Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

45

Pov Niall
- Zjedz coś kochanie - siedzieliśmy przy stole, a ja próbowałem wcisnąć w Chloe trochę jedzenia. Ponad dwa dni nic nie jadła, więc nic dziwnego, że zaczęła opadać z sił. Niedługo znów może źle się poczuć.

- Nie chce - konsekwentnie mi odmawiała.

Oczywiście mógłbym wepchnąć jej jedzenie do gardła i przypilnować by je połknęła, ale czuję, że to tylko pogorszyłoby nasze już nieciekawe relacje. A na to nie mogłem sobie pozwolić.

- Musisz skarbie - chciałem położył dłoń na jej, ale jak ona tylko odkryła moje zamiary to szybko ją zabrała. Postanowiłem to uszanować.

Przynajmniej teraz.

- Co mam zrobić żebyś wreszcie przestała mi robić na złość?

- Zanieś coś do jedzenia mojemu tacie, a najlepiej go wypuść - dużo ode mnie oczekiwała.

A ja nawet jakby chciał spełnić jej życzenie to nie mogłem. Wypuszczenie Louisa było równoznaczne z wydaniem na siebie wyroku śmierci. On szybko by tu wrócił z sporą liczbą ludzi, następnie zabrałby mi Chloe, a później kazał zabić w najbardziej okrutny sposób.

- Mogę najwyżej dać mu coś do jedzenia. Nic więcej na razie nie mogę zrobić.

- Chociaż tyle - westchnęła.

- Wywiąż się najpierw ze swojej obietnicy. Jedź - zachęciłem ją.

Nie mogłem pozwolić by się zagłodziła na śmierć.

- Dobrze, ale ty także masz zrobić to co obiecałeś - podobał mi się ten upur. Była bardzo wycieńczona, a jednak nadal miała siłę na dyskusję ze mną.

Poczekałem, więc aż zacznie jeść jajecznice przygotowaną przeze mnie. Następnie podniosłem się i poszedłem do kuchni. Wyciągnąłem z lodówki kanapki, które przygotowałem godzinę temu dla Chloe, ale ona nie chciała ich jeść. Wziąłem także butelkę wody. Nie mogłem pozwolić żeby umarł z pragnienia. Chloe by tego nie zniósła.

Skierowałem się do pomieszczenia, w którym go trzymałem.

- Gdzie Chloe? - spytał jak tylko otworzyłem drzwi.

Chyba powinienem bardziej się zabezpieczyć, bo same kajdanki mogą nie wystarczyć.

- W kuchni, dała się namówić na jedzenie, ale tylko pod warunkiem, że ty także dostaniesz - postawiłem talerz i butelkę koło niego.

- Przyprowadź ją do mnie - poprosił.

Dobrze było oglądać to jak to on mnie o coś prosił. Było to wiele warte.

- Po co mam to robić? Ty tylko spróbujesz ją nastawić przeciwko mnie. Nie opłaca mi się to. Poza tym jest jeszcze zbyt słaba. Lepiej jest jej ze mną.

- Wcale nie - wycedził przez zęby.

Czyli teraz postanowił zastosować inną metodę. Szkoda, że teraz nie bierze pod uwagę tego, że jest na mojej łasce. To ja decyduje co się z nim stanie.

- Będąc przy tobie jej stan tylko się pogorszy. A ja będę jej dawać wszystko czego tylko zapragnie. Chyba wolisz by miała się dobrze - zakomunikowałem mu z uśmiechem na ustach.

- Chcę tylko przez chwilę z nią porozmawiać - i znowu ten błagalny ton.

- Może i się zgodzę, ale nie teraz - oznajmiłem i wyszedłem.

Liczę na waszą opinie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro