Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*2*

Harry nie miał pojęcia co się dzieje. Leżał w izolatce w Szkrzydle Szpitalnym, potwornie się nudził, bo nie mógł spać, a także nie mógł wstać, ani nawet podnieść ręki, by poprawić sobie denerwujący kosmyk kujący go w oko. Starał się chociaż machnąć głową, by go odpędzić, a nawet mu się udało, ale poczuł się zmęczony. Przez zwykłe machnięcie głową. Było z nim coś nie tak, ale nikt nie chciał mu powiedzieć co się dzieje. Co jakiś czas dostawał sił, ale nim zdążył wstać, czy cokolwiek zrobić to one go opuszczały i ponownie czuł się jak roślinka. Może powinien poprosić panią Pomfrey o jakiś eliksir bezsennego snu, by się tak nie nudzić... Poważnie, no nie pamiętał co się działo, że czuje się tak źle, więc nie mógł tego roztrząsać.
Pamiętał jedynie, że walczył z Voldemortem.
Właśnie. Co z tym beznosym wężem? I dlaczego profesor Snape żyje? Przecież Nagini go pokąsała, umierał na ich oczach, naprawdę nic z tego nie rozumiał.
Na początek dobrze by było sobie to poukładać w głowie. Skoro i tak nie ma nic innego do roboty... Więc zaczął.

Po jakimś czasie, nie miał pojęcia jakim, godzinie, pięciu minutach, pięciu godzinach, ktoś wszedł. Podniósł powieki z trudem i spojrzał na pielęgniarkę. Rzuciła na niego zaklęcie sądujące, a jak wrócił do niej promyk to westchnęła. Nic się nie zmieniło w jego stanie, skoro ma taką reakcję...

- Nudzisz się, co? - pyta i podparła się pod boki odchylając głowę najwyraźniej zmęczona. - Myślę, że Cię przeniesiemy, tutaj nie będzie Ci fajnie, nudno, to przede wszystkim. Porozmawiam z Minewrą. - oznajmiła i odwróciła się na pięcie. Chłopak znowu pogrążył się w myślach, gdy ta wyszła. Matko, co to się działo... Nic nie rozumiał.

***
Był bardzo niezadowolony, gdy Minewra zrobiła przemeblowanie w jego sypialni. Zostawiła szafę, drugie łóżko, A te jego zmniejszyła. I jak on miał się teraz wyspać?! Powinien odpoczywać, sama tak powiedziała, a teraz skurczyła mu łóżko! Idiotka!

- Możesz mi łaskawie wytłumaczyć co Ty kurna robisz? Po co mi dwa łóżka, dwie szafy, a w gabinecie dwa biurka?! - warknął na niego ostro.

- Oh... faktycznie masz rację. To nie rozsądne, jesteś nauczycielem.... mogli by zacząć plotkować. Dobrze, dobrze, wymyślę coś innego.... Przenoszenie go do Twojego pokoju nie jest rozsądne.

- Do MOJEGO POKOJU?! Czy Ty kurwa oszalałaś? ! Potter tutaj?! Oszalałaś!

- Uspokój się... Obaj jesteście słabi, ty przez to, że prawie umarłeś, a Harry przez odessanie z magii. Ktoś musi się nim zająć, a ty nie będziesz narazie prowadził zajec. Bellatrix myśli, że nie żyjesz, a Harry został charłakiem. Będziemy mogli to wykorzystać.

- Zaczynasz gadać jak ten stary głupiec!Posłuchaj ty się! - warczy cicho profesor.

- Coś wymyśle, zobaczysz, obaj będziecie zadowoleni. - mówi i podchodzi do kominka. Rzuciła kilka czarów. - Masz połączenie z moim gabinetem. Nigdzie indziej nie wychodź. Nikt nie powinien Cię zobaczyć. Czy jak szedłeś ze Skrzydła to ktoś Cię widział?

- Nie! - warczy na nią z przekąsem. - Lepiej byś nie wymyśliła nic głupiego.

****

W środku małej ludzkiej wioski stał jednorodzinny domek. Był mały, ale całkiem ładny. Miał ogródek, altane z huśtawką, oraz dodatkowe piętro. Na piętrze była ogromna sypialnia i dwie łazienki. Jedna z sedesem, prysznicem oraz umywalką, a druga z ogromną wanną i lustrem na całą ścianę. Na dole była spora kuchnia, salon, a także jadalnia. Była duża i funkcjonalna. W salonie stała kanapa oraz dwa fotele, stały one przed kominkiem, a nad nim był wielki telewizor plazmowy. W piwnicy tego domu, mogłoby się wydawać, że są półki z konfiturami, ale wystarczyło machnąć różdżką, a szafka się odsuwała ukazując drzwi. Przechodząc przez trafiało się do prywatnego gabinetu, specjalnie do tworzenia eliksirów. Różnorakie ingerencję stały na półkach w specjalnych słoikach, by nic się nie potłukło, oraz by żaden nie ucierpiał podczas eksplozji.

Nagle, w kominku płomienie zmieniły kolor na zielony i wyskoczył z niego czarnowłosy Dupek Z Lochów. Za nim przywędrowała Minewra i otrzepała kurz.

- Przytulny, prawda? - uśmiecha się do niego. - Usiądź, jest trochę do opowiadania - mówi spokojnie, a na stoliczku pojawiła się herbata i ciastka. Od razu sięgnęła po kubek, siadając na kanapie. - Jak już ci tłumaczyłam, Bellatriks myśli, że Voldemort odessał Harrego z magii, a ten został charłakiem. Nie będziemy jej i reszty żyjących śmiercożerców uświadamiać. Myślą też, że nie żyjesz, co też jest plusem.

- Przejdź do sedna, no! - warknął na nią Snapę, a ta tylko napiła się herbaty.

- Więc, rzucę na Ciebie i Harrego zaklęcie, mugole oraz nie wtajemniczeni czarodzieje będą widzieć wysokiego niebieskookiego blondyna oraz niższego zielonookiego bruneta. Wy, oraz trzy osoby z zakonu będziecie widzieć Was w normalnej postaci. - Znów upiła trochę napoju. Spojrzała na niego. - Mam dla Was fałszywe dokumenty. Udajecie mugolską parę - mrukneła i odchrząknęła. - Małżeństwo. - Nie była pewna jego reakcji, dlatego w gotowości była różdżka.

- Wszyscy jesteście chorzy - warknął, ale zaskakująco spokojnie.... oczywiście jak można tak warczeć... Minewra postanowiła dokończyć to co zaczęła

- Nikt nie będzie szukał w tak mugolskiej wiosce, bo jest znana z par homoseksualnych. - jak zauważyła jego wzrok to spojrzała na swoje dłonie. - Posłuchaj... Jest sprawa... Pamiętasz, jak składałeś przysięgę Albusowi? On ukrył w niej przyżeczenie... że nawet po zakończonej misji jeżeli będzie trzeba to poślubisz osobę którą wyznaczy. A był nią Harry. -spodziewała się, że Severus się wścieknie. Tak naprawdę, Snape był wolny od przysięgi, ale musiała znaleźć sposób, by się pobrali, muszą się nawzajem bronić. Po za tym, Potter i Snape byli samotni.
Bała się, że przesadziła, ale to sam czarnowłosy padł na fotel i zasłonił twarz dłonią, łokieć opierając o podłokietnik. Milczał wpatrując się w trzaskający ogień.

- Wolny... czy po tym... będę zwolniony z przysięgi? Czy coś jeszcze? - zapytał głosem tak starym... Tak grubym, jak nigdy.

- Będzie Cię trzymać jedynie przysięga małżeńska, ale wiesz, że... Nie musisz być mu wierny. Możesz mieć na boku nawet i pięć kochanek. - westchnęła cicho.

- Jak to wszystko się skończy i zniszczę Bellatriks, nawet nie będę z nim mieszkał w jednym domu. - prycha głośno. Gdyby mógł, zabiłby starucha jeszcze raz, by tylko nie musiał składać kolejnej przysięgi. Znowu będzie czuł się jakby ktoś na niego zrzucił kamień, który miał nosić przez resztę życia. Pieprzony Potter, najpierw James niszczył mu życie, a teraz jego synalek od siedmiu boleści będzie to robił.

- Severusie, uspokój się - poprosiła kobieta. - Pan Potter będzie narazie poruszał się na wózku inwalidzkim, bo jest za słaby by chodzić. W domu możesz go lewitować, ale na zewnątrz nie. Będzie powoli nabierał sił, a Ty będziesz pracował nad eliksirem. By Ci jakoś to umilić... to w sensie kolejną przysięgę mam dla Ciebie prezent. W piwnicy jest laboratorium. Wyposażone, więc spokojnie, wszystko do eliksiru masz , jest tam też kilka rzadkich ingerencji. Wiem, że zrobisz z nich użytek.

- Oczywiście! - prychnął.

- No, wieczorem przeniesiemy Pottera, więc możesz się nacieszyć ciszą. - czarownica podniosła się. - Nie pamiętam, czy powiedziałam ci o wszystkim. Hm... kominek połaczony jest z moim gabinetem więc jak masz ochotę to możesz przyjść i porozmawiać. Do zobaczenia - mruknęła i wstąpiła w płomienie.

***
Po obejrzeniu piwnicy machnął rożdżką, by przejrzeć składniki. Minewra miała rację, były one, przynajmniej niektóre, dość rzadkie. Snape trzymał w rękach słoik z oczami jakiegoś zwierzęcia, ale jego oczy, mimo że wbite w ten słoik nie widziały tego co było napisane na nim. Myśli mężczyzny były bardzo daleko. Małżeństwo z Harrym Potterem... co za gówno. Bardzo nie spodobał mu się pomysł, oraz niech oni sobie nie myślą, że będzie miły dla tego rozpuszczonego bachora. Będzie ... dlaczego on nie czuje już takiej nienawiści do niego jak kiedyś? Co mu się w tym łbie pozmieniało przez jad Nagini? Nie wiedział, ale chciał by to jego podejście nie sprawiło mu kłopotu, ale znając życie sprawi.
Odstawił słoik i ruszył do wyjścia. Drzwi za nim zamknęły się i wyszedł z piwnicy. Ruszył zwiedzać resztę domu, bo jak czarownica sobie poszła od razu pobiegł na dół podekscytowany. Zajrzał do łazienki, jednej, drugiej, a potem do sypialni. Totalnie nie była w jego guście, ale przynajmniej miała duże łóżko. Moze się wyśpi o ile chłopak nie będzie się kręcił. Głupio się przyznać, ale Severus zawsze spał w dziwnych pozycjach. Nie zaznawał dużo snu, ale chciał te cztery godziny spać jak najlepiej, dlatego dobre, miękkie i duże łóżko to podstawa. Położył się na nim i sprawdził je, pod kątem, czy nie jest zbyt miękkie. Okazało się, że nie. Było wręcz idealne, ale nie miał pojęcia skąd Minewra mogła o tym wiedzieć. Zamknął oczy ciesząc się ciszą. Żaden portret nie gadał do niego, żaden uczeń nie wydzierał się na korytarzu, żadna Minewra nie stała przy nim i nie pilnowała czy spał odpowiednią ilość godzin. Tak. Czas na drzemkę.

***
Młody Potter w tym czasie staral się poznać najprostsze zaklęcia niewerbalne, do których rzucenia potrzebowano minimalne ilości magii, a ta, nie uszczuplała się prawie w ogóle. Dla niego było to idealne rozwiązanie, bo nie miał siły w ciele. W ogóle. Jednak dyrektorka zdobyła dla niego małą fiolke eliksiru, wzmacniającego pobór magii z cząsteczek. Była malutka, bo nie mieli pojęcia czy zadziała. Dostał kilka kropek do śniadania, obiadu i kolacji, a to sprawiło, że poczuł się dużo lepiej. Nie miał poczucia wyssania, tylko pustki. Był bardzo słaby i prawdopodobnie przez najbliższe kilka dni nie będzie w stanie sam się poruszać, ale cieszył się, że będzie mógł używać najprostszych zaklęć. Jednak Pani Pomfrey ostrzegła go, że nawet jak magia będzie na takim poziomie, że będzie mógł się ruszać, to ma jej nie używać za bardzo, bo to może spowodować znaczną utratę i zostanie ponownie roslinką. Chłopak był załamany, ale co zrobić? Miał chociaż nadzieję, że Hermiona i Ron będą go odwiedzać.
Właściwie, sam nie wie gdzie. Dyrektorka oznajmiła mu, że przeniosą go tam, gdzie będzie bezpieczny, z osobą, która jest odpowiednia do pilnowania i pomagania mu. Ta osoba jest specyficzna, ale obie kobiety uważały, że się dogadają. Zaufał im. W końcu nie będzie tak źle, prawda?  Z każdym da się dogadać.


Data opublikowania: 20.06.2021

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro