Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*1*

W Skrzydle Szpitalnym w specjalnej izolatce leżały dwie osoby. Jedną z nich był czarnowłosy Nietoperz z Lochów. Nikt nie wie kto go uratował, w końcu, Złota Trójeczka widziała jak umierał.
Jednak następnego dnia po bitwie ktoś go wlewitował do Skrzydła, na jego piersi była kartka. Napis na niej zszokował wszystkich, Severus żył, tylko był w śpiączce magicznej, by się szybciej zregenerował. Ułożyli go w izolatce, dali eliksir pieprzowy i pozwolili mu spać w śpiączce, codziennie monitorują jego stan, a ten się poprawia. Było z nim naprawdę krytycznie, połamane kilka żeber, połamane nos, krwotok wewnętrzny... szkoda by wymieniać. Najważniejsze było, że przeżył, najlepszy szpieg, niewzruszony i zimny dla wrogów. Znak Czarnego Pana zniknął z jego lewego ramienia, był wolnym człowiekiem. Wypełnił swoją rolę jaką dał mu Dumbledor, więc już nikt nie miał nad nim kontroli. Nie miał nad sobą Pana, który by mu rozkazywał iść na pewną śmierć. Więcej się nie wplącze w jakąkolwiek obietnicę.
Drugi chłopak, o wiele młodszy, musiał odpocząć, dlatego tutaj był. Harry Potter, Chłopiec, Który Przeżył nie mógł wrócić do pokoju wspólnego. Poziom magii chłopaka był bardzo, bardzo niski. Ten, zaraz po walce z Voldemortem, był tak wyssany, że ledwo żył. Czarodziej bez magii, jak ją straci to umiera jego magiczna strona.
Teraz było z nim tylko ciut lepiej. Poziom magiczny był bardzo, bardzo niski ale stabilny. Harry był silny. Magicznie, fizycznie i psychicznie. Jego poziom przed walką był większy od tego jaki miał Albus pod koniec swojego życia. Im czarodziej starszy tym silniejszy. Potter jak na swój wiek miał jej w sobie za dużo, powoli przestał nad nią panować.
Pomfrey, która zajmowała się tą dwójką twierdziła, że nie ma co się nad nimi trząść, w końcu Wybraniec odzyska swoją moc, ponieważ ona nie pojawia się znikąd. Ona jest wszędzie wokół. Ich rdzeń magiczny ją pobierał z otoczenia, z przedmiotów a nawet od innych magów i czarownic.
Za to, w sprawie Snape pielęgniarka twierdziła, że wszystko się goi i niedługo się obudzi.
Dwójka leżała na łóżkach, a dzielił ich mały stołek, na którym aktualnie siedziała przygarbiona Minewra. Przejęła Hogwart, została Dyrektorem tej placówki po śmierci Albusa, więc spadło na nią wiele roboty.

- Niemożliwe! - wrzasnęła pielęgniarka a ta jedynie smutno pokreciła głową.

- Niestety moja droga... Dostaliśmy list... od Bellatriks, co dziwne... bez żadnych podejrzanych zaklęć. Był to wyjec. Słyszałam jej obłąkany głos "Nasz kochany Pan powróci! Mały Potterek mu w tym pomoże! " tutaj krótka przerwa na chichot, taki opętany, taki okropny. " Zastanawiasz się pewnie jak, co?! Potter został odessany z magii do cna! On jako charłaczek nie zagrozi Naszemu Panu! Odrodzi się, a Wy wszyscy zginecie!"

- To straszne Minewro! - oznajmiła koleżanka dyrektorki. - Ale... Zaraz... Bellatriks jest przekonana, że Harry został charłakiem, oni nie wiedzą, że V-Voldemort nie odessał go do końca...

- Myślisz, że szykuje się kolejny powrót, oraz kolejna wojna? - pyta starsza czarownica. - Bo jeżeli tak... Potter musi odzyskać swoją moc... Jak najszybciej - szepcze.

- Tak... Tak... Poczytam o tym, zobaczę co da się zrobić by przyśpieszyć proces odzyskiwania, ale on leży tu już drugi tydzień i pobrał minimalnie...

- A... czytałam kiedyś o eliksirze. Tak, składniki są trudne do zdobycia, ale nie niemożliwe. Jeżeli Severus by się podjął tego zadania...

- Świetny pomysł! Jednak, Z drugiej strony... Myślisz, że da się wmanewrować? Nie wiemy jak jego ciało, w ilu procentach będzie sprawny. To szaleństwo, ale może się udać.

- Pójdę go odszukać, nie pamiętam w jakiej książce on jest. - czarownica, z nową energią podniosła się i obie ruszyły do wyjścia. Jest nadzieja, a to jedyne co może ich uratować od pogrążenia się w strachu i rozpaczy.

******
Hermiona Grenger zawsze była mądrą czarownicą, umiała się poświęcić dla sprawy, mogła siedzieć nad jednym tematem tak długo dopóki nie znała wszystkich ciekawostek i faktów na dany temat.
Ron za to był odważny, oraz był świetnym strategiem.
Ta dwójka aktualnie siedziała w Pokoju Wspólnym i jeździli dłońmi po swoich ciałach, całując się dość namiętnie. Nikogo nie było, ale dziewczyna na wszelki wypadek rzuciła zaklęcie wyciszające i rozpraszające.

- C-czy myślisz, że jesteś gotowa na kolejny krok? - pyta rudy, a jego twarz była tak samo czerwona jak włosy. - Byłem... Tak się bałem, że więcej nie będzie mi dane Cię zobaczyć za książkami... Uśmiechającej się, mądralującej...

- Wcale się nie mądraluje - zaśmiała się i transmutowała pióro w poduszkę. Położyła ją sobie pod głową, bo Ronald przyciskał ją do kanapy. - Myślę... że tak... - oznajmila, a on spojrzał na nią z iskierkami w oczach.

- Cieszę się - szepcze, muska jej usta, po czym kładzie głowę na jej piersi i zamknął oczy. Dziewczyna była zaskoczona... W końcu... myślała, że on będzie chciał teraz i już. - Nie chce byś straciła dziewictwo na kanapie... Może w pokoju życzeń... wymyślę coś. Może jakaś kolacja... Nie znam się na tym... Może podpytam Ginny, albo Billa? On powinien się znać... - szepcze cicho, wtulając twarz w jej piersi. Był cały czerwony.

- Brakuje Ci Harrego, prawda? - pyta dziewczyna gładząc jego główkę. Czasem miała swojego chłopaka za dupka myślącego tylko o sobie.

- Trochę tak... Z Tobą nie będę rozmawiał o Quddichu, bo tego nie lubisz... wolisz książki, a ja latanie.

- Czasem mam wrażenie, że do siebie nie pasujemy - szepnęła Hermiona zamykając oczy. Czuła, że Ron zaciska pięści na jej koszulce. Wtulił się w nią mocno. - Tak... naprawdę... Nie mamy wspólnych tematów, jak jesteśmy sami to nawet nie rozmawiamy. Zwykle czytam, a Ty jeździsz dłońmi po moim brzuchu i udach. Czasem się całujemy... i to tyle.

- Hermi... - szepcze chłopak patrząc na nią. Po chwili patrzenia na jej twarz jego głowa wróciła na jej pierś. - Przed wojną nie chciałem dopuścić do siebie, że nie jesteśmy sobie pisani... ale jak się dłużej zastanowić... to tak. Jesteśmy całkiem inni. Wolę pracę fizyczną, granie, chce być Aurorem. Ty za to wolisz książki, papiery. Chce seksu, ale on tobie jest obojętny... - podnosi się z niej.

- Chcesz to zakończyć, Ron? - zapytała cicho jak patrzyli na siebie.

- Tak. Wybacz mi, ale to nie ma sensu... - mówi. Ona go delikatnie pogłaskała po policzku. - Kocham Cię. Ale pomyliłem miłość mężczyzny do kobiety z miłością siostrzaną. Mam Cię za siostrę.

- A ja ciebie za brata... - szepcze cichutko. - Nigdy nie sprawiało mi przyjemności, jak mnie dotykałeś... Nie czułam dreszczy...

- Ja z Tobą też się nie podniecałem... zacząłem się martwić, że nie jestem prawdziwym mężczyzną... ale... ale inne mnie podniecały. Przestraszyłem się... n-no bo Ty jesteś moją dziewczyną...Ale z Tobą to tak jak bym dotykał Ginny. - wzdycha.

- Nie szkodzi Ron... Widzę, że dorosłeś... Myślę, że znajdziesz kogoś kto będzie lubił seks i Quddicha.

- Ale... dalej jesteśmy przyjaciółmi? - pyta niepewnie rudy.

- Taak - chichocze dziewczyna I przytula go do siebie mocno

***

Czarnowłosy czarodziej powoli otworzył oczy. Zamknął je, ponieważ świeca, która stała obok jego łóżka dała mu po oczach, mimo że wydawałoby się to nie możliwe.
Spróbował ponownie, starał się przyzwyczaić swoje oczy do migoczącego światełka, a jak mu się to udało to przekrecił się na bok odczuwając delikatne kucie w prawej stronie boku. Dostrzegł mały taborecik, a za nim drugie łóżko, zobaczył na nim młodego Pottera. Zmarszczył brwi, bo czuł, że coś się zmieniło. Coś było inaczej, tylko narazie nie miał pojęcia co.
Podniósł się do siadu i spuścił nogi z łóżka. Był ubrany w białą koszulę szpitalną. Nie nawidził ich! Ugh! Pomfrey zrobiła to specjalnie, by go upokorzyć.
Podniósł się ostrożnie, ale zaraz usiadł. Ból w nodze był okropny. Zdążył jedynie jęknąć, a w pomieszczeniu była pielęgniarka.

- Oh, Severusie! - mówi i podchodzi do niego. Złapała jego twarz w dłonie i obejrzała go dokładnie, puściła, rzuciła kilka zaklęć monitorujących i westchnęła z ulgi. - Pamiętasz co się stało? - szepcze i podaje mu eliksir przeciwbólowy i pieprzowy. On, po powąchaniu mikstur łyknął je.

- Pamiętam, że rozmawiałem z Voldemortem, potem nagini mnie pogryzła... potem oddałem wspomnienia Potterowi i pamiętam tylko ciemność - mówił starając się pozbyć otępienia z umysłu, cóż, czuł się dziwnie lekki, bardzo wręcz, jakby ktoś zrzucił z jego barków jakiś ciężar.

- Voldemort nie żyje - oznajmiła. Wolała pominąć fakt, że prawdopodobnie ponownie się odrodzi. Snape jak usłyszał tą nowinę to spojrzał na lewe przedramie. Czyste. Nie było na nim nawet malutkiej blizny, nawet plamki, nic. Fakt, żejest wolny sprawił, że uśmiechnął się szeroko, jak idiota szczerzył się do ręki.

- Sev, słoneczko, w porządku? - pyta patrząc na niego kobieta, była lekko zaniepokojona.

- Tak... tak, tak... bardzo w porządku. - oznajmił i na jego twarz wróciła maska obojętności. - Chciałbym wrócić do komnat. Odpoczne tam. - podniósł się ponownie, tym razem był w stanie to zrobić bez problemów.

- Spokojnie, powiadomie Minewre, ona musi z Tobą porozmawiać... Chodzi o Harrego.

- O Pottera? Co znowu? Pokonał Voldemorta więc co? - prychnął spoglądając na twarz młodzieńca, który właśnie otwierał oczy. Coś było nie tak. Nie było w nich siły, determinacji, mocy. Były one... zmęczone. Dziwnie zimne...

- P-profesorze Snape? - zapytał mrużąc oczy, bo bez okularów nic nie widział. Jego głos był słaby i zachrypnięty. - Dlaczego... Nie mogę się ruszyć? - szepcze cicho. Pani Pomfrey od razu podała mu eliksir wzmacniający, ale nie dał wiele, chłopak dalej był osłabiony.

- Co mu jest? - zapytał czarnowłosy, bo jego umysł był zbyt otępiały, by sam do tego dojść.

- Harry został oddessany z magii prawie do cna - szepnęła pielęgniarka i potarła skronie.

- Oj, przesrane - westchnął cicho i spojrzał na chłopaka. - Pójdę porozmawiać z tą wyleniałą kotką - prycha cicho.





Witajcie, przywitajcie się ładnie i dajcie znać co sądzicie o pierwszej części!
Dajcie znać, czy mam to dla kogo pisać, autor potrzebuje czytelników :)

Data zaczęcia fanfiction, tzn. data opublikowania pierwszej części 1.06.2021

Czy uważacie za dobry pomysł by pisać datę wstawienia kolejnych rozdziałów pod rozdziałami?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro