》Rozdział 13《
Przepływ, krótkotrwała wstydliwość!
Da się odpłynąć do nieba?
To serce jest także rozdarte tutaj.
Puszczam kółka z dymu, zaciągając się egipskim papierosem.
Ich podróż miewała się różnie. Raz jechali powoli, raz bardzo szybko. Nie mieli konkretnego celu. Czasem nocowali u ludzi, których spotkali.
Tym razem jednak było inaczej, bo zasnęli w aucie, w lesie. A drzemkę przerwał im leśniczy, twierdząc, że Odasaku i jego dziewczyna mają natychmiast odjeżdżać, bo do tego lasu nie ma wstępu.
A Chuuya przez następną godzinę był obrażony o nazwanie go dziewczyną.
— A jak inaczej byś się nazwał, gdybyś patrzył na siebie od tyłu? Momentami naprawdę przypominasz dziewczynę.
Rudzielec spoliczkował swego... chłopaka? Na samą myśl odwrócił się z rumieńcem na twarzy.
— A dlaczego nigdy się nie odchylasz, gdy próbuję cię uderzyć?
— Bo nie uderzasz mnie z całej siły i dlatego, że to cię właśnie rozprasza, przez co się uspokajasz. — wyjaśnił spokojnie.
— A skąd wiesz, jaką mam całą siłę?
— Widziałem Dazaia po tym, jak raz wyładowałeś na nim swoją frustrację. Nie wyglądał za dobrze.
Teraz Chuuya nawet się zaśmiał. Odasaku westchnął cicho. Naprawdę ciężko przyjąć było dobre podejście, by zrozumieć tego małego rudzielca.
— A do jakiego miasta mamy najbliżej, Odasaku?
— Cóż, najbliżej byłoby do Osaki, Chuuya. Byłeś tam kiedyś?
— Raczej nie, jeśli byłem to przejazdem.
— Wobec tego jedźmy tam.
》》》
Kunikida był zaskoczony obowiązkowością Dazaia w kwestii zajmowania się kotem. Sensei często był czesany, odpowiednio karmiony, a co do kuwety, to blondyn nie przypominał sobie, by kiedykolwiek było czuć jej zapach.
— Dlaczego ten kot jest dla ciebie taki ważny, Dazai?
— Bo przypomina mi Odasaku. Jest bardzo mądry, ale z reguły się nie odzywa. Poza tym obaj się ze sobą lubili... A Sensei pewnie nawet nie ma pojęcia, że nie ma go...
Kunikida ugryzł się w język nim powiedziałby o tym, że sam czasem rozmawia z całym i zdrowym Odasaku orzez telefon.
— Kunkida? Czemu patrzysz się z taką uwagą w kocią miskę? Jest niedomyta?
— Wręcz przeciwnie, co mnie właśnie zaskoczyło. — wybrął blondyn, zauważając, że Dazai patrzy na niego z zaintrygowaniem.
— Och, nie wierzysz, że umiem dobrze myć?
— Możesz jeszcze mi pokazać, jak to pięknie myjesz naczyna? — zapytał cicho.
— Och, przecież wiem, że chcesz mnie zagonić do roboty. Ale nie przejmuj się, zrobię to dla ciebie. — przeszedł obok i pocałował go w policzek.
》》》
Mieszkanie, które sobie znaleźli, było tuż przy parku. Gdy już wnieśli swoje rzeczy, opadli zmęczeni na kanapę.
— Wiesz co, Odasaku?
— Co takiego? — ziewnął starszy mężczyzna.
— Kocham cię.
— Nawet wtedy, gdy mówię, że wyglądasz jak dziewczyna?
Chuuya pocałował go nieco dłużej niż zwykle, a ten go przytulił.
— Wtedy mam pretekst, żeby cię uciszać, wiesz? — zamruczał Chuuya, by po dłuższej chwili nawet przyjemnej ciszy znów unieść wzrok.
— Czemu się tak na mnie patrzysz?
Chuuya zaśmiał się cicho, by następnie przejechać dłonią po jego kroczu. Odasaku westchnął nagle. Drobny rudzielec uniósł brwi i spojrzał na nieco rozkojarzonego mężczyznę.
— Mam nadzieję, że to jednak przeze mnie, a nie moją babską wersję, Odasaku. — westchnął cicho, znów przbiegając po 'namiocie' palcami.
Odasaku znów westchnął, poza tym lekko zadrżał. Spojrzał na twarz Chuuyi. W jego oczach błyskały psotne iskry, a on sam kompletnie się nie zawstydzał.
Jak to jest, Chuuya? Zawstydzają cię uczucia?
Odasaku dziwnie się czuł. W końcu jednak ze sobą jeszcze nie sypiali, a konkretniej nie uprawiali wcześniej seksu. Jakoś... żadnemu z nich się wcześniej do tego nie spieszyło.
Chuuya znów go pocałował.
— Wyglądasz, jakbyś zobaczył Dazaia w stroju baletnicy. — skwitował, a wyższy mężczyzna od razu wrócił na ziemię. — To jak będzie? Chcesz tego?
— Spodziewałem się do niedawna, że to ja zadam to pytanie. — mruknął Odasaku, ale Chuuya niezbyt go już słuchał.
Zajęty był rozpinaniem mu spodni, a potem zsuwaniem ich.
— Nie znałem cię od tej strony. — mruknął starszy mężczyzna, jeszcze przez chwilę próbując mu uciec.
— Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz, Odasaku. — szepnął Chuuya, przewracając go nagle na plecy.
Rudzielec wiedział, co zrobić, by znów zawstydzić swego chłopaka.
Hah, teraz już nie boję się tego mówić!
Jego usta wylądowały na materiale bokserek Odasaku, a spojrzenie wciąż utkwione było w mglących się oczach wyższego mężczyzny.
W końcu Chuuya postanowił pozbyć się także i tego elementu ubioru, zostawiając Odasaku nagiego od pasa w dół. Następnie, bez większej zwłoki wziął prężący się członek w usta, całkiem wprawnie biorąc się za dogadzanie mu z pomocą języka.
— Chuu-Chuuya, przestań. — sapnął Odasaku, wzdychając co chwila.
— Cóż, jak na mój gust to całkiem ci się podoba, więc nie zamierzam. — zamruczał Chuuya, po czym wrócił do porzuconego na moment zajęcia.
Rudzielec miał zadziwiającą dla Odasaku wprawę, ale nie zamierzał go wypytywać o to. Stanowczo wolał rozpłynąć się w uczuciu, które przecież zaraz doprowadzi go na sam kres...
Co stało się nawet szybko.
Chuuya uniósł głowę i nawet się oblizał.
— A dlaczego chciałeś przerwać? — zapytał po chwili.
— Bo chciałem... przenieść się do sypialni.
Odasaku podniósł się i wziął Chuuyę na ręce. Rudzielec znów pocałował go, mrucząc cicho i gubiąc po drodze na łóżko kapelusz.
Gdy opadli na łóżko, Chuuya już nie musiał zachęcać Odasaku. Wyższy mężczyzna już sam wiedział, co robić dalej.
》》》
— Kunikida?
— Tak?
— A ty uprawiałeś kiedyś seks?
— A co to za pytanie!?
— Tak mnie wzięło na dziwne pytania, wiesz...
— Z pewnością obserwacja, jak Sensei przestrzega kocich zasad higieny osobistej, w tych dziwnych pytaniach pomaga tobie, tak?
— To tylko szczegół.
— To jak, odpowiesz mi na pytanie?
— Nie i nie zamierzam, Dazai. Wolę też nie wiedzieć, na co ci ta wiedza.
》》》
Internet mi padł na kilka godzin, a ja sama dziś nie miałam weny niestety.
Dlatego nie lubimy poniedziałków.
Czy kogoś interesuje reszta tej... sceny opisanej w rozdziale?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro