Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 38

*Summer*

Zaczęło budzić mnie światło słoneczne wpadające przez nie zasłonięte okno. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Luke'a nigdzie nie było, zmarszczyłam brwi, bo w końcu to jego pokój. Gdzie go wcięło?

Zturlałam się z łóżka i wyszłam z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Poszłam w kierunku schodów, schodząc do kuchni, gdzie zobaczyłam zmęczonego i zapłakanego Hemmings'a. Podeszłam szybko do niego i przytuliłam, na co on jeszcze mocniej się we mnie wtulił.

- Co jest gwiazdeczko? - potarłam jego plecy.

- Boli. - załkał.

- Wiąłeś jakieś tabletki? - zapytałam.

- Tak, już chyba 4 przeciwbólowe. - wyjąkał.

- Choć położymy się na kanapie, a ja zrobię ci herbatę miętową i będzie lepiej, okey?

- Okey.

Poszliśmy do salonu. Położyłam go na kanapie i nakryłam kocem, całując w czoło. Wróciłam do kuchni i wstawiłam wodę w czajniku. Otwarłam wiszącą szafkę i ledwo sięgnęłam pudełko saszetek herbaty miętowej, sięgnęłam później do drugiej szafki i wyjęłam z niej kubek. Włożyłam saszetkę do kubka, gdy woda się zagotowała. Zalałam i wyjęłam torebkę i ruszyłam do Luke'a.

- Proszę kochanie. - uśmiechnęłam się i położyłam mu kubek herbaty na stoliku przed nim.

- Dziękuję aniołku. - próbował się do mnie uśmiechnąć, ale wyszedł z tego tylko grymas.

- A co się stało, że tak źle teraz zareagowałeś na alkohol? - zapytałam. - Przecież kiedyś więcej piłeś. - zauważyłam.

- Jeszcze nigdy nie wypiłem całej butelki whisky sam. - odpowiedział. - Najwięcej, jak do tej pory, nie licząc wczoraj to wypiłem 1/4 butelki, a nie całą. A i tak po tym 1/4 miałem niezłego kaca, a teraz to już jest masakra.

- Będzie dobrze słońce, uwierz mi już niedługo minie. Ale ja mam inne pytanie, bo my mieliśmy jechać dzisiaj do twoich rodziców. - przypomniałam.

- Tak wiem, ale spokojnie już się tym zająłem, jak spałaś. - odpowiedział.

- Jak się tym zajęłeś? Co zrobiłeś? - pytania padały jedno po drugim z moich ust.

- Zadzwoniłem i zmieniłem bilety z dzisiaj na jutro, więc samolot mamy jutro o 11:00 rano. - poinformował mnie.

- Okey. - westchnęłam.

- Kocham cię, wiesz o tym. - odpowiedział wtulając się we mnie, gdy usiadłam koło niego na kanapie.

- Też cię kocham Lu. Strasznie mocno skarbie. I wiem o tym, że mnie kochasz. - uśmiechnęłam się szeroko do niego, co on odwzajemnił, ale delikatnie się uśmiechnął, bo niestety przy takim bólu, to i tak był wyczyn.

*******

I mamy 38 i znów takie LUMMER!!! 

Kocham was,

xx

-Nat



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: