Chat 70
Jean:Robert
Tasha:cip cip Robert
Jean:Robercik
Tasha:Robert choć tu do cholery
Betty:tak go nie przywołacie
Tasha:to jak?
Betty:Robson choć tu mam kawę
Tasha:XDDDD
Tasha:Robson chodź tu
Rick:jaki Robert?
Tasha:wołaj go z nami to się wtedy przekonasz
Tasha:robuś choć tu
Rick:xd?
Betty:robuś choć tu mam kawę
Bruce:kawa? Gdzie?
Rick:XDDD
Rick:a no tak Bruce ma na pierwsze Robert
Betty:mam kawę
Bruce:daj
Betty:nie dam
Bruce:Czemu?
Betty:bo tak
Bruce:proszę
Betty:dobra
Rick:xd
Bruce:po co mnie wołałyście
Tasha:mi się nudzi
Jean:bez powodu
Rick:
Rick:myliśmy zęby to mu zdjęcie zrobiłem
Bruce:mały nudzi ci się?
Rick:trochę
Tasha:czy wy razem myślicie zęby?
Rick:tak
Tasha:aha?
Bruce:nie bądź taka święta nieraz widzę jak wchodzicie we trzy albo cztery
Tasha:niby kiedy?
Bruce:rano
Rick:wtedy weszłaś tam ty, Betty, Wandzia i Jessi
Tasha:tak jest szybciej
Red:skar sam poszedł się umyć nawet mu nie mówiłem żeby to zrobił
Rick:cud się stał
Bruce:Betty go zmienia na lepsze
Betty:powedziałem mu że trochę od niego śmierdzi to ten poszedł się umyć
Bruce:tyle dobrze
Skar:skar nie chce śmierdzieć
Bruce:za tydzień wracamy do bazy
Rick:fajnie
Betty:mhm
Ben:
Ben:
Ben:
Ben:nudzi nam się więc no
Rick:czekajcie na mnie
Ben:sorry ale bawimy się w ten sposób żeby nikt nas nie poznał
Rick:da się załatwić
Shuri:RICK
Rick:nie zamierzam się bawić maczetami
Shuri:Rick nie
T'Chala:nie jesteś dla niego za ostra?
Shuri:poprostu niechce żeby zawalił
Rick:czyli myślisz że zawale i nie podołam w byciu strażnikiem
Shuri:wcale tak nie myślę
Rick:ale ciągle mnie opierdzielasz
Shuri:poprostu nie chce żebyś zrobił coś nie tak
Rick:od kiedy jesteś moją matką hę? Bo mi strasznie matkujesz
Shuri:przepraszam poniosło mnie za bardzo odpuszczę ci
Ben:to idziesz?
Rick:idę
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro