Rozdział 11
*Luke*
- Luke... - usłyszałem cichy głosik. - Luke.. - już troszkę głośniej. - Luke. Wstawaj! - ktoś krzyknął obok mnie.
Mruknąłem zły, by ta osoba dała mi spokój i obróciłem się w drugą stronę, próbując znów zagłębić się w sen. Ale po chwili poczułem zimno na całym ciele. Niestety nie chcą musiałem otworzyć oczy. Zamrugałem kilka razy by przyzwyczaić się do jasnego światła i ujrzałem nad sobą moją cudowną dziewczyną z kołdrą w ręce.
- Sam daj mi to. Chcę iść spać. - powiedziałem, zamykając oczy.
Usłyszałem, jak kołdra upada na podłogę i poczułem, jak materac obok mnie delikatnie się zapada. Znów otworzyłem oczy i spojrzałem na moją ukochaną.
- Luke! Wstań w końcu. Bo zaraz moja cierpliwość się skończy.
- Jeszcze 5 minut kochanie. - odparłem.
- Nie ma Luke, 5 minut było 5 minut temu i 10 minut temu i 15 minut temu... więc koniec. Wstajesz. - rozkazała.
- Czemu? Jest jeszcze ranek. - zauważyłem z zamkniętymi oczami.
- Nie kochanie. Jest aktualnie 12:28. - odpowiedziała.
- Czyli ranek. Dobranoc. - wyszeptałem i znów odwróciłem się w drugą stronę.
- No Luke!!! Wstawaj. Jezu, ale ty jesteś trudny. - warknęła.
- Też cię kocham myszko. - odparłem.
- Blondi wstawaj.
- Nie... - jęknąłem.
- Luke mam dość. - westchnęła za moimi plecami.
Znów odwróciłem się do niej i otwierając oczy, spojrzałem na nią zdezorientowany jej słowami.
- O co ci chodzi? - zapytałem, przecierając nadal zmęczone oczy.
- To, że jesteś w chuj trudny i mam cię dość!! - krzyknęła, wstając z łóżka.
Chwilę potem zobaczyłem, jak wściekła opuszcza sypialnie, marudząc pod nosem.
- Kobiety są trudne. - powiedziałem do siebie.
Sięgnąłem ręką moje przykrycie, które leżało na podłodze i nakryłem się, znów zasypiając.
*******
Rozdział jest krótki, ale jak myślicie co Summer ma na myśli mówiąc, że Luke jest trudny i ma go dość? Czyżby były to tylko humorki, czy coś poważniejszego?
Kocham Was,
xx
-Nat :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro