się od siebie, oboje głośno oddychając, ale i z uśmiechami na twarzy. Znów mogłem podziwiać jej cudowny uśmiech. Jednak Clarissa jest strasznie mądra.
- Ale dobra, bo my tu buzi buzi, a ja muszę się umyć, ubrać, pomalować i posprawdzać czy wszystko mamy. - zaczęła wymieniać na palcach.
Przewróciłem teatralnie oczami na wypowiedziane przez nią zdanie. Od razu poczułem lekki ból w głowie, gdyż brunetka postanowiła mnie ukarać.
- Nie wywracaj na mnie oczu, okey? - rozkazała poważnie, ale w jej oczach mogłem dostrzec rozbawienie.
- Okey. - mruknąłem od niechcenia, przez co kolejny raz dostałem po głowie. - Kocham cię. - zaświergotałem, żeby przestała mnie już bić. I chyba mi się udało.
- Ehh.. no ja ciebie też. A mam inne wyjście. - zachichotała delikatnie, patrząc mi głęboko w oczy.
- No niestety nie masz. - zauważyłem.
- Ale dobra idę się już ogarnąć - stwierdziła i jednym płynnym ruchem wyrwała się z mojego uścisku.
Jakieś pół godziny później, gdy Sam była już gotowa i jadła śniadanie, postanowiłem ją wyręczyć i to ja właśnie sprawdzałem czy na pewno wszystko jest spakowane.
Staliśmy już przy drzwiach i wiązałem swoje trampki, gdy Summer stała obok z kluczami od mieszkania w ręce i czekała na mnie.
- Luke?
- Hmm? - mruknąłem wiążąc drugiego buta.
- Mamy ładowarki? - zapytała. Coś już tak myślałem, że o coś podobnego zapyta.
- Tak. Dwie. - poinformowałem ją.
- Stop. Wziąłeś moje witaminy? - kolejne pytanie, które mnie sprawdza.
- Tak, kochanie. Mam witaminy, nawet wziąłem drugą paczkę w zapasie, gdyby te ci się już skończyły. - zdjąłem skórzaną kurtkę z wieszaka i założyłem na siebie.
- No okey. Czyli wszystko mamy, tak? - zapytała dla upewnienia.
- Tak wszystko mamy, a teraz aniele ruszaj tyłek, bo spóźnimy się na samolot. - powiedziałem, śmiejąc się pod nosem.
Posłała mi jedno ze swoich morderczych spojrzeń i wyszła na korytarz. Wziąłem naszą wielką walizkę, przeniosłem na wycieraczkę i zamknąłem za nami drzwi na wszystkie spusty. Schowałem klucze do kieszeni, biorąc bagaż do ręki i doganiając Sam. Chwyciłem ją za rękę i skierowaliśmy się w stronę wind.
- Gotowy na miesiąc u mojej mamy? - padło pytanie od razu po tym, jak drzwi windy się za nami zamknęły.
- Powiedzmy. - odparłem niezręcznie, co wywołało tylko salwę śmiechu u zielonookiej.
Czyli już jest dobrze... chyba.
*******
Czy tylko ja cieszę się na wyjazd Luke'a do przyszłej teściowej? I jak myślicie to koniec humorków Summer, czy jednak nie?
P.S Od DZISIAJ do PIĄTKU rozdziały będą pojawiały się codziennie. Kochacie mnie?
Kocham Was,
xx
- Nat :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro