Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

》Rozdział 5《

Będę zapewne żył
Długie noce i dnie minęły
Ponieważ tak bardzo tęsknię za nimi
Brakuje mi pewności siebie

Dzisiejsze zadanie było trywialnie proste, na tyle, że aż irytowało Chuuyę. Miał udać się do Swietłan i odebrać od którejś z nich utajniony raport.

Poza tym, irytowało go to, że nie miał pojęcia, po co szefowi raport od Swietłan.

Obie dziewczyny, które nie ujawniały swoich prawdziwych imion, były nazywane z reguły Swietłana bądź Katia. Dwie Rosjanki, pracujące w zgoła innych gałęziach czarnego rynku.

Pierwsza była hakerką, specjalistką od zacierania śladów on-line. Jej siostra zaś, zajmowała się prowadzeniem prosektorium.

Ciekawe. Na co Moriemu pomoc którejkolwiek z nich?

"Gabinet", jeśli tak można było nazwać zdemolowany pokój, w którym Swietłany przyjmowały gości, był pełen pudeł z dokumentacją. Obie siostry właśnie czegoś poszukiwały.

Chuuya chrząknął, czekając chyba na reakcję sióstr. W końcu zauważyły go po dobrej chwili.

— Dziecinko, zgubiłeś się? — zaczęła jedna z uśmiechem, ale druga ją mocno szturchnęła.

— Co cię do nas sprowdza, demolko? — druga była bardziej ogarnięta. — Na jakie nazwisko masz odebrać dokumenty?

— Mori.

Obie dziewczyny przeskakiwały od kartonu do kartonu, poszukując owego nazwiska, ale do niego wróciły obie.

— To nie to nazwisko. — odparły zgodnie.

— Jak nie to jak to? Pewno wam się coś pomyliło. — Chuuya fuknął znudzony.

Obie siostry spojrzały po sobie.

— Znamy swoją dokumentację jak nikt inny własną. Może domyślasz się, co miało być w tych papierach? — zapytała ta Swietłana, co bawiła się kilkoma pendrive'ami zawieszonymi na szyi. Zapewne ona była hakerką.

— Nie mam pojęcia.

Druga zamyśliła się na dłuższą chwilę.

— To wasi mieli ostatnio zatargi z tym całym Mimic? I tym tam... Gide? Zresztą,  ładne miał włosy w dotyku i w ogóle.

Chuuya spojrzał na tamtą z zastanowieniem. Wyglądała na całkiem podjaraną.

— Koniec omawiania szczegółów anatomicznych pieprzonego trupa! — warknął zniecierpliwiony. — Tak, nasi. Co to ma do rzeczy?

Obie dziewczyny odetchnęły, a Swietłana od pendrive'ów wróciła do swojego laptopa.

— Wobec tego proszę za mną. — druga dziewcyzna uśmiechnęła się lekko i zaprowadziła Chuuyę do prosektorium.

Stoły były puste, jednak sama atmosfera lekko przyprawiała o dreszcze. Chuuya westchnął i spojrzał z wyczekiwaniem na swą przewodniczkę.

Ta otworzyła jedną z szuflad, gdzie lekką płachtą był zasłonięty trup. Tam czekała teczka z dokumentami.

— Jak mówiłam, że złe nazwisko, to mówiłam. To nie na Moriego, tylko Odę.

Chuuya uniósł brwi i zastanowił się.

Na co mu papiery z prosektorium?

— Powiem ci, demolko, że takiego wybierania z gruzów dawno nie miałam. Bo wiesz, praca przy trupach rzadko bywa żywa. — Swietłana zarzuciła sucharem.

— O co tu w ogóle chodzi? — cała sprawa wydawała się Chuuyi zbyt zagmatwana.

— To niby tajemnica, ale mam serdecznie dosyć trzymania tych wszystkich historii w sobie. — dziewczyna otwarła teczkę, a z niej wysunęło się zdjęcie Odasaku i piątki dzieciaków. — Ten koleś z czerwonymi włosami, on zajmował się dziećmi, chociaż nie były jego.

Cóż, tego się po nim nie spodziewałem.

— Chyba ta historia nie kończy się za dobrze, skoro kończy się tutaj. — westchnął Chuuya.

— Te dzieciaki... cóż, Mimic zamknęło je w busie, a następnie wysadziło je. Poza tym zamordowało ich prawnego opiekuna.

— A ty o tym wiesz, bo...? — zawahał się rudzielec.

— Ten cały Oda, nie ma funduszy na pogrzeb ich wszystkich. Więc do tego czasu zostaną tutaj. Na to go stać. A ja wyciągałam je z wraku. — wzruszyła ramionami, pewnie kompletnie nie wzruszało jej to, o czym właśnie mówiła.

Chuuya podniósł zdjęcie i spojrzał na roześmiane dzieci. Wtem przypomniał coś sobie.

"Widziałem jak zginęły, Chuuya. A one widziały mnie. Byłem... byłem tak bardzo bezsilny."

Rudzielec spochmurniał.

— Wiesz co? Tak się patrzysz na to zdjęcie... ono nie jest w tym raporcie potrzebne. — westchnęła Rosjanka, po czym odwróciła się.

I załkała.

Więc mimo wszystko ma uczucia.

— Gdybym była filantropką, pewnie dałabym mu pieniądze na pogrzebanie ich. — westchnęła cicho. — Ale nie jestem.

Chuuya zamknął teczkę, ale zdjęcie schował w płaszczu.

— Twoja siostra jest dziś zawalona robotą? Bo miałbym do niej małą sprawę...

》》》

— A może znalazłbyś dla mnie jakąś pracę, Kunikida? Wtedy na pewno miałbyś ze mną trochę spokoju.

— To brzmi podejrzanie, że sam się ode mnie odsuwasz. Jakbyś coś planował, Dazai.

— Całkiem możliwe. Więc?

— Co ty byś chciał niby robić?

— Chciałbym pomagać ludziom. Odasaku tego chce.

— Dobrze, znajdę coś dla ciebie.

— Dziękuję, Kunikida.

》》》

Odasaku po raz kolejny próbował wyłączyć dziwną reklamę, która nagle włączyła mu się na stronie banku. Nie miał nastroju do siłowania się z komputerem i oczotrzepnym ogłoszeniem "Jesteś naszym millionowym klientem, oto twoja nagroda!".

Reklama w końcu wyłączyła się, a Odasaku zauważył, że w ostatnich przychodach był jeden, podpisany właśnie "nagroda dla milionowego klienta". Była to całkiem porządna suma pieniędzy.

Odasaku przeczesał dłonią włosy i spojrzał znów w ekran. Zapis o tajemniczym przypływie nie zniknął, jedynie lekko przygasł, bo został odczytany.

Mężczyzna spojrzał na stan swojego konta i zauważył coś.

Łącznie z ową nagrodą, jego oszczędności wystarczyły na cel, na który próbował od kilku dni zebrać pieniądze.

Cud?

Myśl o jakimś działaniu opatrzności przemknęła mu przez głowę, jednak szybko została odrzucona.

Postanowił jednak zaryzykować.

W dniu pogrzebu dzieci słońce świeciło, a w jego blasku skrzył się śnieg. Odasaku sądził, że jest na cmentarzu całkiem sam z dwoma grabarzami.

Mylił się jednak, a swój błąd dostrzegł wtedy, gdy już miał wychodzić. Pod jednym z rozłożystych drzew stał Chuuya. Swój nieodłączny kapelusz trzymał w dłoni, a głowę miał lekko spuszczoną. Od swego zwyczajnego stroju wyróżniał go tylko zawiązany wokół szyi szalik.

Odasaku podszedł do niego bez słowa, opierając plecy o sąsiednie drzewo. Spojrzał na Egzekutora pobieżnie i westchnął lekko.

— To ty dałeś mi te pieniądze, prawda?

— Nie mam pojęcia o czym mówisz.

Odasaku uniósł wzrok do nieba.

— Nie potrafisz kłamać.

Chuuya uniósł głowę w momencie, gdy Odasaku spuścił swoją. Spojrzeli sobie w oczy.

— Nawet gdybym umiał, to i tak byś wiedział swoje, Odasaku.

Wyższy mężczyzna musiał przyznać mu rację.

I nawet się lekko uśmiechnął.

》》》

Witam! Z każdą chwilą widzę coraz pochlebniejsze oceny od was i boję się momentami, że nie podołam waszym oczekiwaniom i np. spieprzę zakończenie :c


To by było na tyle, do zobaczenia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro