Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

》Rozdział 21《

Co buczy w elektrycznych przewodach
Co buczy cały dzień na niebie, elektryczne przewody,
elektryczne przewody
Jednakze to, co śpi na polu rzepaku, to dziecię

— "Słodko jest w bańce mydlanej, kompletnie nie zatroskanej. Cooper skończył z marzeń snuciem, chce obdarzyć cię uczuciem!"

— "Marnością jego znój! Głos, który kocha, jest twój! Luizo, nie możemy tak siedzieć, trzeba mu powiedzieć! Niech się dzieje wola może nie jak w niebie, ale skoro go kochasz, niech on kocha ciebie!"

— Przerwa! — zawołała Kumi. — To było naprawdę dobre, poza tym, że Luiza w tej scenie tak nie płacze. Pamiętasz, mówiłyśmy o tym, Arisu, prawda? No, dobra, idź po Haru, poćwiczymy waszą scenę.

Chuuya tymczasem poszedł w stronę sali gimnastycznej, gdzie odbywały się właśnie zajęcia dodatkowe z siatkówki. Słyszał, jak tam głośno i wesoło, a przynajmniej do momentu, w którym dało się słyszeć huk, jakby coś się obaliło na ziemię.

— Koukicchi! — Akaha często tak nazywał swego kolegę. — Wszystko z tobą dobrze?

— Tak, t-tylko mnie nos boli. Pójdę do pielęgniarki.

Kouki dotarł do drzwi, koło których kręcił się Chuuya. Z nosa sączyła mu się krew.

— Chuuya, zaprowadziłbyś mnie do pielęgniarki?

— Ale to ty znasz drogę.

— Jak mnie nie poprowadzisz, to też bardzo dobrze poznam podłogę.

Rudzielec westchnął cicho, po czym wziął go pod ramię, co z uwagi na to, że Kouki był wyższy, było nieco zabawne.

— Niezłą masz gadkę jak nie siedzisz w swojej konsoli. — rzucił po dłuższej chwili.

— Arisu-chan twierdzi, że skrywam naturę wszechwiedzącego pod maską ograniczonego półgłówka ogłupionego przez ekektronikę.

— To był cytat?

— Poza tym, że zamiast półgłówkiem nazwała mnie australopitekiem, to tak.

Obaj parsknęli śmiechem, po czym dotarli do gabinetu pielęgniarki. Tej jednak nie było, więc Chuuya posadził zakrwawionego gracza na krześle i pochylił jego głowę do przodu. Następnie położył mu na karku zmoczony w zimnej wodzie ręcznik.

— Zostać z tobą? — zapytał lekko.

— M-mhm. Nie lubię siedzieć sam. Szczególnie, gdy konsola została w szafce.

— I zaraz będziesz chciał, żeby ci ją przynieść, co?

— Nie, nie trzeba. I tak jest rozładowana.

Chuuya usiadł na sąsiednim krześle i spojrzał na siedzącego w milczeniu chłopaka.

— Wiesz, chciałem ci zadać takie pytanie, które mnie nurtuje, odkąd tylko cię poznałem.

— Pytaj śmiało, zamieniam się w słuch.

Kouki odetchnął głęboko i jeszcze przez chwilę się zbierał w sobie.

— To prawda, że możesz manipulować grawitacją? — mruknął całkiem cicho.

Chuuya zamrugał nagle oczami, a jego oddech momentalnie przyspieszył.

Skąd..?

Kouki zaśmiał się cicho, nawet nie podnosząc głowy.

— Czyli to jednak prawda, skoro nagle dyszysz z nerwów. — rzucił. — Mam nadzieję, że mnie nie zabijesz za tą wiedzę, co?

— O ile nie rozpowiesz tego jak największa blond plotkara to nie.

Chłopak odetchnął z ulgą.

— Bo to było tak... Raz z Tomio i innym kumplem oglądaliśmy sceny z niedokończonych filmów akcji. Tamten kumpel wyszukiwał je w necie. No i pewnego razu tam był taki filmik z gościem w czarnym płaszczu. Myśleliśmy, że to jakiś Zorro, ale tak nie było. Wyglądał, jakby mu demon wychodził z płaszcza.

Akutagawa zawsze musi przyciągnąć uwagę.

— Kumpel poszukał źródła tego filmu, jakiegoś sprawozdania, skąd się wziął, ile kasy na niego wydano... a tu nic. On też istnieje?

— Taa... ale lepiej z nim nie zadzierać. Co było potem?

— Następny filmik o gościu z cytrynami był nudny, ale postanowiliśmy przeboleć. Kolejny znów był z tym Zorro i jakimś tygrysem. Ale dopiero ostatnie trzy, z tytułem "Double Black" nas zaimteresowały.

Chuuya przewrócił oczami.

No tak, nie mogło się obyć bez Dazaia.

— Tamten drugi to był ciul, ale ty... do cholery, wymiatałeś. — Kouki uniósł wzrok i uśmiechnął się. — Ale skoro jesteś tu bez tego ciula i słuchasz trajkotania mojej drogiej siostry, to ma chyba oznaczać, że rzuciłeś to, tak?

— Dziękuję za zrozumienie.

— Mogę ci odpuścić, ale...

— Ale?

— Weź mnie podnieś.

Chuuya podszedł do Koukiego, położył mu rękę na ramieniu, po czym z pomocą umiejętności położył go na suficie.

A chłopak histerycznie zapiszczał.

Rudzielec od razu postawił go spowrotem na ziemi.

— Kurde, ja myślałem, że mi odmówisz...

— Nigdy nie mów nigdy.

》》》

Ciekawe, czym teraz zajmuje się ten durny ślimak.

Mam nadzieję, że jak zawsze, niczym pożytecznym.

W końcu beze mnie jest jeszcze bardziej bezużytecznym kurduplem w kretyńskim kapeluszu.

Dazai uśmiechnął się, słysząc mruczenie Senseia. To go szybko odciągnęło od przemyśleń.

— Kunikida, a może pójdziemy na jakąś randkę?

》》》

— O tak, tak, jeszcze tylko trochę... idealnie!

Kumi właśnie nadzorowała ustawianie dekoracji i tworzenie scenerii.

— Właściwie to od kogo zaczęło się to wszystko? To był twój pomysł? Z tym całym kółkiem? — dociekał Chuuya.

— To... nie, nie. Kółko powstało dawno temu, ale w pewnym momencie składało się z jednej klasy, która wyszła ze szkoły. Pozostał tylko Kimuri, bo skiblował, a który widząc moją zabawę w teatr powiedział, że bym się nadała.

— I jesteś mu za to wdzięczna?

— Długi czas byłam. Później, po kłótni powiedział, że potrzebował kogoś, kto mu przygotuje scenę, a nie ją zabierze. Sądził, że będę jedynie dekoracją jego show.

— A o co poszło?

— O bajkę, którą Akaha chciał wystawić dla dzieci ze swojego sierocińca. Wielki gwiazdor nie potrafił zdobyć się na szczyptę emapatii, a potem był zbulwersowany, że zagraliśmy bez niego. Święta krowa.

Chuuya uśmiechnął się lekko, znał już taki typ osób, bo przykładem tego był choćby John.

— Ja... chciałam ci podziękować, Chuuya. Ta sztuka... w życiu nie udało mi się zrobić czegoś tak... niestandardowego. Może nie jest specjalnie długa, ale za to ma w sobie prawdę.

— Oj, podziękujesz sobie jak już ją wystawimy, dobrze? Nie cierpię, jak tak chodzisz i słodzisz wszystkim wokół. Wolę kawę bez cukru.

— I papieroska o poranku?

— A żebyś wiedziała, Kumi. Ostatnieco mnie zastanawia, to jakim cudem zaciągnęłaś tu swojego brata.

— Pewna nauczycielka oczekiwała od całej szkoły należenia do poszczególnych klubów. Arisu i Haru przez swoją kłótnię ns konkursie zostały wyrzucone z klubu judo, Tomio wypadł z sekcji muzycznej za granie tego, co chciał, a Kouki... odrzucił zaloty przedwodniczącej klubu informatycznego.

— A to pech. Zaproponowałaś im członkostwo i..?

— Nauczycielka wyznaczyła nam termin wystawienia jakiejkolwiek sztuki. Stres nas połączył. A ty? Od kiedy cię wzięło na udawanie babskich kwestii?

— To długa historia, której wolę nie wspominać, Kumi.

》》》

A oto Kumiko i Kouki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro