Rozdział 27
*Summer*
Ze snu wyrwał mnie charakterystyczny dźwięk dla 'Messenger'a'. Przetarłam zaspana oczy i sięgnęłam po telefon. A no tak zapomniałam wyłączyć wi-fi. To przez to, że wczoraj wieczorem przez 4 godziny pisałam z Luke'iem. Wzięłam telefon w dłonie i usiadłam na łóżku po turecku, pilnując by moje nogi nadal były zakryte, ponieważ w mieszkaniu panował straszny chłód. Spojrzałam na zegarek, który wyświetlał się na ekranie telefonu. Była godzina 4:48 rano. Jeśli to Luke to go zabiję. Kliknęłam w ikonkę 'Messeger'a' i jednak się nie myliłam. Od kogo była wiadomość? Od Luke, a jakże inaczej.
Luke7: nie mogę spać. wiem skarbie, że ty na 100% śpisz, ale ja nie potrafię. ostatnio nie mogę spać, bo przez cały czas myślę o tym, jak cholernie cie kocham i jakim jestem szczęściarzem, że cię mam. jesteś ostatnią rzeczą, o której myślę, gdy zasypiam i pierwszą, gdy się budzę. z dnia na dzień rozkochujesz mnie w sobie co raz bardziej, jeśli to wogóle możliwe. szczerze może mam tylko 18 lat, a ty 15, ale wiąże z tobą swoją przyszłość i mam nadzieję, że tak będzie. zostaniesz moją żoną i będziemy mieć razem 3 lub 5 dzieci. zamieszkamy w wielkim domu z naszymi pociechami i będziemy tam wszyscy razem szczęśliwie sobie żyć. chcę być z tobą do końca moich dni, to z tobą chcę patrzeć, jak nasze dzieci dorastają. będę się starać dawać ci wszystko co najlepsze, bo na to zasługujesz. jesteś całym moim światem i strasznie mocno cię kocham księżniczko <3.
xxSam: o ja cie Luke...
Luke7: nie śpisz? o.O
xxSam: zapomniałam wyłączyć wi-fi i się obudziłam :)
Luke7: przepraszam, że to ja cię obudziłem
xxSam: czytając tą wiadomość, widzę, że było warto :*
xxSam: w takim razie teraz ja :)
xxSam: ja też ostatnio myślę przez cały czas o tym, jak strasznie mocno cię kocham. jestem wielką szczęściarą, bo ty jesteś moim szczęściem. wystarczy, że napiszesz mi zwykłe 'hej', a ja już szczerzę się do telefonu, jak nie normalna. myślę o tobie PRZEZ CAŁY CZAS. ty już dawno mnie w sobie rozkochałeś i to tak bardzo, że to aż boli. gdyby ktoś rok temu powiedział mi, że będę miała takiego cudownego przyjaciela, jak ty to na pewno bym go wyśmiała. kocham cię bardzo mocno. <3
Luke7: aha?
xxSam: czemu 'aha'?
Luke7: przyjaciela? fajnie, nie no zajebiście! *sarkazm*
xxSam: a jak mam cię nazwać?
Luke7: no nie wiem, może powinno tam być 'chłopak'?
xxSam: nie zapytałeś mnie, czy będę twoją dziewczyną, więc nie chciałam sie wygłupić, pisząc 'chłopak'
Luke7: a no tak...
xxSam: co?
Luke7: zapomniałem, że dla was to nie jest takie oczywiste, jak dla facetów...
xxSam: co masz na myśli?
Nie uzyskałam odpowiedzi, więc zrezygnowana odłożyłam telefon na stoliczek obok łóżka. Leżałam i czekałam na odpowiedz, gdy mój telefon zaczął dzwonić. Luke. Nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Tak? - zapytałam.
- Kocham cię strasznie mocno i chcę cię zapytać w sumie to po raz drugi. Chcesz być ze mną? - zapytał i było czuć nadzieję w jego głosie.
- Tak!!! - krzyknęłam do telefonu tak głośno, że prawdopodobnie obudziłam i Calum'a i Cler, ale nie przejmowałam się tym zbytnio teraz.
- Kocham cię księżniczko. - odpowiedział i było słychać, że odetchnął z ulgą.
- Ja ciebie też blondynko. - zaśmiałam się.
- Ej! - obużył się, ale mogłam wyczuć, że się uśmiecha.
- No co? Jesteś moją blondynką.
- No jestem. Poczekaj poprawię swoje cycki, bo mi się stanik wpija. - odparł niebieskooki, próbując naśladować kobiecy głos.
- No i Hemmings zepsułeś atmosferę, ale czekaj blondynko, bo mi powoli przez twoje cycki kolega się budzi. - odpowiedziałam, naśladując męski głos, ledwo powstrzymując śmiech.
- O mój boże!!! - później usłyszałam tylko śmiech blondyna przez słuchawkę. - Nie mogę... kochanie, że tak to ujmę... rozjebałaś system. - śmiał się, a ja od samego słuchania, zaczęłam się śmiać razem z nim.
- No co nie chciałabyś mi blondynko postawić namiotu? - wtedy już nie wytrzymałam i zaczęłam się głośno śmiać, a blondyn razem ze mną.
- Nie no jasne, że bym chciała. - odparł, zaznaczając ostatnie słowo dosadnie kobiecym głosem.
- Postawisz mi namiot, jak wrócisz. - odpowiedziałam, wciąż się śmiejąc.
- Jasne kochanie. - próbował naśladować kobiecy, piskliwy głosik. - Ale!! Czekaj. Stop... - przerwał na chwilę. - Czy ty mi coś sugerujesz?
- Zdecydowanie. - odpowiedziałam już spokojna.
- Jak już to ty postawisz namiot mi, chyba, że wątpisz w moją męskość. - odpowiedział całkowicie poważnie.
- Skąd bym śmiała wątpić. - zniżyłam głos.
- O jezu. Nie wiem, ale mam dziwną myśl, że właśnie masz chcicę. - stwierdził, wypowiadając każde słowo powoli i nie pewnie.
- Oj, mam skarbie. Na ciebie cholerną. - westchnęłam.
- Kurwa! - krzyknął blondyn szeptem.
- Co się dzieję? - odpowiedziałam zaniepokojona.
- Zaraz będę mieć ja namiot jeśli nie przestaniesz tak mówić. - warknął.
- Oj kotku, gdybyś tu był nawet nie wiesz ile by się działo w tym momencie. - na koniec dosadnie westchnęłam, na co usłyszałam jęknięcie po drugiej stronie telefonu. - Czy ty teraz robisz sobie dobrze? - zapytałam nie dowierzając.
- Nie, ale jeśli się nie uspokoisz to będę musiał! - krzyknął na mnie szeptem.
- A to już będzie twoja sprawa, czy będzie stał, czy leżał. - wybuchłam nie pohamowanym śmiechem.
- Ha, ha. Jakaś ty zabawna. - odparł urażony.
- Kooochaam ciiiię. - przedłużyłam, uśmiechając się, jak głupia, choć wiedziałam, że tego nie zobaczy.
- Ja ciebie też. - było słychać po jego głosie, że się właśnie uśmiecha.
- Więc dobranoc. Bo jest 5:32, a ja wstaję o 6:50, więc żegnam.
- Dobranoc.
Nacisnęłam czerwony klawisz i odłożyłam telefon na swoje poprzednie miejsce.
'Jak ja za nim tęskniłam' - i to było ostatnie o czym pomyślałam, ponieważ dopadł mnie sen.
*******
I co myślicie o tym rozdziale? Wreszcie nasz Lummer, już tak oficjalnie!!!
Kocham was,
xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro