Rozdział 17
Lepiej przeczytać poprzedni, bo możecie nie wiedzieć o co chodzi. Niestety różnica dodawania między tym, a poprzednim rozdziałem jest całkiem spora. Przepraszam...
*******
*Luke*
- Summer! - krzyknąłem na moją dziewczynę.
- No co? - warknęła.
- Przestań pakować już w te walizki, bo nic oprócz ciuchów się tam nie zmieści. - zauważyłem.
Brunetka spojrzała na mnie, mrużąc przy tym oczy i wróciła do poprzedniej czynności, czyli wrzucania wszystkiego co popadnie do torby . Podszedłem do niej i złapałem do rąk ciuchy, które chciała rzucić do walizki.
- Sam kurde. Uspokój się. - westchnąłem.
Ogólnie dzisiejszy dzień nie należy do najlepszych. Summer jest dzisiaj naprawdę w podłym nastroju. Wszystko ją wkurza, denerwuję i jednym słowem lepiej do niej nie podchodzić.
Zielonooka spojrzała na mnie zdenerwowana, a widząc moją troskliwą minę, wyszła z pokoju, trzaskając przy tym mocno drzwiami. Wziąłem głęboki wdech i sam zacząłem pakować odpowiednie ciuchy na naszą podróż do Londynu. Wcześniej sprawdziłem jaka ma być tam pogoda, więc było mi trochę łatwiej z wyborem ubrań, ale w końcu to Londyn, więc pogody tam nie możesz być pewien na 100%.
Po mniej więcej godzinie pakowania, zapiąłem zamek walizki i odłożyłem ją na stojąco obok szafy.
Wyszedłem z pokoju i skierowałem się do salonu, gdzie siedziała Sam okryta kocem. Było widać, że płakała... i to dość dużo. Gdy tylko mnie dostrzegła szybko spuściła głowę na dół, patrząc tym samym na dywan. Usiadłem obok niej i objąłem ją ramieniem przysuwając do mnie. Od razu wtuliła się w moje ciało i zaczęła cichutko łkać.
- Kochanie, co jest? - szepnąłem jej cicho do ucha.
Nie odpowiedziała. Wstała tylko, zdjęła z siebie koc i poszła do łazienki, nawet na mnie nie patrząc.
Szczerze. Nie mam zielonego pojęcia co się z nią teraz dzieję.
*******
Przyznaje się... miałam bardzo duży problem z weną. Ale chyba już jest okey... chyba. Mam nadzieję.
I mam nadzieję, że jeszcze ktoś to czyta...
Bardzo krótki... ale był pisany rano, więc nie oczekujcie niczego fajnego.
Kocham Was i DO PIĄTKU (albo wcześniej),
xx
-Nat :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro