Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12

*Summer*

Obudziłam się o 7. Nie mogłam spać, kręciłam się jakąś godzinę. I, gdy w końcu na zegarku wybiła 8:20, zorientowałam się, że muszę iść do szkoły. Ale przecież nie mogę skoro dziś rano mam wrócić do domu. A dobra, nie idę dzisiaj też do szkoły to, tylko dwa dni. Nic mi nie będzie.

Otworzyłam drzwi i nasłuchiwałam czy Justin już wstał. Ale spotkała mnie głucha cisza, więc na pewno jeszcze śpi. W takim razie obeszłam cały dom i pozbierałam swoje rzeczy. Wróciłam do pokoju i spakowałam wszystko do toreb. 

Stwierdziłam, że potrzebuję prysznic. Wzięłam czyste ubrania i udałam się do łazienki. Szybko się z tym uwinęłam, do tego umyłam jeszcze zęby i rozczesałam włosy. Wyszłam, kierując się do kuchni, gdzie siedział blondyn. Tak jak się spodziewałam nawet na mnie nie spojrzał.

- Nie bądź taki. - podeszłam do niego.

- Ale jaki? - zapytał zimno.

- Taki oziębły w stosunku do mnie. - odparłam ze łzami w oczach. - Może nie znam cię długo, ale zdążyłam się do ciebie przyzwyczaić. Zależy mi na tobie. - on nic nie powiedział, tylko mnie przytulił. Staliśmy tak chwilę w milczeniu, które przerwał chłopak.

- Wiem, zachowuję się niedojrzale, ale boję się, że mnie zostawisz. A nie oszukujmy się mi też na tobie zależy. - mówił, gładząc mnie po plecach.

- Justin, mówię to poraz setny, że ja cię nigdy nie zostawię. - odpowiedziałam, patrząc mu w oczy.

- Wiem, ale tyle osób już odemnie odeszło, a ja nie chcę, żebyś była następna. - przytulił mnie mocniej.

- Nie będę... - pogłaskałam go po policzku i uśmiechnęłam się smutno, co Justin również uczynił.

- Jesteś najlepsza. - posłał już ten swój cudowny, szczery uśmiech.

- Wiem. - zaśmiałam się.

Staliśmy chwilę w milczeniu, wtuleni w siebie, aż nie przerwałam.

- Obiecałam, że rano do nich wrócę.

- Okey. - oderwał się odemnie.

- Justin... - przytrzymałam jego rękę, a on posłał mi tylko zdziwiony wyraz twarzy. - To, że znów z nimi zamieszkam nie znaczy, że cię zaniedbam, okey? Nadal będziemy pisać, ty będziesz przychodził do mnie, ja do ciebie. I wszystko będzie okey. - uśmiechnęłam się kojaco.

- Okey. Ale będę tęsknił.

- Ja też, ale zawsze możesz do mnie zadzwonić lub przyjechać. Jesteś u mnie mile widziany. - zaśmialiśmy się teraz oboje.

- No nie wiem, czy ten Luke będzie szczęśliwy, jak u was będę.

- A walić go. - machnęłam ręką, na co Bieber od razu zaczął chichotać. - O co ci chodzi? - zapytałam nie dokońca wiedząc co ma na myśli.

- Ja rozumiem, że jest to twój były, ale żeby mu, aż walić. To niegrzeczne Sam. - śmiał się w najlepsze.

- Żebym za chwilę tobie nie waliła, okey? - zapytałam groźnie, ale dało się wyczuć w mojej wypowiedzi nutkę rozbawienia.

- Uuuu... Będzie ostro. - wtedy oboje już nie wytrzymaliśmy i zaczęliśmy śmiać się jak opetani.

- Dobra Jus, bo mu tu tak żartujemy, a ja już powinnam być w moim mieszkaniu. - odparłam, i jak na zawołanie i mi, i blondynowi zepsuł się humor.

- No wiem. To dalej idź po torby, a ja cię zawiozę, okey?

- Okey. - pokiwałam głową i poszłam na piętro.

Wzięłam swoje dwa pakunki i zeszłam na dół, gdzie stał już gotowy brązowooki. Odłożyłam torby na chwilę. Założyłam na siebie kurtkę i buty. Justin w międzyczasie wziął moje rzeczy i poszedł do auta, mówiąc, że mam zakluczyć mieszkanie. Tak też zrobiłam i udałam się śladami chłopaka. Justin czekał na mnie pod apartamentowcem w swoim czarnym Jeep'ie. Widziałam, że robi coś na telefonie. Weszłam do środka, zapięłam pasy, a Bieber ruszył w stronę mojego mieszkania.

- Boję się. - powiedziałam, przerywajac ciszę.

- Dasz radę. Jak wejdziesz i przeżyjesz pierwsze 5 minut, to później będzie dobrze. A jak nie to zadzwoń, przyjadę zrobić porządek. - zaśmialiśmy się oboje.

*******

- A może wejdziesz? - zapytałam, gdy byliśmy już pod budynkiem.

- Może innym razem. - uśmiechnął się.

- Ale i tak kiedyś tam wejdziesz, a ja tego dopilnuję. W końcu, gdy tam wejdę, na pewno zostanę przez Cler zasypana pytaniami, kiedy cię pozna. - za samą myśl, zachichotałam.

- Okey, ale kiedy indziej. Okey?

- No okey. Widzę, że cię nie przekonam. - westchnęłam zrezygnowana.

- Następnym razem. Obiecuję.

- No dobra. To pa. - przytuliłam go poraz ostatni i wyszłam z auta.

Wzięłam swoje torby z tylnego siedzenia. I weszłam do budynku. Szybko pokonałam schody. Stanęłam przed drzwiami, mieszkania mojego i Cler, ale teraz to w sumie naszej czwórki. Powoli otworzyłam drzwi i weszłam do środka.

*******

Wiem, ten jest nudny, ale następny będzie lepszy, zdecydowanie lepszy.

Kocham was,

xx


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: