》Rozdział 10《
W tym dniu pomiędzy drzewami tęskne oczy
Tam byłeś, twój blask tak bardzo przypominał starszą
siostrę
Och! Kiedy jasność w przeszłości świeci nikłym
płomieniem
Dlaczego... dlaczego moje serce wstydzi się tak bardzo?
Od zagranicznej misji Chuuyi znów minęło kilka dni. Odasaku przyzwyczaił się, że zamiast chodzić tak jak kiedyś do dzieci, chadzał do Chuuyi i pilnował, by Egzekutor w końcu się wykurował. Pewnego dnia znalazł na biurku rudzielca wielokrotnie składaną kartkę.
Z grzeczności zamierzał ją odłożyć, ale dostrzegł u góry tekstu własne imię. Nie 'Odasaku', a 'Sakunosuke'. Jeśli Chuuya napisał cokolwiek używając jego pełnego imienia, to musiało to być coś... ciekawego.
Odasaku nie mógł się powstrzymać i gdy wychodził, kartkę dyskretnie schował w płaszczu.
Zapis był wielokrotnie zmieniany, bardzo dużo razy pokreślony. Początkowo pismo Chuuyi było bardzo czytelne, później się pogorszało, aż końcówka wyglądała na kompletnie nie do odszyfrowania.
Sakunosuke,
̶P̶i̶s̶z̶ę̶ ̶d̶o̶ ̶c̶i̶e̶b̶i̶e̶ ̶t̶e̶ ̶k̶i̶l̶k̶a̶ ̶s̶ł̶ó̶w̶ ̶
Jeszcze nie wiem czy dam ci to kiedykolwiek do rąk. ̶K̶t̶o̶ś̶ ̶k̶i̶e̶d̶y̶ś̶ ̶p̶o̶w̶i̶e̶d̶z̶i̶a̶ł̶ ̶W̶ ̶s̶u̶m̶i̶e̶ ̶t̶o̶ ̶n̶i̶e̶ ̶b̶ę̶d̶ę̶ ̶c̶y̶t̶o̶w̶a̶ł̶ ̶c̶z̶y̶i̶c̶h̶ś̶ ̶c̶z̶c̶z̶y̶c̶h̶ ̶g̶a̶d̶a̶n̶i̶n̶.̶ Znamy się już od jakiegoś czasu. Jak się okazuje, ̶P̶i̶e̶p̶r̶z̶o̶n̶a̶ ̶m̶a̶k̶r̶e̶l̶a̶, to znaczy Dazai ̶t̶e̶n̶ ̶j̶e̶d̶e̶n̶ ̶j̶e̶d̶y̶n̶y̶ ̶r̶a̶z̶ miał rację. Jesteś kimś wyjątkowym. A ja się myliłem. ̶W̶c̶a̶l̶e̶ ̶n̶i̶e̶ ̶b̶y̶ł̶e̶ś̶ ̶j̶e̶g̶o̶ ̶z̶a̶b̶a̶w̶k̶ą̶.̶ Miałem o tobie niezbyt pochlebne zdanie. Ale zrozumiałem. Jesteś kimś, kogo chciałem mieć w dzieciństwie. ̶K̶o̶g̶o̶ ̶m̶i̶ ̶w̶t̶e̶d̶y̶ ̶b̶a̶r̶d̶z̶o̶ ̶b̶r̶a̶k̶o̶w̶a̶ł̶o̶.̶ Źle mi było, że ty rozpaczasz po tych dzieciach, a potem nagle zajmowałeś się mną. ̶J̶a̶k̶b̶y̶m̶ ̶s̶i̶ł̶ą̶ ̶z̶a̶j̶ą̶ł̶ ̶i̶c̶h̶ ̶m̶i̶e̶j̶s̶c̶e̶.̶
Nie wiem, z jakim uczuciem na mnie patrzysz. Ale chciałbym wiedzieć. ̶B̶o̶ ̶m̶o̶m̶e̶n̶t̶a̶m̶i̶ ̶z̶d̶a̶j̶e̶ ̶m̶i̶ ̶s̶i̶ę̶,̶ ̶ż̶e̶ ̶j̶e̶s̶t̶e̶m̶ ̶d̶l̶a̶ ̶c̶i̶e̶b̶i̶e̶ ̶d̶z̶i̶e̶c̶k̶i̶e̶m̶.̶ Czy jestem dla ciebie kimś jak ptak ze złamanym skrzydłem? Komu ze zwykłej dobroci pomagasz? A może kimś, komu ̶j̶e̶d̶y̶n̶i̶e̶ ̶p̶r̶ó̶b̶u̶j̶e̶s̶z̶ ̶c̶o̶ś̶ ̶u̶d̶o̶w̶o̶d̶n̶i̶ć̶ ̶ chcesz okazać to z jakiegoś konkretnego powodu? Powiedz mi kiedyś.
Bo ze mną jest chyba inaczej, niż było, gdy poszukiwaliśmy Dazaia. ̶J̶a̶k̶ ̶m̶n̶i̶e̶ ̶z̶m̶i̶e̶n̶i̶ł̶e̶ś̶?̶ Twierdziłeś, że mój problem to tylko zepsute ogrzewanie w domu. Uważam, że to "ogrzewanie" mam zepsute również w sobie. ̶C̶h̶y̶b̶a̶ ̶n̶i̶k̶t̶ ̶m̶i̶ ̶g̶o̶ ̶n̶i̶g̶d̶y̶ ̶n̶i̶e̶ ̶d̶a̶ł̶ ̶D̶o̶p̶i̶e̶r̶o̶ ̶d̶z̶i̶ę̶k̶i̶ ̶t̶o̶b̶i̶e̶.̶.̶.̶
Swego czasu wierzyłem tylko w te emocje, które miały proste, logiczne powody. Jestem smutny - bo coś mnie zasmuciło, ̶j̶e̶s̶t̶e̶m̶ ̶w̶ś̶c̶i̶e̶k̶ł̶y̶ ̶-̶ ̶D̶a̶z̶a̶i̶ ̶n̶a̶ ̶h̶o̶r̶y̶z̶o̶n̶c̶i̶e̶. Nie rozumiałem tych uczuć, o których mówią poeci, wokół których tworzy się poematy. Jednak te uczucia nagle pojawiły się przy mnie. Gdy czułem zimno, chwilami było mi ciepło, gdy myślałem o tobie. ̶N̶o̶n̶s̶e̶n̶s̶. Nie rozumiem tego. ̶B̶y̶ł̶ ̶p̶r̶z̶y̶ ̶m̶n̶i̶e̶ ̶k̶t̶o̶ś̶,̶ ̶z̶ ̶k̶i̶m̶ ̶k̶i̶e̶d̶y̶ś̶ ̶b̶y̶ł̶e̶m̶,̶ ̶a̶l̶e̶ ̶n̶i̶c̶z̶e̶g̶o̶ ̶n̶i̶e̶ ̶c̶z̶u̶ł̶e̶m̶,̶ ̶w̶i̶e̶s̶z̶?̶
Dajesz mi ciepło w sercu - to chyba najmilsze słowa, jakimi kiedykolwiek określiłem człowieka. ̶M̶o̶j̶e̶ ̶ż̶y̶c̶i̶e̶ ̶m̶o̶ż̶e̶ ̶n̶i̶e̶ ̶o̶b̶f̶i̶t̶y̶w̶a̶ł̶o̶ ̶w̶ ̶t̶r̶a̶g̶e̶d̶i̶e̶,̶ ̶p̶r̶z̶e̶z̶ ̶k̶t̶ó̶r̶e̶ ̶m̶i̶a̶ł̶b̶y̶m̶ ̶w̶i̶e̶c̶z̶n̶ą̶ ̶t̶r̶a̶u̶m̶ę̶,̶ ̶a̶l̶e̶ ̶n̶i̶e̶ ̶b̶y̶ł̶o̶ ̶w̶ ̶n̶i̶m̶ ̶t̶e̶ż̶ ̶z̶a̶ ̶w̶i̶e̶l̶e̶ ̶r̶a̶d̶o̶ś̶c̶i̶. Przy tobie nie czuję się [fragment nieczytelny]...
̶C̶z̶y̶m̶ ̶j̶e̶s̶t̶ ̶m̶i̶ł̶o̶ś̶ć̶?̶ ̶ ̶W̶i̶e̶m̶ ̶j̶e̶d̶y̶n̶i̶e̶ ̶c̶z̶y̶m̶ ̶n̶i̶e̶ ̶j̶e̶s̶t̶.̶ ̶J̶a̶k̶ ̶t̶o̶ ̶j̶e̶s̶t̶ ̶k̶o̶g̶o̶ś̶ ̶k̶o̶c̶h̶a̶ć̶?̶ Czy ja [fragment nieczytelny]?
Kim jesteś, a kim jestem ja?
̶T̶o̶ ̶ś̶m̶i̶e̶s̶z̶n̶e̶,̶ ̶a̶l̶e̶ ̶p̶r̶ó̶b̶o̶w̶a̶ł̶e̶m̶ ̶w̶y̶j̶a̶ś̶n̶i̶ć̶ ̶t̶o̶ ̶w̶s̶z̶y̶s̶t̶k̶o̶ ̶t̶w̶o̶j̶e̶m̶u̶ ̶z̶d̶j̶ę̶c̶i̶u̶ ̶i̶ ̶n̶i̶e̶ ̶p̶o̶t̶r̶a̶f̶i̶ł̶e̶m̶ ̶m̶u̶ ̶p̶o̶w̶i̶e̶d̶z̶i̶e̶ć̶ ̶z̶a̶ ̶w̶i̶e̶l̶e̶.̶ Spróbowałem więc przelać swe myśli na papier. ̶J̶e̶s̶t̶e̶m̶ ̶ż̶a̶ł̶o̶s̶n̶y̶.̶
Odasaku był już u siebie, gdy przy świetle nocnej lampki zaczął czytać list, który pewnie zostałby na zawsze w biurku Chuuyi. Gryzło go sumienie, ale nie na tyle, by teraz przerwać. Doczytał do samego końca, po czym odłożył kartkę na bok. Oparł głowę na splecionych ze sobą dłoniach i westchnął.
Chuuya nie wie, czym jest miłość? To dlatego tak mało mówi? Dlatego unika spoglądania mi w oczy?
Odasaku znów spojrzał na kartkę.
Dobre pytanie. Kim jestem dla niego, a kim on dla mnie. Muszę to sprawdzić, tym razem bez korespondencji.
》》》
— Kunikida, Kunikida! Jesteś tam?
— Co? Co się znowu stało?
— Napisałem do ciebie list!
— Dlaczego akurat do mnie?
— Tak po prostu. Kazałeś mi przestać pisać listy pożegnalne, które zostawiłbym przed samobójstwem, więc napisałem inny list.
— A jaki konkretnie?
— No jak to jaki? Miłosny!
(A/N: Tu przez chwilę miałam z Kunikidy zrobić Midorimę i takie: — Po cholerę, nanodayo?)
Kunikida spojrzał ze zdziwieniem na Dazaia.
— No co? Nie miałem pomysłu o czym pisać.
— Aha, czyli napisałeś go z nudów... — Kunikida westchnął z nieskrywaną ulgą.
— Nie, z mojego serduszka! Wątpisz we mnie i moje uczucia?
Na twarzy blondyna zakwitł lekki rumieniec. Kto jak kto, ale Dazai potrafił kilkoma zdaniami doprowadzić go do takiego zmieszania...
— Posłuchaj mnie chociaż no. Albo sam go przeczytasz albo przejdę przez Agencję i przeczytam go na głos!
— Uch... daj ten twój list.
W rzeczywistości list Dazaia był zbiorem mnóstwa napisów i rysuneczków, wśród których było:
Dazai + Kunikida = ♡
Na górze róże,
Na dole ptaszek kwili
Może byśmy się
Razem zabili?
Życie jest piękne,
ale nie tak jak Kunikida.
Może w tych twórczościach Dazaia nie byłoby nic niezwykłego, gdyby nie to, że Dazai napisał je na ostatniej stronie Ideałów.
》》》
I tu dobiegamy do ciekawego momentu. Szczerze to nie umiałam stuprocentowo stwierdzić, jak Chuuya ubrałby w słowa swoje uczucia i mam nadzieję, że brzmi to choć trochę wiarygodnie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro