Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

》Epilog《

Niebo niczym koc okrywa ziemię:

Usianą przypadkowymi stawami

Dziś wieczorem żaby w nich rechoczą...

Ale o czym tak mogłyby?

Filiżanki porcelanowe dzwoniły niemal przy każdym ruchu. Kumiko powoli niosła je do ogródka, gdzie ciche i spokojne popołudnie spędzała jej babcia ze swą koleżanką, panią Romi. Obie kobiety rozmawiały o swoim dzieciństwie.

— To, co teraz wykorzystuję, żeby przekonać sąsiadów do poczęstunku, kiedyś wypróbowywałam do podkładania nielubianym sąsiadom gałęzi pod drzwi. Po prostu czekałam, aż pójdą się umyć, dzwoniłam, a następnie uciekałam. A co ty pamiętasz, przyjaciółko?

— Pamiętam, że dawno temu wysyłałam sfałszowane listy od komorników moim sąsiadom. Rzadko się nabierali, ale i tak było zabawnie.

Kumiko postawiła przed nimi parujące filiżanki, po czym sama usiadła pod jednym z drzew. Spojrzała na sąsiednie podwórko, które tym razem jednak było puste. Uśmiechnęła się lekko, przypominając sobie skaczącego z radości Akahę.

— Mówili może, dokąd pojechali?

— Nie, ani słówka. Pewnie chcieli we trójkę spędzić czas, odpocząć. W końcu trochę się nasiedzieli w sądzie. — odparła jej babunia.

— Ale Akaha i tak był wesoły. Wiesz, że to był pierwszy ślub, na jakim był? — pani Romi popiła swą herbatę.

— Podobno to on ich namówił. Odasaku w końcu się przyznał, że za te wszystkie pieniądze młody kupił w antykwariacie taki ładny pierścionek.

Kumi spojrzała z uśmiechem w niebo, czując na sobie ciepło słońca.

— Arisu wyjechała do Europy z mamą. Podobno zadurzyła się z wzajemnością w pewnym piosenkarzu, ale nie jestem pewna, czy można w to uwierzyć.

— Nie wątp tak w urok swej przyjaciółki, Kumi-chan.

Wszystkie trzy kobiety się roześmiały się, a ich słodki śmiech niósł się ulicami.

Jednak siedzący nad dzikim morskim brzegiem rudzielce tego nie słyszeli, bo patrzyli marzycielsko na falującą wodę.

Bo już nie musieli być marzycielami.

Już każdy z nich dostrzegał to szczęście, którego mu w życiu brakowało.

I siedziało tuż obok.

Koniec.

》》》

Tak, to już zakończenie historii naszych kochanych Marzycieli. Nie sądziłam, że uda mi się to dobrze napisać, ale sądząc po waszych ciepłych słowach, coś z tego wyszło.

Dziękuję za każdy komentarz, za każdą gwiazdkę, których jest całkiem sporo.

Możliwe, że w uniwersum tej historii jeszcze coś powstanie, ale nie w najbliższym czasie, bo moje najbliższe opowiadanie będzie dotyczyć kompletnie innej osoby, której było w tej historii niewiele... konkretnie Dazaia.

Pojawi się dziś albo jutro.

Do zobaczenia, moi kochani!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro