Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8

Pov Chloe

Byłam już u Nialla tydzień, nie chciało mi się wierzyć, że tata przez tyle czasu nie przyjmował warunków Nialla. Bardzo mnie kochał i jestem praktycznie pewna, że starałby się to załatwić jak najszybciej. Mój porywacz musiał coś kręcić, nie chciało mi się też wierzyć, w to, że on mnie tu trzymał do towarzystwa. Jemu zależało jedynie na korzyściach finansowych, co do tego nie miałam żadnych złudzeń. On nawet nie pozwolił mi zadzwonić do mojego ojca, chociaż bardzo go prosiłam.

- Chodź na śniadanie - wszedł do pomieszczenia z uśmiechem na ustach jak zwykle bez pukania. Może to zabrzmieć dziwnie, ale w ostatnich dniach doszliśmy do porozumienia. Potrafiliśmy normalnie porozmawiać.

- A co zrobiłeś? - byłam dość wybredna jeśli chodzi o jedzenie. Nie lubiłam dużo potraw.

- Dla ciebie kanapki z szynką serem i pomidorem. I słabe karmelowe late - no nie powiem postarał się. Ostatnio jak mi zrobił jajecznicę to stanowczo odmówiłam, poza tym lubiłam różnego rodzaju kawy, ale nie mogłam pić tych mocnych.

- Dobrze, ale mam nadzieję, że to ostatnie śniadanie, które tu zjem - powiedziałam i ruszyłam w stronę kuchni.

- A co jutro mam ci nic nie przygotowywać? - spytał jak już usiedliśmy przy stole. Zrobił sobie to samo co mnie.

- Nie, liczę na to, że już dziś odeślesz mnie do domu. Mój tata już spełnił twoje warunki?

- Tak, ale sądziłem, że będziesz jeszcze chciała ze mną zostać - zrobił smutną minę. Zastanawiałam się czy przypadkiem nie udaje. Przecież byłam tak naprawdę dla niego kłopotem. - A co ci za różnica czy jesteś ze mną czy z swoim ojcem. Ze mną możesz chociaż sobie porozmawiać.

- Ale ja mam szkołę - użyłam jednego z ważniejszych argumentów.

- Jest koniec maja. Niedługo czerwiec, nikt już nie chodzi do szkoły - jego logika była naprawdę dziwna.

- Ja chodzę - poinformowałam go. - Mam dobrą średnią i nie chce jej sobie zepsuć. Jeśli mnie lubisz to zamów mi taksówkę, a ja już sama się dostanę do domu - miałam w torebce jeszcze sporo kasy, więc dałabym radę wrócić.

- Sam cię odwiozę, ale nie dziś i na pewno nie jutro - przewróciłam oczami na jego słowa. Nie docierało do niego chyba to co mówiłam. Puszczał to sobie mimo uszu.

- Dlaczego?

- Bo mam taki kaprys, a jakbyś nie zauważyła to ja tu decyduje. I nie chce już o tym rozmawiać, bo to tylko prowadzi do kłótni.

- Jakbyś brał pod uwagę moje zdanie to nie musielibyśmy się kłócić.

- Jeśli to od ciebie by zależało to już by cię tu nie było - wstał od stołu, ale go zatrzymałam zanim odszedł.

- Pozwól mi zadzwonić do taty - poprosiłam go. Zależało mi na tym.

- Dobrze, ale masz mnie za to pocałować - odpowiedział z uśmiechem na ustach.

__________________

Przypominam, o pytaniach do bohaterów, macie czas na to do poniedziałku, a później skontaktuje się ze zwycięzcą.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro