Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 41

*Summer*

Siedzimy wszyscy w salonie, a ja dodatkowo na kolanach Lukey'a. Jest tu cała rodzina - Liz, Andrew, Ben, Jack i Celest, dziewczyna Jack'a. Siedzimy wszyscy, po wspólnej Wigilii zajmując dwie kanapy, które znajdują się w salonie. Jestem zaskoczona, bo wszyscy pomimo mojego wieku, traktowali mnie, jak równego sobie, co było dla mnie strasznie miłe, a jednocześnie było to dla mnie ważne, bo dawali mi tym znak, że mnie zaakceptowali, co było najważniejsze.

- Jack! - krzyknęła Celest, wstając z kolan średniego Hemmings'a i uderzając go w ramie.

Wszyscy patrzymy na nich zdezorientowani, a po chwili Ben zaczyna się głośno śmiać, a my wszyscy razem z nim, nie wiedząc nawet z czego.

- Braciszku mógłybyś nie szeptać takich rzeczy przy całej rodzinie. To co się dzieje w waszej sypialni, niech tam zostaje. - śmiał się, trzymając za brzuch.

- Ben opanuj się! - krzyknęła pani Liz, próbując udawać złą, ale widać było, że sama zaraz nie wytrzyma i zacznie się śmiać.

- No co ja mówię tylko tak, jak jest. - powiedział, wzruszając ramionami najstarszy z braci.

- Ale siedzi tu Summer, która na pewno nie ma zamiaru słyszeć twoich zboczonych tekstów Ben. - westchnęła kobieta.

- Tak właściwie to ona już słyszała gorsze teksty... - zaczął Luke, ale Jack mu przerwał w połowie zdania.

- No na pewno, w końcu jest twoją dziewczyną. - powiedział rozbawiony.

- Ha, ha, ha... nie. Chodzi bardziej o Hood'a, który codziennie składa przy nas dziwne propozycje Clarissa'ie. - zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam.

- Akurat to prawda. - westchnęłam. - Jego nie da się ogarnąć. - dodałam, kręcąc głową ze zrezygnowaniem.

- W sumie to Hood, więc powiedzienie, że jego się nie da ogarnąć, nie ma porównania z tym co on odwala, czasem. - stwierdził blondyn, któremu siedziałam na kolanach.

- Masz 100% rację. On jest jeszcze bardziej zboczony niż ty, a ja myślałam, że to nie możliwe. - zaśmiałam się, a cała rodzina Hemmings'ów ze mną, oprócz mojego chłopaka.

- Ha, ha skarbie jesteś taka zabawna. - powiedział sarkastycznie i walnął mnie delikatnie w ramie.

- Wiem. Nie musisz mi tego mówić. - uśmiechnęłam się do niego szeroko.

- I ta twoja skromność. - westchnął.

- Wiem, że jestem skromna. Tego też nie musisz mi mówić. - uśmiechnęłam się znowu, a chłopak walnął się otwartą dłonię w czoło, na co ja zaczęłam się jeszcze głośniej śmiać.

- Co ja z tobą mam. - usłyszałam, jak blondyn wzdycha.

- I tak mnie kochasz. - pogładziłam jego policzek.

- No i to nie wiesz, jak bardzo. - przy tych słowach cmoknął mnie przelotnie w usta.

Uśmiechnął się do mnie słodko, co oczywiście odwzajemniłam. Wtuliłam się mocno w jego klatkę piersiową.

- Kocham cię Lu. - szepnęłam.

- Ja ciebie też moja księżniczko. - usłyszałam, jak chichota, na co sama pod nosem się zaśmiałam.

Wtuliłam się w jego koszulkę, zaciągając się jego zapachem. Ignorując wszystkich, odpłynęłam w sen.

*******

Wiem ostatnio są krótsze rozdziały, ale powoli zbliżamy się do końca i chcę wam to jakoś wynagrodzić. Za chwilę pojawi się propozycja.

I żeby nie było w rozdziale miały być prezenty, ale kompletnie nie miałam na to pomysłu. Mam nadzieję, że wybaczycie.

Kocham was,

xx

-Nat



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: