Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział VII

  Mike wybiegł z lasu. Smoki już go doganiały. Rozejrzał się po polanie. Była idealna. Żadnych drzewa, budynków i niczego co można zniszczyć.
  Mike już miał zdjąć swoje czarne, skórzane rękawiczki z dłoni, gdy nagle dostrzegł trójkę ludzi. W jednym z nich, leżącym bezwładnie na trawie, rozpoznał swojego niedawnego towarzysza, który wysadził się w powietrze - Johna.
  Z lasu wybiegły rozwścieczone smoki. Na ten widok wszyscy oprócz Johna zaczęli uciekać. Jeden z obcych naglę się przewrócił. Mike, choć był u kresu sił, zmusił się do szybszego biegu. Gdy dobiegł do obcego, zatrzymał się i padł na kolana głośno dysząc. Smoki były już tuż tuż.
  Rotsu już zdołał się podnieść. Wezwał swoją wewnętrzną energię do czubków palców. Spod jego paznokci wyłonił się słaby płomyk. Zaklną siarczyście, po czym spojrzał na Mike'a.
  - Możesz je przez chwilę czymś zająć?
  Mike wskazał palcem na Johna.
  - Bierz go i uciekaj - rozkazał.
  Rotsu uśmiechnął się zadziornie.
  - Nie lekceważ mnie.
  Podbiegł do smoków. Stalowy rozwarł szczęki i zaatakował. Mike był pewny że mag już nie żyje, gdy nagle dostrzegł go, stojącego na pysku smoka. Rotsu zapalił prawą pięść i z całej siły grzmotną bestię w prawe oko. Potwór zawył i zrzucił z siebie maga. Ten runął w dół. Zanim uderzył o ziemię, jego stopy zapaliły się na kilka sekund unosząc go w górę. Rotsu zrobił salto w powietrzu i ponownie wylądował na pysku stalowego smoka. Gdy jego stopy dotknęły jego stalowej łuski, zapłonęły z taką mocą że potwór omal się nie przewrócił, a sam mag wylądował na grzbiecie wodnego smoka. Rozwarł ramiona z dzikim wrzaskiem, a całe jego ciało zapłonęło żywym ogniem.
  - Rotsu wrócił baby!
  Po tych słowach z splótł palce i z całej siły grzmotnął wodnego smoka. Ten ryknął z wściekłością, a jego łuska dosłownie eksplodowała strumieniem wody, obryzgując wszystko dookoła.
  Woda chlusnęła Johna w twarz. Mag elektryczności niemal natychmiast otworzył oczy.
  - Gdzie ja jestem? - wybełkotał.
  Mike go zignorował. Był pochłonięty obserwowaniem zmagań tego szalonego maga ognia.
  Woda dosięgnęła również Rotsu, który stracił swoją zdolność samozapłonu. Runął na ziemię, zapewne łamiąc sobie kilka kości. Wściekły smok próbował go rozdeptać, ale w ostatniej chwili uratował go Isey. Stworzył mini tsunami, które wypchnęło maga spoza zasięg nóg bestii.
  Wtedy do walki włączył się stalowy smok, który z niezwykłą prędkością podbiegł do maga wody i z całej siły grzmotną go w plecy swoim kolczastym ogonem. Isey runął na ziemię.
  Mike miał już serdecznie dość tej szarpaniny między tymi pseudo magami, a smokami. Rozwścieczony spojrzał na Johna i stanowczym głosem rozkazał.
  - Zabierz stamtąd tych dwóch pajaców!
  John bez wahania ruszył magom na pomoc. Działał błyskawicznie. Na kilka sekund ogłuszył stalowego smoka błyskawicą, zyskał zaledwie parę chwil, ale to wystarczyło by ewakuować stamtąd unieruchomionego maga wody. Z Rotsu było podobnie. Obu mężczyzn przytargał do Mike'a.
  - Co teraz? - zapytał.
  Mike przerwał wnerwianie stalowego smoka, zamrażając mu nogi na przemian.
  - Stań za mną i osłaniaj tamtych - odparł.
  - Co  chcesz zrobić? - W głosie Johna dało się wyczuć nutkę niepokoju.
  - Uwolnić pełną moc - mruknął Mike. - Postaraj się nie zginąć.
  Mike spojrzał na las znajdujący się za plecami smoków.
  "Czasami trzeba coś poświęcić dla ogólnego dobra" - pomyślał, zdejmując rękawiczki.
 

  - Eee... Cześć. Co tam?
  - Całkiem dobrze. - Drake uśmiechnął się złowrogo. - A tam?
  Drake poczuł że ostrze noża coraz bardziej wbija się w jego gardło. Poczuł krople własnej krwi, spływającej mu po szyi.
  - Jakoś leci - odparł.
  - Do czasu... - mruknął Drake. Oderwał miecz od szyi Gabe'a i przyłożył mu końcówkę jego ostrza pod podbródek. - Czego chcesz? Po co tu przylazłeś?
  - Potrzebuje pomocy - jęknął Gabe.
  - Źle trafiłeś - warknął Drake. Wstał i schował nóż za pas. - Zabieraj się stąd, póki jeszcze możesz.
  Gabe usłuchał polecenia, tego obcego, groźnie wyglądającego mężczyzny. Podniósł się z ziemi i ruszył biegiem w kierunku wyjścia.
  - Zaczekaj! - zawołał.
  Gabe zatrzymał się. W prawdzie chciał uciec od tego domu jak najdalej, ale był zbyt ciekawy czego może chcieć od niego ten facet.
  - Masz forsę? - zapytał Drake.
  Gabe'a zamurowało.
  - Że... co?!
  Drake zdał sobie sprawę jak dziwnie to zabrzmiało.
  - Pytam  czy masz czym zapłacić. - poprawił się.
  - Zapłacić za...?
  - Za pomoc. - wyjaśnił Drake. - Jestem najemnikiem, a ty mówiłeś że szukasz pomocy.
  - A ty mówiłeś że źle trafiłem - przypomniał Gabe.
  Drake westchnął.
  - To chcesz tej pomocy, czy nie?
  - Chce -odparł podejrzliwie Gabe. - Ale nie od ciebie.
  Drake już mial coś powiedzieć, ale Gabe się wtrącił.
  - Dlaczego nagle zrobiło się tak zimno? - zdziwił się.
  Drake również poczuł nagły spadek temperatury. Wybiegł z domu, sprawdzić co może być tego powodem. Podejrzewał że to jakiś bug gry, ale to co zobaczył przerosło jego najśmielsze wyobrażenia. Parę metrów od jego domu wyrosła gigantyczna góra lodowa, zamrażając drzewa, zwierzęta i wszystko inne, co stało jej na drodze.
  - Co do cholery? - mruknął do siebie.
  Stojący za nim Gabe gwizdnął.
  - Kawał lodu - skomentował. - Skąd on się tu wziął.
  Drake nie odpowiedział. W osłupieniu wpatrywał się w lodowiec. Nie mógł uwierzyć we własne szczęście. Przecież gdyby to urosło jeszcze bardziej, on i jego dom również znajdowali by się wewnątrz tego czegoś.
  - No nieźle. - Gabe stuknął dwa razy w lodowiec.
  Ogromna lodowa góra znikła tak nagle jak się pojawiła. W ułamku sekundy rozbiła się na malutkie kawałeczki i -razem z tym co było w jej wnętrzu - zniknęła. Kawałki lodu roztopiły się i wsiąkły w ziemię. Po lodowcu nie zostało nawet śladu, nie licząc ogromnej pustki w miejscu w którym się znajdowała. Wszystkie drzewa, krzaki i inne rośliny, które zamroził, znikły. Pozostała tylko ogromna ścieżka prowadząca na polanę.
  Drake natychmiast pobiegł wzdłuż ścieżki. Musiał się dowiedzieć co stworzyło ten lodowiec. Podejrzewał że to pierwszy boss, bo kto jeszcze mógł bym wyrządzić takie szkody w tak krótkim czasie?
  Natomiast Gabe został na miejscu. Nie lubił pakować się w niebezpieczne miejsca. Jest przecież tylko zwykłym człowiekiem. Nawet nie umie walczyć. W dodatku intuicja podpowiadała mu że tam dzieje się coś złego. Nauczył się już słuchać swojej intuicji, gdyby nie ona już dawno by nie żył.
  Nagle coś mu się przypomniało. Odwrócił się. Po dziewczynce nie zostało nawet śladu. Zniknął również koń, który pasł się obok chaty.
  Przeszukał całą okolice, ale po dziewczynce nie było nawet śladu.

  Tymczasem Drake ostro kłócił się z czterema magami.
  - To coś omal mnie nie zabiło! - wykrzyknął.
  - Gdyby nie to coś, nas zabiły by smoki! - odkrzyknął John.
  Drake już miał odpowiedzieć coś  stylu "A co mnie to obchodzi?!", ale nagle tuż przed nim rozbłysł żółty znaczek w kształcie rombu.
  - Aktualizacja - oznajmił głos wydobywający się ze znaczka.
  - Opcje! - wykrzyknęli jednocześnie mężczyźni.
  Przed nimi pojawiła się niewielka lista opcji. Od razu zauważyli nowy podpunkt. Nazywał się on "TOP 10".
  Drake bez wahania kliknął w punkcik. Lista opcji zmieniła się w notatkę nazwaną jako 'Lista najlepszych graczy". Zawierała ona dziesięć pseudonimów jakie nadali sobie ci gracze, oraz punkty przez nich zdobyte:
  1. Avenger - 6598p.
  2. Mike - 4838p.
  3. Dzik - 3947p.
  4. ElRayo - 3763P.
  5. Szatański Sławek - 3345p.
  6. Infernal - 3128p.
  7. Black Opal - 2942p.
  8. Rotsu - 2741p.
  9. Mirajane - 2469p.
  10. Leo - 2187p.

  Drake kliknął ikonkę "pomoc". Następnie listę zmieniły informacje czego ona dotyczy. Drake wyczytał że "TOP 10" to dziesiątka graczy którzy uzbierali najwięcej punktów w całej grze. A punkty można zdobywać poprzez zabijanie potworów, schwytanie przestępców, oraz wygrane w turniejach.
   Drake poczuł zawód że on sam nie dostał się do 'TOP 10". Przecież też ciągle zabija potwory. Nagle dostrzegł jeszcze jeden podpunkt na liście. Był lekko przyciemniony i oddalony od reszty, dlatego wcześniej go nie zauważył. W podpunkcie znajdowała się ksywka gracza który nie załapał się do "TOP 10", ale był tego bardzo bliski, a mianowicie;
  11. Hunter - 2017p.
  Drake nie mógł w to uwierzyć. Był tak blisko... Tak cholernie blisko.
  Zawładnął nim niepohamowany gniew.
  Na chwilę zapomniał nawet o magach i w tym stanie udał się do swojego domu, siarczyście klnąc przez cała drogę.

  John i Mike patrzyli jak Drake odchodzi z powrotem do lasu.
  Obaj żywo rozmawiając na temat nowej aktualizacji i zajętych przez nich miejsc, zanieśli Iseya, oraz Rotsu do miasta, by tam mogli się wyleczyć. 


 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro