Rozdział 27
Roxy
Obudziłam się rano... to znaczy jeżeli dla kogoś RANO to piąta nad RANEM.
Wzięłam z szafy ubrania (media) i poszłam do łazienki. Kiedy przejrzałam się w lestrze przestraszyłam się. Na policzkach miałam czarne zaschnięte ślady po łzach. Umyłam twarz i się ubrałam. Po skończeniu porannej toalety, postanowiłam poczytać książkę. Wzięłam Ania z Szumiących Topoli (tak jakby ktoś nie wiedział to 4 część Ania z Zielonego Wzgórza, a tak wogule polecam!) skończyłam czytać kiedy zadzwonił mój telefon.
-Halo?- odebrałam bez sprawdzenia kto dzwoni
-Cześć! Nie obudziłem cię?- powiedział znajomy głos, a ja mimo wolnie się uśmiechnęłam.
-Nie... ja się obudziłam o piątej
-Dobra nie pytam.
-A tak wogule po co dzwonisz?
-A... no bo ja... chciałem... cię zaprosić... na festiwal... zresztą nue zapomnij.
-Jaki festiwal i nie mam zamiaru zapominać.
-Ech...chciałem cię zaprosić na festiwal jesieni.
-A to nie jest czasem coś takiego dla zakochanych?- spytałam i bardzo chciałam usłyszeć "Tak"
-No wsumie... tak, ale
-Nie ma żadnego, ale to jest dzisiaj?- przerwałam chłopakowi.
-Tak... więc się zgadzasz?
-Tak mam dzisiaj czas więc chętnie tam pójdę. Pójdę z tobą.- powiedziałam, a mój uśmiech się powiększył.
-Dobra to będę po ciebie o 16, spoko?
-Pewnie, nie mogę się doczekać!- czemu ja się tak ekscytuje?
-To do szesnastej.
-Do szesnastej- powiedziałam i się rozłączyłam. Chwile później do pokoju przyszła Kasi spytać się czy ide na śniadanie...
Jak wam minęła niedziela Nutki? Ja byłam na festiwalu... ale naukowym
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro