Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

》Rozdział 16《

A/N: Zapomniałam w końcu zaznaczyć w poprzednim rozdziale, że tamagoyaki przyniesione przez panią Kozume to taka japońska jajecznica, zbita w kwadratowe kawałki.

Pościel rano ślizga się po skórze
ćwierkanie wróbli nabrało realnych kształtów
Dym z komina rozwiewa się na wietrze

Chuuya zdążył wyrobić sobie przeczucie, kiedy Odasaku potrzebuje samotności, a kiedy wręcz przeciwnie. Tworzenie książki wymagało czasu, to było proste. Sam rudzielec wytrwale poszukiwał sobie zajęcia, przeszukując ogłoszenia w gazetach i spisując je sobie w notesie.

Priorytetem było to, by pracę polubił. Chuuya kilkukrotnie po prostu zaczynał się czymś zajmować, ale już po kilku dniach dostrzegał, że to nie to.

Poza tym odwiedzał swoją sąsiadkę, panią Kozume. Początkowo robił to po to, by kobieta nie przychodziła do nich o różnych dziwnych porach, ale później polubił ją i przychodził z przyjemności. Ciężko było mu stwierdzić, czy starsza pani była świadoma tego, jaka relacja łączyła go z Odasaku, ale nie przejmował się tym.

Zazwyczaj pani Kozume robiła herbatę i grała z nim w shogi, z reguły go ogrywając. Opowiadała wtedy o swoim życiu, czasem o dzieciach i wnukach. Chuuya najczęściej tylko słuchał, bo sam nie wiedział, co jej odpowiadać. Jednak starsza pani nie wymagała tego. Najwyraźniej cieszyła ją po prostu czyjaś obecność.

》》》

Kunikida próbował wybić z głowy Dazaia pamięć o tym nieszczęsnym zdaniu, które raz wyrzekł. Blondyn nie lubił z kimkolwiek rozmawiać o uczuciach, szczególnie tak poważnych jak miłość.

Potrafił znieść wiele ze strony bruneta, ale nie to, gdy Dazai wisiał mu na ramieniu i ciągle pytał, czy tamte słowa to były na poważnie.

Bo skąd mam to wiedzieć?

Dazai przeczył Ideałom i je znieważał. Nie był idealny, był... był Dazaiem.

Kunikida wziął na kolana Senseia i zaczął go głaskać. Spojrzał też kotu w oczy, jakby szukając odpowiedzi. Sensei pacnął go łapą w nos i zamruczał.

No tak, jesteś tylko kotem.

》》》

Odasaku wpatrywał się od kilku minut w kartkę, zastanawiając się chyba nad tym, co na niej zapisać. Chuuya leżał na pobliskiej kanapie, ukradkiem go obserwując.

— Jeśli naprawdę brakuje ci weny, to mnie narysuj. — parsknął w końcu.

— Jak jedną z francuskich dziewcząt? — zapytał cicho Odasaku, jednak został bez problemu usłyszany.

Lubił śmiech Chuuyi i znał na tyle jego humor, że prawie zawsze potrafił go rozbawić. Nie inaczej było teraz, beztroski chichot rudzieleca rozniósł się po pokoju.

— Jak tam szukanie pracy? Ponoć nawet chciałeś iść do straży pożarnej.

— Ale mnie wyśmiali, to trzasnąłem drzwiami. Jedyne miejsce, gdzie mieli ochotę mnie przyjąć, to jakaś kawiarenka neko, ale no, sam rozumiesz...

— Tak, pojmuję, co ci przeszkadza. Dlaczego nie mógłbyś zostać w domu i odpuścić sobie tego?

— Wiesz Odasaku, nie chciałbym żyć dobrze dzięki temu, że żyłem źle. A nawet gdybym nje znalazł zajęcia zarobkowego, to żeby to chociaż jakieś hobby było.

Odasaku napisał kilka słów na kartkach. Nie musiał odpowiadać. Spojrzał tylko na Chuuyę i odetchnął.

— Mi byłoby dobrze, gdybyś tak ze mną był całymi dniami i nie przejmował się pierdołami, Chuu.

》》》

Dazai wyjrzał za okno i spojrzał w chumry, myśląc o Odasaku i tęskniąc za nim. Jednak teraz bolało go trochę mniej. Jak gdyby trochę o nim zapomniał.

Wszak teraz skupiał swe przemyślenia na innej osobie, na Kunkidzie, który go unikał i pisał w swych Ideałach o Dazaiu dziwne rzeczy.

Sensei rozłożył się na fotelu Kunikidy, mrucząc słodko i przewracając brzuch do góry. Zamachał łapkami i spojrzał z wyczekiwaniem ns Dazaia, który tylko czekał na ten gest, że może go pogłaskać.

Gdyby tylko wiedział, że Sensei nie jest powiernikiem tylko jego sekretów...

》》》

— Hej! — ktoś zawołał za Chuuyą. — Ty tam, rudzielcu!

Chuuya zatrzymał się i spojrzał za siebie. Biegła za nim rowerzystka, którą często tu widywał na jej ulubionych najwyraźniej ścieżkach.

— Przepraszam, że tak bezpośrednio, ale chciałam pana dogonić. Zgubił pan portfel.

— Ach, no to bardzi dziękuję. Jak cię zwą?

— Kumiko Kozume, ale zwą mnie z reguły Kumi. To pan mieszka obok mojej babci, tak?

— Tak, pewnie ja. Chuuya Nakahara.

— Wolisz po imieniu czy po nazwsku?

— Wolałbym wygrać w totka. — zaśmiał się cicho. — A tak poważnie, to po imieniu. Miło mi cię poznać.

— Mi również, Chuuya. Czym się zajmujesz?

— Tym na co mam ochotę. — parsknął z uśmiechem. — A ty?

— Ja tworzę w szkole artystycznej. Może wpadniesz do nas i odkryjesz swój wielki talent?

— W to szczerze wątpię. Potrafię uwierzyć, że ktoś tam ma wrodzony talent choćby do farbowania skóry, ale nie będę to ja. - zaśmiał się, przeczesując włosy.

— No to trzymam cię za słowo. Nigdy nie mów nigdy.

— A ty dorośnij. Muszę iść, Kumi.

Rozeszli się równie szybko, jak na siebie wpadli, jednak dopiero po paru minutach zorientowali się, że Kumi wcale nie oddała Chuuyi tego nieszczęsnego portfela.

Który w sumie był kupiony na promocji i pusty.

Chuuya wrócił do domu i na powitanie przytulił się do Odasaku. Opowiedział mu o swoim spotkaniu z Kumi, a Odasaku wspomniał, że ktoś biegał po podwórku i zrzucił doniczkę z parapetu.

— A nie był to jakiś kot czy pies?

— Na pewno nie, bo na ścieżce były ślady dziecięcych butów. No i sprawdziłem, że nie były to twoje.

Chuuya prychnął cicho.

Ktoś tu się chyba jednak uczył od Dazaia.

》》》

Przyznam się bez bicia, że ten rozdział jest krótszy i był pisany całkiem bez weny, na co jednak nie mam za dużego wpływu, bo z weną to nigdy nic nie wiadomo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro