Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

》Rozdział 17《

Spacerowałem pod słońce
W świetle przedzierającym się przez baldachim z liści
Tysiące cykad niezły narobiły rwetes
Spacerując po ogrodzie podlewałem drzewa

Odasaku westchnął cicho. Tym razem próbował pisać w ogródku, pod jednym z nieco zgiętych, rozłożystych drzew. Szło mu dość mozolnie, ale zapisał już parę stron.

Nie pisał za szybko głównie dlatego, że  myślami był przy Chuuyi, który znów szukał sobie zajęcia. Rudzielec stawał się coraz bardziej sceptyczny, twierdząc, że nie znajdzie niczego ciekawego.

Jednak tym razem Odasaku miał przeczucie, że szukanie się zakończy.

Chuuya szedł sobie chodnikiem, uśmiechając się do wiatru, rozrzucającego jego włosy. Wtem zauważył turlane przez wiatr kilka kartek, spiętych klamerką. Złapał je i spojrzał na niego rozbiegany tekst.

Był to szkic jakiegoś wiersza... chociaż nie, brzmiał raczej na wypowiedź z jakiegoś opowiadania. Chuuya zaśmiał się cicho, przebiegając wzrokiem po tekście.

— "Bo ciężkie jest życie nieznanego piosenkarza, któremu choćby i kelnerka się wygraża. Na szczyt sławy nigdy się nie dostanie, najwyżej bez spodni obudzi się na polanie." — przeczytał spokojnie, po czym zauważył, że dalsza wypowiedź pasowała do dziewczyny, więc dla żartu zmienił nieco głos. — "Wiem od dawna, mój drogi, bo niejeden zamyka mi swe progi. Największą mą zaletą jest to by się nie poddawać, a następnie z duchem do walki stawać!" — zaczął się śmiać, ale zamarł, gdy usłyszał obok siebie oklaski.

Tuż przy nim stała Kumiko, z zaintrygowaniem patrząca to na niego, to na papiery, które w końcu wzięła mu z ręki.

— Nie wiedziałam, że masz takie zdolności sceniczne, Chuuya.

— Jeśli zapomnisz od razu, to nie zabiję. — burknął, powoli zaczynając odchodzić.

— Nie bądź taki! To było piękne, a ja naprawdę potrzebuję kogoś takiego jak ty.

Chuuya zatrzymał się i westchnął.

— A co ja ci mogę pomóc przy takiej paskudnej pracy pisemnej?

— To na kółko teatralne, a ty byś idealnie znalazł miejsce na naszej scenie.

— Chyba śnisz. Nie pójdę.

A jednak po dłuższej chwili poszedł za dziewczyną, z czystej ciekawości. Miał taki odruch, głównie przez Dazaia. Nie raz brunet nagle sobie odchodził, a Chuuya wiedział, że będzie problem, jeśli się rozdzielą.

Kumi poprowadziła go do sporego gmachu pobliskiej szkoły, która o tej godzinie świeciła pustkami. Ich kroki na posadzce słychać było z daleka. Wspólnie minęli salę gimnastyczną, gdzie kilku amatorów siatkówki ćwiczyło serwy, później zamkniętą na cztery spusty bibliotekę, zapuszczony ogród, ażw końcu dotarli do celu, czyli sali z wielką sceną.

Chuuyi momemtalnie przypomniał się film, na którym był z Odasaku jakiś czas temu. Uśmiechnął się lekko na wspomnienie o tym.

Na brzegu sceny siedziało kilka osób. Pierwszy z brzegu chłopak siedział zapatrzony w swoje PSP, obok niego dwie skłócone dziewczyny obrzucające się zgniecionymi karteczkami, potem śpiący na siedząco metalowiec, a na samym końcu drobny chłopaczek w kapturze.

Na dźwięk kroków Kumi każde spojrzało w jej stronę, no, może poza metalowcem, który tylko zachrapał. Chuuya objął wzrokiem ekipę i pomyślał, że trafił na plan jakiejś kolejnej amerykańskiej kreskówki.

— Jak tam wasze pomysły na nową sztukę? Coś nowego? — zapytała ochoczo, na co chłopak z konsolą odpowiedział przez przewrócenie oczami.

— Nie przywrócisz tego, co się skończyło. Kimuri odszedł na dobre. — mruknęły wspólnie tamte dwie dziewczyny.

Chuuya uniósł brew i przyjrzał się im.

— Kimuri..? Jak ten aktor?

— Bo to on. — rzucił nagle rozbudzony metalowiec. — Kimuri Takada uczył się w naszej szkole, ale pokłóciliśmy się, więc przeniósł się i szybko trafił do show biznesu. Pieprzony. — ostatnie słowo dodał z lekkim wyrzutem. — Ale tak w ogóle to kim jesteś?

— Chuuya Nakahara. — rzucił po krótkim namyśle, bo doszedł do wniosku, że przecież Kumiko i tak zna jego imię i nazwisko.

— Ile ma masz lat? — zaczął chłopiec w kapturze.

— Hola hola, moi kochani. To że przyszedł gość do naszego wygwizdowia, nie znaczy, że macie go utopić w pytaniach.

Chuuya zaśmiał się lekko, widząc miny nieco zażenowanych własnym zachowaniem członków kółka.

— Akaha. — mruknął chłopiec w kapturze. — Akaha Yashida.

— O, to jemu mówisz od razu, dzieciaku? A mi to nie... Ech, no dobra. Tomio Shinya. — westchnął metalowiec, a po paru minutach znowu spał.

— Arisu Tooru. — dodała jedna z dziewczyn.

— Haru Naoki. — Chuuya od dłuższej chwili wiedział, że nie zapamięta tych imion i nazwisk, ale ciepliwie słuchał.

— Kouki Kozume. — mruknął w końcu chłopak z konsolą, a gdy Kumi poczochrała go po włosach, uniósł obrażone spojrzenie na dziewczynę. — Siostra, już o tym rozmawialiśmy.

Chuuya bardziej skupił się na rozglądaniu wokół. Skoro wymienili 'uprzejmości', możnaby się stąd ulotnić.

— ...Ale wracając, dziś zorientowałam się, że Chuuya idealnie nam się przyda!

Za późno.

Brat Kumi spojrzał na Chuuyę z niezbyt zainteresowanym spojrzeniem, po czym  szybko wrócił do grania. Kolejne osoby obserwowały go po kolei, a najdłużej mały Akaha.

— To jaki jest ten twój pomysł na sztukę? Tylko o tej piosenkarce?

— Nie, tym razem wszystko wam opowiem od nowa. A Chuuya będzie tu kluczową postacią, może i tytułową.

》》》

Kunikida spojrzał z lekką odrazą na Senseia, który ze smakiem zjadł właśnie złapaną uprzednio mysz. Kot robił tak wcześniej, ale dla blondyna to wciąż była czynność, na którą nie chciał patrzeć.

Nie miał jednak za wiele do zrobienia. Dazai wymusił na nim dzień wolnego, a potem dorzucił, że musi zniknąć na dwie godziny, a Kunikida nie ma nic w tym czasie robić i siedzieć w swoim pokoju.

W końcu Dazai przyszedł i zaprosił go do salonu, gdzie na zwykle pustym stole była piękna zastawa z pachnącym obiadem. Atmosfery dopełniały zapalone świeczki.

Kunkida poprawił okulary, nie za bardzo wiedząc jak zareagować.

Dazai widząc to, zaprowadził go pod rękę do stolika, by usiadł.

— Kunikida, ja... ja muszę ci powiedzieć coś bardzo, bardzo ważnego i chciałem, żebyś słuchał to wypoczęty, a nie wtedy, gdy udajesz, że nie jesteś zmęczony. Rozumiesz?

— Chyba tak. — westchnął blondyn. — Co jest takiego, że musiałeś przygotować obiad?

— Ja... ja chciałbym wiedzieć, co o mnie myślisz. Nie to, że nie lubisz, gdy piszę co w Ideałach, a lubisz, gdy śpię.

— To znaczy?

— Mówię ci codziennie, że cię kocham. Chciałbym... chciałbym pewnego dnia usłyszeć to samo, ale nie przez sen.

Kunikida westchnął cicho, naprawdę nie wiedząc, co ma teraz powiedzieć. Milczał dłuższy moment.

W końcu powiedział to, jednak pewnie Dazai nie zwróciłbyna to uwagi, gdyby nie patrzył mu na usta.

Bo były to słowa wypowiedziane takim szeptem, że prawie niewypowiedzianym.

》》》

Pojawiło nam się kilka nowych wątków, jak widać.

Mam nadzieję, że się wam podoba~

Do zobaczenia ~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro