Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

》Rozdział 22《

I znów rano przekleństwo deszczu
Kobieta o pociągłej twarzy z wilgotnymi oczyma
W kolorze irysów i morskiej wody
Pojawia się i znika

Stała pod drzwiami od dłuższej chwili, zbierając w sobie wolę. Wszelkie słowa, które chciała powiedzieć, uciekły jej z umysłu, zostawiając miejsce pustce. To z pewnością nie koiło nerwów.

Drzwi nie miały dzwonka, ale może to i lepiej? Pukania można by nie usłyszeć...

Westchnęła, uniosła dłoń i zapukała, bardzo cichutko.

Szybko usłyszała odgłos biegu i otwierania drzwi. Ku jej lekkiemu zdziwieniu, zza framugi spoglądał na nią chłopiec, może dziewięcioletni. Miał czerwone włosy i szmaragdowe oczy.

- O, pani też jest ruda. Lubi pani ten kolor?

Cóż, dziecko, które wprost zadaje takie pytania w miejscu, w którym się go nie spodziewało, z pewnością potrafi wybić z równowagi. Kobieta przez dłuższą chwilę milczała.

- Tak, lubię. Są twoi rodzice?

- Oni nie żyją, proszę pani.

- Więc co tu robisz? - kobieta spojrzała na niego z lekkim zaintrygowaniem.

Jakbym gdzieś już to słyszała.

- Jestem u znajomych.

- To... zawołasz kogoś dorosłego?

- Dobrze, zaraz wrócę. - przymknął drzwi i pobiegł do środka.

Po paru minutach wrócił razem z Odasaku. Mężczyzna uśmiechał się lekko i czochrał po włosach chłopca.

- Akaha, idź do ogrodu i się pobaw, dobrze? - polecił mu.

Wspomniany Akaha kiwnął głową i po chwili już go nie było.

- Nie spodziewałem się ciebie tutaj. - rzekł po dłuższej chwili, wychodząc na ganek i zamykając drzwi. - Przyszłaś po niego?

- Nie, jestem tu sama i nie zamierzam ci go zabierać. Skoro nie chce wracać, to pewnie oznacza, że tu mu lepiej. - nie mogła skłamać, nie potrafiła, więc mówiła szczerze, choć z ciężkim sercem.

- Więc jaki jest twój cel?

- Chciałam chociaż z nim porozmawiać. Nie ma go?

- Jest, ale śpi.

- Niech śpi... - odparła smętnie. - Przygarnęliście tego dzieciaka?

- Nie, a przynajmniej nie jeszcze. Czemu pytasz?

- Chuuya wyglądał podobnie jak był dzieckiem. No, poza kolorem oczu. A ja... stęskniłam się za nim.

Odasaku przytaknął z lekkim zrozumieniem.

- Kouyou... jest pewne miejsce, w którym będziesz mogła go zobaczyć, nawet wtedy, gdy on nie będzie chciał.

- To znaczy?

Odasaku wyjął z kieszeni ulotkę. Zapraszała ona na wystawianą w pobliżu sztukę pod tytułem "Kwestia codzienności". Nie było za wiele powiedziane, poza tym, że wstęp był wyjątkowo tani, bo w przeciwieństwie do sztuk w wielkich teatrach, ten kosztował tylko 250 jenów*.

- On tam będzie?

- Zobaczysz sama. Ja muszę iść zobaczyć, czy Akaha niczego nie zmalował, sama rozumiesz.

- Tak, tak. - westchnęła cicho. - Zajmij się... nimi dwoma. Miłego dnia. - to ostatnie rzuciła na odczepnego i wyszła.

Co ja sobie wyobrażałam?

Odasaku westchnął ciężko, wróciwszy do sypialni. Spojrzał na niewinnie śpiącego Chuuyę.

Przecież i tak przewidywałem coś takiego. Że ktoś nas w końcu znajdzie.

Starszy mężczyzna przejechał dłonią po włosach drobnego rudzielca, a następnie postanowił zająć się rozbrykanym Akahą.

Ciekawe, kiedy on się tu tak zadomowił.

Akaha właśnie zbierał porozrzucane gałęzie.

- Dzień spełniania dobrych uczynków?

- Dzień wrzynania się głupich patyków w tyłek! - Akaha jęknął cierpiętniczo.

Odasaku zaśmiał się i wziął go na ręce, ignorując jego wrzaski. Chłopaczek w końcu się uspokoił.

- Będziesz na premierze? - zapytał cicho.

- Oczywiście, że tak, głuptasie. - znów poczochrał go po włosach.

- Widzę, że popołudnie czułości zostało rozpoczęte beze mnie. - mruknął Chuuya, siadając obok nich.

Akaha od razu skoczył na Chuuyę i mocno się przytulił.

- Udusisz mnie, mały!

- Sam jesteś mały!

I tak zaczęła się łaskotkowa wojna, która skończyła nie na trawniku, na szczęście oczyszczonym od gałązek. Odasaku spoglądał na nich z uśmiechem, po czym poszedł do kuchni po pozostawione tam ciastka. Gdy wrócił z nimi, obie strony konfliktu skapitulowały i wspólnie z nim spałaszowały słodkości.

— Chuuya... — mruknął Akaha.

— Hm..?

— Chciałbym tu zostać trochę dłużej... nie mam ochoty jeszcze wracać do sierocińca. Tam nie jest tak fajnie jak tutaj.

Chuuya spojrzał na Odasaku, a ten się lekko uśmiechnął. Akaha chwycił ich obu za ręce i rozwalił się na ziemi.

— Pewnego dnia zostaniesz tu na dłużej, ale jeszcze nie dziś, Akaha.

Chłopiec uśmiechnął się sam do siebie i spojrzał na niebo. Dziś chmury były naprawdę piękne.

》》》

Kunikida westchnął, spoglądając na spakowane torby. Tak w sumie zdążył zapomnieć, w którym momencie konkretnie zgodził się na kilkudniowy wyjazd z Dazaiem.

Postanowił poprosić Naomi o zajęcie się Senseiem podczas ich nieobecności.

Dazai miał jakieś przeczucie, ale podczas tego wyjazdu wydarzy się coś niezwykłego. Sam nie był pewien, co to może być konkretnie, ale miał swego rodzaju przeczucia.

Co się stanie, to się stanie, nieprawdaż?

》》》

Kouki tulił do siebie swą siostrę. Kumiko, wielka restauratorka teatralnego klubu, bała się. Cholernie denerwowała się przed wszystkim. W jej mniemaniu, podczas występu zdarzy się coś nieoczekiwanego, co wszystko zepsuje.

— Siostra, naprawdę będzie dobrze, rozumiesz? Nauczyłaś gościa z ulicy bycia główną postacią, zagoniłaś wszystkich do roboty, tyle się napracowałaś... Jest za późno, by się wycofywać. Będę grał choćby i dla pustych ławek, ale ty masz być obok mnie. Słyszysz?

Kumiko westchnęła cicho. Przytaknęła, opierając się o ścianę.

— Od kiedy ty taki jesteś? Kiedyś to nawet konsoli nie wyłączyłeś, gdy Kimuri mnie rzucił, a teraz..?

— Teatr zmienia ludzi. Wobec tego pośrednio zawdzięczam to tobie. — pstryknął ją w nos. — I temu, że Akaha rozładował mi baterię od grania w Super Mario.

— O ty wredoto!

》》》

— Wiesz co... nigdy nie lubiłam tego tam teatru, ale dla naszej demolki bym poszła.

— Ta, czas zobaczyć, co u tego kurdupla. I jego kochanego olbrzyma.

Obie Swietłany roześmiały się, z wzrastającą niecierpliwością oczekując premiery.

》》》

*250 jenów to około dziewięć złotych

Premiera naszej kochanej sztuki coraz bliżej, w sumie wstęp do niej już w następnym rozdziale.

Mam poza tym do was pewną sprawę. Na Watt sporo użytkowników tworzy miejsca na dyskusje, ale z tego co wiem, spora ich większość traktuje społeczność twórców fanfików z dużym dystansem.

Postanowiłam stworzyć własną dyskusję przyjazną dla nas, fanów, ale chciałbym wiedzieć, czy kogoś zainteresował by udział w niej.

To tyle, do jutra!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro