Chat 162
Rick:wohu mamy to
Wade:co macie
Rick:rękawiczki
Wade:a co nigdy nie miałeś?
Rick:nie dla mnie
Wade:dla kogo?
Rick:dla rogue
Rick:dzięki nim będzie mogła kontrolować swoją moc tak samo jak Scott dzięki swoim okularom
Rouge:nie strasz mnie tym portalem
Rick:sorrki, zakładaj je
Wade:skąd portal
Shuri:Stephen otworzył
Wade:aha
Rouge:dziękuje
Clint:i działają?
Raven:tak, Rouge przytuliła Ricka i Shuri
Rick:na początku nie wiedzieliśmy co zrobić ale wkońcu wpadliśmy na pomysł tych rękawiczek
Shuri:białe rękawiczki z czarnymi zdobieniami z vibtanium, nie zniszczą się i dzięki nim możesz kontrolować swoją moc
Rouge:są wspaniałe
Kurt:atak łaskotek na rodzicie ?
Rouge:hah jasne
Azazel:uciekam
Rouge:i tak nie uciekniesz
Charles:nigdy nie widziałem jej aż tak szczęśliwej
Rick:dobre uczynki zawsze wracają z podwojoną siłą
Clint:a złe jeszcze z większą
Rick:pozatym jak pomagasz i wkońcu ty będziesz potrzebować pomocy zawsze się ktoś zjawi
Clint:coś taki poetycki
Rick:a tak sobie
Everett:Brock
Eddie:czego?
Everett:carlton jest po za mieszkaniem
Eddie:będziesz nam potem dziękował że pozbyliśmy się hydry
Everett:na co ja liczyłem
Erik:że będziemy siedzieć grzecznie w domu
Everett:wsumie pozbędziecie się hydry
Tony:i zniszczą sale treningową
Drej:cel uświęca środki
Loki:chce kakao
Tony:nie dla psa kiełbasa nie ma
Tasha:chyba nie będziesz żałować mu mleka
Tony:a właśnie że będę
Clint:weź nie bądź śmieszny stark
Peterek:tato daj spokój
Tony:niech se zarobi i kupi darmozjad
Clint:a myślałem że już się nie kłucą
Peterek:loki się nie kłuci tylko tata
Ava:choć do nas loki u nas mleka i kakao pod dostakiem
Loki:UwU
Loki:jeszcze zobaczysz stark przyprowadzę Ci kiedyś do wieży koze
Tony:po mojim trupie
Loki:da się załatwić
Peterek:LOKI
Loki:żartuję
Loki:ale i tak przyprowadzę koze
Clint:muszę to zobaczyć
Pietro:i ja
Bruce:to może być ciekawe
Rick:hahahahahahaha
Clint:z czego się śmiejesz
Rick:z hulka
Clint:co zrobił
Rick:,, hulk być bad,, hahahaha tak powiedział
Bruce:to było wczoraj
Rick:wiem ale sobie o tym przypominałam
Red:Jones śmiał się chyba przez godzinę jak porąbany
Tony:Jezu jak oni się w tej sali treningowej drą
Clint:kto tam jest?
Tony:drejk i eddie i jeszcze flash przylazł
Peterek:bo on też bieże udział w ich akcji
Tony:ktoś jeszcze?
Wade:ja im się tam włamuje za pół miesiąca i wywalam prąd a Azazel zabiera uzbrojenie
Azazel:kiedy niby mówiłem że biorę w tym udział?
Wade:żartuję
Eddie:ma ktoś granaty dymne?
Wade:ja mam a co?
Eddie:ciemność to pół biedny ale mgła nie będą nic widzieć
Wade:ile chcesz?
Eddie:a ile masz?
Wade:ze 125
Eddie:na, cała ich bazę ile by trzeba było?
Wade:tak gdzieś 200
Eddie:za mało mamy
Rick:ja mam jakieś granaty dymne
Eddie:ile?
Rick:chwila
Rick:20
Eddie:brakuje 55
Red:załatwie ci
Eddie:dzięki
Drejk:zapomniałeś chyba o czymś
Eddie:o czym?
Drejk:te ich bronię z falami dźwiękowymi
Wade:mogę wysadzić im magazyn
Eddie:będą wiedzieć że weszliśmy
Eddie:kurde trzeba jeszcze kamery rozwalić
Rick:mogę im kamery zchakować z daleka
Kurt:mogę wam pomuc?
Eddie:umiesz się teleportować?
Kurt:tak
Azazel:można zrobić tak że Rick hakuje im kamery, ja zabieram im tą broń a Kurt odłącza zasilanie
Eddie:zostają jeszcze te granaty
Red:zamiast takich zwykłych mogę dać Ci odpalane z daleka zdalnie
Eddie:super
Kurt:mogę je tam rozmieścić zwłaszcza że dużo cienia, tam jest
Eddie:a, ty skąd wiesz?
Kurt:porwano kiedyś paru mutantów to widziałem
Eddie:dobra dzięki za pomoc
Eddie:w naszych rękach jest teraz tylko nauczenie się dobrych taktyk
Tony:to Venom i rajot nie umieją walczyć?
Eddie:wtedy są za bardzo narażeni i mogą łatwiej ich skrzywdzić zwłaszcza że mają broń z adamantium i vibranium
Tony:to jak chcecie walczyć?
Flash:zamiast venom i rajot przejąć kontrolę to zrobią jak mój symbiont
Clint:tylko strój który Ci daje moce?
Flash:tak
Eddie:ja już tak walczyłem i umiem jako tako ale drejk jeszcze tego nie opanował
Drejk:nauczę się nie bój się
Eddie:nie boję się ale mam dość już hydry
Steve:każdy ma ich dość
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro