Rozdział Szósty
— Oglądaj!
Maria odwróciła ekran swojego laptopa w moją stronę. Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem, nie rozumiejąc po co wezwała mnie do siebie w poniedziałek rano, jeszcze przed rozpoczęciem lekcji, ale Walszewska najwidoczniej nie zamierzała tłumaczyć swojego zachowania.
— Oglądaj — powtórzyła.
Na ekranie pojawił się 7+minutowy filmik na YouTubie z popularnego programu śniadaniowego z wczorajszą datą w tytule oraz nazwiskiem, którego zdecydowanie nie chciałam oglądać.
Mogłam się domyślić, że ma to coś wspólnego z Witem Braunem. Przewróciłam oczami i kliknęłam „odtwórz".
Na kanapie w studiu siedziała dwójka dziennikarzy: młoda, rudowłosa kobieta, której nazwiska nie pamiętałam i Jonasz Więcek, współtwórca i dziennikarz jednego z najbardziej znanych i lubianych przez Polaków programów telewizji śniadaniowej.
Naprzeciwko w ciemnych okularach siedział Wit Braun. Ubrany był w ciemne jeansy i białą koszulkę z logo "Guns'n'Roses", długie nogi skrzyżowane w kostkach wyciągnął przed siebie, jedną rękę oparł o biodro, druga zwisała leniwie z oparcia kanapy.
Nigdy nie byłam ekspertką w odczytywaniu mowy ciała, ale patrząc na ten obrazek, każdy byłby w stanie odczytać negatywne fluidy wysyłane Brauna, które aż krzyczały w niemym przekazie prosto z ekranu.
Jonasz Więcek: A już po przerwie naszym gościem będzie Witold Braun, gitarzysta legendarnego zespołu Inhuman, który opowie nam o swoich planach na najbliższe miesiące, nadchodzących projektach i pracy nauczyciela. Tak, dobrze słyszeliście. Pracy nauczyciela! Zostańcie z nami!
Opowie o pracy nauczyciela? O co do cholery chodzi? Spojrzałam w stronę Marii, która bez słowa wyjaśnienia dotknęła sugestywnie komputera, zmuszając mnie do dalszego oglądania.
Rudowłosa dziennikarka: Od kilku tygodni jesteś pedagogiem w prywatnej szkole muzycznej. Co cię skłoniło do takiej zmiany? Jednego dnia grasz koncerty dla setek tysięcy fanów, a następnego sprawdzasz kartkówki i zadajesz zadania domowe?
Braun: To nie do końca tak. Chciałem spróbować czegoś innego. Podzielić się swoją wiedzą i umiejętnościami. To ciekawe wyzwanie, jak zauważyłaś zupełnie odmienne od tego, co dotychczas robiłem, ale uważam, że warto czasem wyjść ze swojej strefy komfortu i otworzyć na nowe doświadczenia.
Rudowłosa dziennikarka: À propos wychodzenia ze strefy komfortu. Czy to prawda, że zdecydowałeś się wziąć udział w najnowszej edycji "Tańca z Gwiazdami"?
Braun: Słucham?
Jonasz Więcek: Nasze źródła podają, że będziemy mieli okazję oglądać cię na parkiecie w tangach i fokstrotach już za kilka miesięcy.
Braun: Wasze źródła są wyjątkowo niewiarygodne.
Rudowłosa dziennikarka: Więc to nieprawda?
Braun: Zdecydowanie nie. W tym momencie skupiam się na pracy z młodzieżą. Dzieciaki z Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej II stopnia im. Wandy Kossak w Poznaniu są bardzo utalentowane, to dla mnie zaszczyt, że mogę z nimi pracować. Mam nadzieję, że wspólnie uda nam się stworzyć ciekawy projekt.
Więcek: Jeśli już jesteśmy przy przyszłych projektach... Co dalej z Inhuman? Co z trasą koncertową zaplanowaną na marzec?
Braun: (ściąga okulary i patrzy prosto w oczy dziennikarzowi) Nie będę o tym rozmawiał. Jak już mówiłem, skupiam się teraz na pracy z młodzieżą.
Więcek: Tak, tak, oczywiście, ale chyba nie zaprzeczysz, że cała Polska, ba! cały świat czekają na informacje co dalej z zespołem. Czy to koniec "Nieludzkich"?
Braun: Powiedziałem, że nie będę o tym rozmawiał!
Więcek: Jak odniesiesz się do informacji, że twój kolega z zespołu Eryk Biliński już nigdy nie wróci do pełnej sprawności po wypadku, w którym również uczestniczyłeś? Nasze źródła twierdzą ...
Braun: Gówno mnie obchodzą wasze źródła! Ostatni raz powtarzam: NIE- BĘDĘ -O -TYM - ROZMAWIAŁ!
Więcek: Co z resztą kolegów z zespołu? Czy Inhuman znajdzie nowego wokalistę? Czy plotki o tym, że Robert Recek dołączy do składu "Ismaela" są prawdziwe?
Braun: (wstaje gwałtownie, jego pięści są zaciśnięte) Jesteś głuchy? NIE BĘDĘ O TYM ROZMAWIAŁ.
Rudowłosa dziennikarka: Spokojnie, spokojnie. Wróćmy może...
(Braun wstaje z kanapy, odłącza mikroport i wychodzi ze studia)
Więcek: Cóż, jak państwo widzą, Wit Braun właśnie wyszedł ze studia. Nie udało nam się uzyskać odpowiedzi na pytania nurtujące wszystkich fanów Inhuman - co dalej z zespołem. Czy to możliwe, że legendarni "Nieludzcy" już nigdy nie pojawią się na scenie?
Rudowłosa dziennikarka: A już po krótkiej przerwie porozmawiamy o tym, jak nasza dieta wpływa na nasze życie seksualne. Zostańcie z nami.
— To katastrofa! Katastrofa! Nie miałam bladego pojęcia, że... wykorzystałam wszystkie przysługi, żeby załatwić ten wywiad, a on...
Maria przechadzała się po pokoju, trzymając się na głowę.
— To pani załatwiła ten wywiad? — zapytałam. — Dlaczego?
— A jak ci się wydaje, Helenko? Płacimy mu małą fortunę, chciałam, żeby przyciągnął uwagę do naszej szkoły. Dobrze wiesz, że na początku listopada organizujemy coroczną zbiórkę na cele statutowe szkoły, potrzebni nam są sponsorzy! Bogaci, wpływowi sponsorzy! Myślałam, że jeśli wystąpi w ogólnokrajowej telewizji to ... — Kobieta nie dokończyła, ale zaczęła w kółko powtarzać katastrofa.
Cóż, trudno było się z nią nie zgodzić. Patrząc na rosnącą liczbę wyświetleń filmiku, Witek Braun bez wątpienia zwróci na siebie uwagę i znajdzie się na językach. Nie była to jednak promocja, na jaką liczyła Walszewska.
— Musimy jakoś uratować tę sytuację — krzyknęła Maria. — Odebrałam wczoraj dwa telefony od zaniepokojonych przyjaciół naszej akademii i powiem jedno, nie wygląda to dobrze! Przewodnicząca rady rodziców zapowiedziała się dzisiaj na wizytę i jestem pewna, że nie chce rozmawiać o wysokości składek na komitet rodzicielski!
— Rozmawiała z nim pani?— zapytałam nieśmiało.
Kobieta posłała mi takie spojrzenie, że natychmiast miałam ochotę cofnąć czas i w ogóle nie otwierać ust.
— A o czym tu rozmawiać? No o czym? Co się stało, to się nie odstanie, teraz musimy zrobić wszystko, powtarzam wszystko, żeby uwaga mediów skupiła się na naszych uczniach, naszych projektach.
Czy Walszewska nie zdawała sobie sprawy, że zatrudniając znanego na całym świecie muzyka cieszącego się nie najlepszą sławą, będziemy musieli mierzyć się ze złym PR-em? Show-biznes w dzisiejszych czasach był po prostu okrutny. W dobie internetu w kilka chwil z ulubieńca tłumów mogłeś stać się persona non grata. Jedno złe posunięcie, jedna nieprzemyślana decyzja i bum! Spadasz z piedestału na samo dno.
Nie bez powodu każdy, kto kiedykolwiek spróbował swoich sił w świecie filmu i muzyki powtarzał, że trzeba mieć grubą skórę i twardą dupę.
— Musisz z nim porozmawiać, wytłumaczyć, nie wiem. Wymyślcie coś, żebym nie musiała się wstydzić przed naszymi sponsorami— dodała Walszewska.
— Ja?! Ja mam z nim porozmawiać?— zapytałam.
— Helenko, ja nie mam ochoty nawet na niego patrzeć! Jestem tak wściekła, że mogłabym powiedzieć o dwa słowa za dużo!
Przez moment zastanawiałam się jak mam zakomunikować Marii, że nie jestem najtrafniejszym wyborem w tej materii. Właściwie to byłam najgorszym z możliwych wyborów, patrząc przez pryzmat interakcji z krnąbrnym muzykiem. Zdawałam sobie jednak sprawę, że tego wymaga ode mnie moja praca. I jeśli faktycznie wywiad odbił się tak złym echem jak twierdziła Maria wiedziałam, że muszę stanąć na wysokości zadania i spróbować jakoś to naprostować.
Skinęłam głową na znak zgody.
Kochałam swoją pracę, naprawdę ją uwielbiałam, choć czasem były takie momenty, że wolałabym teleportować się na inną planetę.
Widmo rozmowy z Braunem bez dwóch zdań zaliczało się do tej kategorii. Wzięłam głęboki oddech, przygotowując się na wejście do jaskini lwa.
**************************
Dasz radę, dasz radę! Oddychaj, tylko spokojnie. Bądź miła, uśmiechaj się i pod żadnym pozorem nie daj się sprowokować!
Ostatnia lekcja Brauna skończyła się niecałe 5 minut temu. Stałam na korytarzu i widziałam zapalone światło w Auli B, ale nie mogłam zmobilizować się, żeby tam wejść.
Co, do cholery, miałam mu powiedzieć? Uczniowie opuścili już szkolne korytarze, puste ściany i wizja nieprzyjemnej rozmowy przyprawiały mnie o dreszcze. Zrobiłam kilka kroków w przód, w przeszklonej części drzwi zobaczyłam swoje odbicie. Wyglądałam na przerażoną niczym idąca na rzeź owieczka. Zielone, duże oczy przepełnione były paniką.
Opanuj się! Dasz radę!
Usłyszałam głosy i pomyślałam, że Braun nie jest sam, dopiero po chwili zrozumiałam, że rozmawia przez telefon. Podniesiony głos i przekleństwa sugerowały, że nie jest to przyjazna pogawędka o pogodzie.
—Mówiłem ci, powtarzałem tysiące, kurwa, razy, że to zły pomysł.
—Rado, wiesz, jaki jest Więcek, to pieprzony rekin, jak tylko zwęszy krew, od razu atakuje, a wy wysłaliście mnie tam na rzeź.
—A czego się spodziewałeś? Czego?!
Wiem, że nie powinnam była podsłuchiwać i chociaż mój mózg podpowiadał, żeby ewakuować się stamtąd jak najszybciej, moje ciało zdecydowało się zignorować głos rozsądku. Racjonalizowałam swoją obecność tym, że przecież rozmowa między mężczyznami dotyczyła nieszczęsnego wywiadu.
—Nie zamierzam wydawać żadnego oświadczenia! Kto, do kurwy nędzy będzie chciał to czytać?! Mówiłem ci, że tak będzie! Nikogo to nie interesuje. Wszystko, na czym im zależy to pikantne szczegóły dotyczące wypadku i jego konsekwencji.
—Rado... czy... czy to prawda? To co Więcek powiedział o Eryku? Czy on naprawdę...?
Zdecydowanie nie powinnam być świadkiem tej rozmowy, bałam się jednak poruszyć, żeby nie zdradzić swojej obecności. Braun wyglądał na załamanego, przez dłuższą chwilę słuchał tego, co mówił Rudnicki po drugiej stronie słuchawki, ale w pewnym momencie zaklął i rzucił telefonem o ścianę.
Gwałtowność jego reakcji tak mnie zaskoczyła, że musiałam wydać z siebie jakiś nieokreślony dźwięk, bo głowa Brauna natychmiast odwróciła się w moim kierunku w poszukiwaniu źródła hałasu.
W pierwszej sekundzie jego wyraz twarzy wskazywał czystą furię, kiedy jednak rozpoznał, kto miał czelność wtargnąć do auli, jego mina nieco złagodniała.
— Wyciągnęłaś najkrótszą słomkę?— zapytał.
— Słucham?
— Wnioskuję, że to ciebie spotkał zaszczyt przekazania mi radosnych wieści. Ma to sens.
Radosnych wieści? Jaki sens?
— Nie rozumiem.
Uśmiechnął się kwaśno.
— Przyszłaś zakomunikować mi, że... hmm, niech pomyślę, moje zachowanie podczas wywiadu było niedopuszczalne, bla bla bla, naraziłem was na szkodę, bla bla bla, nie takie są wasze oczekiwania w stosunku do współpracy ze mną, bla bla bla i będziemy musieli się pożegnać — sprecyzował.
— Nie.
— Nie?
— Znaczy tak. I nie.
Spojrzał na mnie skonsternowany, starając się zrozumieć, co miała znaczyć moja pozbawiona sensu odpowiedź.
— Panie Witku...— zaczęłam łagodnie.
— Panie Witku? — Zaśmiał się szyderczo. — Przezabawne. W wolnych chwilach jesteś komikiem? O ile dobrze pamiętam, ostatnim razem miałaś wiele do powiedzenia na temat, czekaj, jak to było, niech tylko sobie przypomnę... "mojej pijanej dupy"? Tak to szło? Darujmy sobie konwenanse.
— Chyba powinnam przeprosić za swoje zachowanie— powiedziałam cicho.
— Chyba?— zapytał.
Wzięłam głęboki oddech. Nawet jeśli uważałam, że moje słowa nie leżały zbyt daleko od prawdy, w obecnej sytuacji priorytety nieco się zmieniły. Musiałam pamiętać o reputacji szkoły, o zapewnieniu jej niezbędnych do funkcjonowania funduszy.
— Nie powinnam była tego mówić. Przekroczyłam granicę. Przepraszam.
Starałam się brzmieć najszczerzej, jak to możliwe licząc, że Braun po prostu przyjmie przeprosiny i będziemy mogli zająć się sprawą wywiadu.
— Nie powinnaś. Co nie zmienia faktu, że powiedziałaś dokładnie to, co myślisz.
Zacisnęłam usta, aby powstrzymać się przed wejściem w tę bezsensowną dyskusję.
— Powiedz to. Powiedz to, co chcesz powiedzieć. Nie powstrzymuj się przez wzgląd na mnie. Jestem dużym chłopcem, poradzę sobie— powiedział, patrząc mi prosto w oczy.
Rzucał mi wyzwanie. Prowokował. Po raz kolejny chciał, abym straciła nad sobą panowanie.
W myślach policzyłam do dziesięciu i pokręciłam głową.
— Dlaczego nie? Wcześniej nie miałaś z tym problemu. Śmiało! Chcę wiedzieć, co myślisz o tej sytuacji. O tym wywiadzie.
— Tak naprawdę to nie chcesz wiedzieć, co myślę. Walszewska uważa, że...
— Nie interesuje mnie, co uważa Walszewska! Chcę wiedzieć, co ty myślisz.
Ton jego głosu przestał być spokojny i opanowany. Szukał sposobności do kłótni. Kłótni, która z pewnością przyniesie tylko więcej szkody niż pożytku. Kłótni, w którą nie zamierzałam się angażować.
Nic nie mów, nic nie mów, nic nie mów. Zmień temat albo najlepiej po prostu milcz!
Nie był to pierwszy i na pewno nie ostatni raz, kiedy nie posłuchałam swojego wewnętrznego głosu. Zanim zdążyłam się opanować, słowa zaczęły płynąć same.
— Chcesz wiedzieć, co myślę? W porządku. Myślę, że popełniłeś błąd, zgadzając się na pracę w naszej szkole. Rozumiem, że zależy ci na dobrej prasie, poprawie wizerunku i tak dalej, ale w tym wypadku to dzieciaki powinny być priorytetem. Nie ty. Uczniowie. To dla nich szukamy grantów, sponsorów, użeramy się z przesadnie ambitnymi rodzicami, zostajemy po godzinach, żeby mogły spędzić więcej czasu, grając na instrumencie. Jesteśmy dla nich nie tylko nauczycielami, ale i motywatorami, powiernikami i autorytetami. To od nas zależy, jak potoczy się ich dalsza kariera, to my siedzimy w pierwszych rzędach na konkursach i recitalach, to na naszym ramieniu się wypłakują, z nami dzielą się sukcesami i porażkami.
Jeśli ktoś nie potrafi przychodzić punktualnie na zajęcia, nie potrafi podejść do swojej pracy i obowiązków poważnie, a traktuje ją tylko w kategoriach poprawy wizerunku, to nigdy nie będzie takim pedagogiem, jakiego potrzebują nasi uczniowie.
Czy ty naprawdę nie widzisz, że oni patrzą na ciebie jak na Boga? Zdajesz sobie sprawę, jaki masz na nich wpływ? Myślę, że w ogóle nie powinieneś wchodzić do sali lekcyjnej, zanim nie uporasz się z własnymi demonami. To właśnie myślę — zakończyłam.
Mężczyzna stojący przede mną zrobił mimowolny krok w tył, a na jego twarzy malowało się niedowierzanie. Nie miałam pojęcia, czego się spodziewał, prowokując mnie do wygłoszenia mojego monologu, ale sądząc po jego minie, był więcej niż zaskoczony.
Dłonie zacisnął w pięści, oczy miał zaciśnięte tak mocno, że na jego twarzy pojawiły się zmarszczki mimiczne.
— Nie chciałam tego mówić, ale nalegałeś — Wzruszyłam ramionami.
— Nic nie wiesz o moich demonach— wysyczał przez zaciśnięte zęby.
— Masz rację. Ty jesteś ekspertem. Dlatego lepiej zrób coś z nimi, zanim pożrą cię żywcem.
Nie czekając na odpowiedź z jego strony, jak gdyby cała nasza rozmowa nie miała miejsca, najzwyczajniej na świecie wyszłam, zostawiając Brauna i jego demony w Auli B.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro