Clint:a jutro ślub

Rick:a Stark jeszcze nie uciekł

Bruce:Clint, Rick uspokujcie się

Rick:no dobrze

T'Challa:ale tłok w wieży

Wandzia:dlatego idę do pokoju i razem z Nat, Betty, Jessi i Vanessą robimy sobie babski wieczur

Betty:robimy sobie taki babski wieczór

Tony:ej kto u kogo ma wieczur kawalerki?

Bruce:ja, red, Steve, Backy, Thor  i Clint mamy u ciebie

Rick:a ja, skar, Peter, wong, loki, T'Challa i Sam u doktora Strange'a

Tony:a to teraz wiem

Tony:wy w sanktuarium?

Rick:dokładnie

Eddie:a ja?

Tony:a ty u mnie  i Wilson też jeśli zadek przywlecze

Wade:ci ha?

Rick:a on pijany czy naćpany? Bo niewiem

Peter:em to i to

Tony:a ty skąd wiesz?

Peter:pilnuje go żeby czegoś nie narobił

Eddie:idę do was bo sam nie dasz rady

Peter:dam

Eddie:uwież nie dasz

Eddie:gdzie jesteście?

Peter:przy laboratorium

Bruce:jakie szczęście że ja i Betty tu jesteśmy

Eddie:dlatego właśnie do was idę

Rick:oj będzie go głowa boleć

Clint:i dobrze mu tak

Tasha:dopiero 13 a on już i naćpany i pijany

Rick:z nim tak już jest

Vanessa:no niestety

Vanessa:zaprowadźcie go do naszego   pokoju i dajcie jakiegoś pluszaka to uśnie i będzie spokuj na najbliższe godziny przynajmniej wytrzeźwieje a narkotyki przestaną działać

Tony:a ty skąd wiesz?

Vanessa:bo jestem jego żoną i wiem jaki jest

Loki:mam azgardzi alkohol

Clint:podzelisz się?

Pietro:ojciec alkoholik

Clint:a ty się nie udzielaj

Pietro:będę

Laura:zapraszam dzieci kanapki zrobiłam

Pietro:UwU dzięki

Wandzia:Już idę

Laura:ty też Clint

Laura:też jesteś dzieckiem

Clint:nie jestem

Laura:Jesteś jesteś

Clint:nie jestem

Laura:Jesteś dużym dzieckiem

Clint:jestem

Clint:ej Rick a jak Twoje żebra?

Rick:zrosły się ładnie

Clint:aha ok

Betty:widział ktoś skara?

Skar:skar być eee

Bruce:skar pewnie jest w jakimś pokoju

Betty:skar opisz to pomieszczenie

Skar:być tu dużo technomonologi

Tony:hahaha jest w moim warsztacie haahaha

Eddie:technomonologia?

Rick:czyli technologia

Eddie:aha okej

Bruce:to nasza gamma rodzinka

Rick:a gdzie podział się shered?

Backy:wychodzili gdzieś

Rick:a czyli randka