Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

》Rozdział 4《

Bez ładu i składu
Wracają zapomniane wspomnienia
I jak tak zaczynają napływać do mojej głowy
Oczy zasnuwa ciemność

Chuuya obudził się w objęciach miękkiego kocyka. Od razu zorientował się, że to nie jego mieszkanie. Jego mieszkanie na pewno nie pachnie drewnem i papierosami. Poza tym nie jest takie ciepłe z rana.

Rudzielec postanowił jeszcze nie wysilać na tyle umysłu, by spróbować przypomnieć sobie wczorajszy wieczór. Na razie wyciągnął ręce przed siebie i spojrzał na nie.

Były suche i nawet czyste.

Następnie przejechał opuszkami palców po swojej szyi. Nie wyczuł żadnych ugryzień, malin, czy choćby śladów szminki. Tego ostatniego w sumie nie spodziewał się w ogóle.

W końcu ostanimi czasy rzadko zdarzało mi się po pijaku spotkać z kobietą, co?

Westchnął i bardzo powoli się podniósł do siadu. Ból głowy może nie był najgorszy, jakiego kiedykolwiek podczas kaca doświadczył, ale za to wciąż dokuczliwy.

Gdy zmrużył oczy, przypomniał sobie kilka ulotnych faktów. Pierwszy z brzegu to ten, że wino, które wczoraj pił, nie było za dobre.

Pamiętał też, że z kimś się droczył, ale to się zdarzało niemal za każdym razem.

Jednak inną sprawą było to ciepło, które nagle sobie przypomniał. To nie był żar, jaki dało się odczuć podczas seksu. To było delikatniejsze, subtelne i... miękkie?

W końcu przypomniał sobie, że takie ciepło czuł dawno temu, w objęciach Kouyou. Jednak to były czasy, które mógłby uznać za zamierzchłe.

Więc dlaczego przypominam sobie o tym teraz?

Wtem zauważył, że na kawowym stoliku czekała na niego tabletka, szklanka wody i liścik. Z ochotą zażył środek, po czym zajął się listem.

Chuuya,
Nie miałeś zamiaru podać mi swojego adresu, więc wziąłem cię ten jeden raz do siebie. Piszę to, gdybyś obudził się przede mną bądź po mnie i chciał dowiedzieć się, o co chodzi. Pojechaliśmy twoim autem.
Odasaku

Chuuya westchnął i odłożył kartkę.

I tak mam szczęście, że na nic dziwnego nie wpadłem... albo wpadłem i jeszcze o tym nie wiem.

Poza tym, jestem na tyle przewidywalny, że pierwsze o czym pomyślę to mój samochód?

Chuuya postanowił zebrać myśli od nowa. Podniósł się z kanapy, by rozprostować kości.

Więc to jest mieszkanie Odasaku. Cóż, naprawdę okazjonalnie bywam w czymimkolwiek mieszkaniu poza własnym.

Drzwi, prowadzące na niewielki balkon, były uchylone, więc Chuuya wykorzystał okazję i zaczerpnął świeżego powietrza.

Okolica była spokojna i cicha. Na balkonie była tylko zostawiona na barierce popielniczka, więc rudzielec postanowił zrobić z niej użytek.

Nawet jeśli w głowie miewał dziwne skojarzenia z papierosem wypalonym o poranku w cudzym domu.

Odasaku tymczasem leżał jeszcze w swoim łóżku, spoglądając z zamyśleniem w sufit. Dziś był dzień wolny, więc dopóki Chuuya nie wstanie, sam nie zamierzał. Wcześniej podniósł się z łóżka jedynie na chwilę, by coś przekąsić i zostawić liścik swemu gościu.

Jednak gdy zaskrzypiały stare drzwi balkonowe, Odasaku uświadomił sobie, że Egzekutor już nie śpi. Wobec tego mężczyzna wstał, ubrał się w świeże ubrania i poszedł do Chuuyi.

— Nie wiedziałem, że palisz. — zaczął jakoś rozmowę, sam wyciągając papierosy.

— Tylko wtedy, gdy nikt nie stoi nade mną i nie mówi, że umrę od tego. — odparł Chuuya, wypuszczając dym z ust.

— Co sobie pomyślałeś tuż po przebudzeniu? — kontynuował Odasaku.

— Że po piciu jeszcze nigdy nie obudziłem się pod kocem. I o zapachu.

— Coś śmierdzi tutaj? — uniósł brew starszy mężczyzna.

— Nie, więc w tym różnica. Z reguły budził mnie jakiś durny zapach. — Chuuya spojrzał w dal. — Rozlany alkohol, czyjeś buty czy oddech. — rzucił przelotnie.

— Oddech jeszcze zrozumiem, ale jakim cudem po przebudzeniu poczułeś czyjeś buty?

— Bo obudziłem się pod łóżkiem.

Obaj mężczyźni cicho się zaśmiali. Gdzieś tam, w oddali, miasto tętniło życiem. Jednak tutaj, na uboczu, każdy poranek wygląda podobnie. Dwaj rudzielce pozostali na balkonie, aż wypalili swoje papierosy.

— Odpierdzielałem coś dziwnego? — zapytał w końcu Chuuya.

— Nie, nic większego. Twierdziłeś, że mieszkasz w wieży Eiffla. — mężczyzna pewnie umyślnie przemilczał fragment z przytulaniem.

Odasaku poszedł do kuchni.

— Zamierzasz już się zbierać do siebie? — zawołał do Chuuyi.

— To zależy, czy już mnie wyganiasz.

Wtedy zaburczało mu w brzuchu.

— Mogę cię wygonić, ale nie na głodniaka.

》》》

Dazai uważał, że kiedyś odczuczy swego gospodarza wstawania nawet w wolne dni o tak wczesnej godzinie.

Po co komu wstawać i od rana robić porządki, skoro dom i tak lśni?

Niestety, póki co walka z blondwłosym okularnikiem nie dawała najmniejszych efektów.

— Kunikida, dlaczego ty przez jeden dzień nie potrafisz nacieszyć się życiem w łóżku?

— Mam dużo pracy, Dazai.

— Nawet w głupi wolny dzień? Te dokumenty na pewno poczekają tę jedną godzinę!

Okularnik w końcu podszedł do awanturującego się Dazaia.

— A co ty niby ode mnie oczekujesz, żebym zrobił w ciągu tej godziny?

— Ja mogę coś zrobić. Na przykład uczesać cię! — Dazai spojrzał na niego rozanielony.

— A czy ty będziesz cicho, jeśli ci na to czesanie pozwolę? — zapytał Kunikida z lekką nadzieją.

— Mógłbym!

Kunikida usiadł na krześle z pewną niepewnością. Dazai za to już czekał na niego ze szczotką i grzebieniem.

Przynajmniej będzie cicho.

Dazai był nawet delikatny, rozczesując złotawe włosy okularnika. Nucił przy tym jakąś zasłyszaną w radiu piosenkę.

Najważniejszy jest pierwszy krok.

》》》

Chuuya był nawet szczęśliwy. Ulice miasta jeszcze nie były zakorkowane, a on sam nie musiał się martwić o głód. Odasaku rzeczywiście nie puścił go na głodniaka. Przestrzegał go jeszcze przed takim piciem samemu, ale to nie był pierwszy raz, gdy ktoś ślęczył nad Egzekutorem i mu to wytykał.

Olewanie tego typu przestróg, niestety bądź stety, weszło już Chuuyi w krew.

Z radia płynęła melodia którejś z tych piosenek o nadziei. Rudzielec bardziej skupiał się na dudniących basach i przyjemnych brzmieniach gitar, niźli na tekście.

Bo któż to dziś ufa piosenkom?

》》》

Hej! Dziś rozdział w sumie o niczym, jak to często w opowiadaniach bywa. Postaram się niedługo 'rozpędzić' fabułę.

Czy kogoś z was zainteresowała by playlista piosenek, których używam przy tworzeniu tej historii?

Do zobaczenia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro