Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 43

*Trochę, bardzo później*
Roxy
-Ale się stresuje!- szepnęłam Dezemu.
-Nie masz czym, umiesz wszystko, jesteś bardzo mądra. To ja powinienem się stresować.- zakończył swoją wypowiedź i delikatnie mnie pocałował. Za chwilę miała się rozpocząć matura.
-Ale ty tego nie robisz!- skomentowałam i położyłam ręce na klatce piersiowej chłopaka. Chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale poczułam kopnięcie w brzuchu. Dezy widząc moją minę objął mnie i próbował uspokoić. Co jak zawsze mu nie wyszło.
-Co tam gołąbeczki?- spytała radośnie Kinia podchodząc do nas razem z Matem.
-Kopie...- westchnęłam.
-Ale pomyśl o tym z innej strony dzisiaj dowiesz się jakiej płuci jest twoje dziecko... albo dzieci.- na koniec się wyszczerzyła. Dzisiaj po maturze mieliśmy z Dezym jechać do lekarza na USG...
-Nie pomagasz... zresztą on też.- powiedziałam lekko obrażona pokazując na Dezego. Po chwili wszyscy czworo się śmialiśmy w najlepsze, jednak nasza radość nie trwała zbyt długo, bo chwilię potem z sali gimnastycznej wyszła dyrektorka i jeszcze dwie inne panie i zaczęliśmy pisać...
*po maturze*
-Żałuje, że się więcej nie uczyłem.- stwierdził Dezy, kiedy wychodziliśmy ze szkoły.
-A co my mamy powiedzieć? My mieliśmy jeszcze rozszerzenia!- krzyknęła Kinia.
-Spokojnie- chłopak podniósł ręce w geście obronnym.
-Mat, zaparz jej melisy jak wrócicie do domu.- powiedziałam lekko rozbawiona sytuacją. Moim zdaniem poszło mi dobrze. A zresztą! Po co mam się teraz martwić skoro to już za mną? Ech... nie poznaje się. Odkąd poznałam Dezego moje życie zmieniło się o sto osiemdzisiąt stopni. Z spokojnej, cichej dziewczyny, stałam się pewną siebie, odważną kobietą. Dezy mnie zmienił, to dzięki niemu jestem jaka jestem. Jaka byłam w gimnazjum, jaka byłam zanim ten idiota mnie wykorzystał. To już przeszłość teraz idę śmiejąc się i ciesząc życiem do samochodu mojego narzeczonego odstawi mnie do domu żebym się przebrała i za dwie godziny jedziemy do lekarza. Trochę się denerwuje. Dezy mówi, że płeć go nie obchodzi ważne żeby było zdrowe. Kasi chce siostre i mówi że będzie się nazywać Barbie. A ja wsumie nie wiem... mam córkę to może teraz syn. Wiem, że Dezy po cichu liczy na syna, ale nic nie mówi. Przebrałam się ze szkolnego ubrania w (media)

i poszłam zjeść obiad. Kasi była w przedszkolu, rodzice w pracy, więc odgrzałam sobie pomidorową i usiadłam przed telewizorem. Znalazłam jakiś kabaret i zaczęłam jeść zupę. Prawie ją wylałam ze śmiechu. To dziecko raczej nie będzie spokojne... Kiedy skończyłam jeść i umyłam naczynie, zadzwonił mój telefon. Poszłam odebrać. Nie patrząc na wyświetlacz nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Halo- powiedziałam.
-Witaj kochanie! Po wakacjach wracam do Polski studiować. Mam nadzieję, że się spotkamy i że zrobiłaś jak ci mówiłem i usunęłaś bachora.- myślałam, że dostane zawału. Zadzwonił Łukasz. Ten idiota ojciec Kasi. Wystraszyłam się o prawa rodzicielskie.
-No pewnie, że usunęłam. A co do spotkania to wybij to sobie z głowy. Mam narzeczonego i jestem szczęśliwa. Będę miała z nim dziecko, a ciebie nie chce już w moim życiu!- wykrzyczałam do telefonu.
-Suka! Puszczasz się z innymi!- wrzasnął.
-Kończę tą idiotyczną rozmowę. I nawet nie próbuj dzwonić!- dalej krzyczałam.
-Jeżeli dalej mieszkasz z rodzicami to niedługo się spotkamy.- wysyczał.
-Niedługo się przeprowadzam!- wrzasnęłam i rozłączyłam się. Usiadłam na podłodze i zaczęłam płakać. Płakać z bezsilności, strachu i przerażenia. Nawet nie zobaczyłam jak do domu wszedł Dezy.
-Kochanie, co się stało?- chłopak uklęknął przymnie. Opowiedziałam mu o wszystkim zanosząc się płaczem. Kiedy skończyłam, wtuliłam się w chłopaka, a on zaczął kreślić wrorki swoimi palcami na moich plecach.
-Już dobrze?- spytał po kilku minutach i spojrzał mi w oczy z troską.
-Tak, chyba tak.- słabo się uśmiechnęłam. Wstaliśmy z podłogi i poszliśmy do drzwi. Zamknęłam dom i zeszliśmy po schodach. Weszliśmy do samochodu i znów zaczęła się rozmowa.
-Powiedział, że niedługo się zobaczycie.- zaczął Dezy.
-Tak. I co z tego?- byłam ciekawa o co chodzi chłopakowi.
-Może byśmy zaczęli szukać mieszkania? Ty nie będziesz mieszkać z rodzicami, więc nie będzie mógł zobaczyć Kasi. A Warszawa nue jest małym miasteczkiem, więc nas nie znajdzie.- zaproponował. Nie powiem jego propozycja mnie zaskoczyła, ale w wakacje i tak mieliśmy wziąść ślub, więc i tak byśmy razem zamieszkali.
-Wsumie możemy poszukać...- powiedziałam i zobaczyłam, że jesteśmy na miejscu. Zaczęłam się denerwować nawet nie wiem czemu. Dezy to zauważył i kiedy wyszłam z samochodu objął mnie delikatnie i szepnął ''będzie dobrze"...

Hejka Nutki! Co się ze mną stało? Prawie 700 słów! Ech... wena. Jak myślicie co się stanie? A i dobra (albo i zła) wiadomość pociągnę jeszcze tę książkę, bo mam fajny pomysł.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro