Później
Białowłosa dziewczyna siedziała na zimnych kafelkach, oparta plecami o ścianę. Kolana miała podsunięte pod samą brodę, a z jej ust wydobywała się para. Rękoma ocierała ramiona, aby uspokoić trzesące się ciało. Czekała, aż zniknie księżyc, aby później promienie słońca mogły ją otulić.
Było około dwunastej w nocy, a ona nadal próbowała ocieplić ramiona. Z jej gardła zaczęło wydobywać się zipienienie. Temperatura panująca w celi spadła. Myślała, że następnego dnia nie dożyje, jeśli zaraz nikt nie przyniesie jej jakiegoś ciepłego ubrania.
Otworzyły się drzwi od jej celi, lecz dziewczyna nie podniosła wzroku. Brakowało jej siły nawet na taką czynność. Widziała tylko stopy przybysza odziane w grube buty. Z każdym następnym krokiem nieznajomego w jej kierunku, serce białowłosej coraz mocniej biło. Zacisnęła powieki, czekając na uderzenie batem lub na kolejną torturę.
Mężczyzna, widząc jej reakcje, poczuł się winny temu, co jej się stało i miał wrażenie, że czuje tę krzywdę, jaką on dziewczynie wyrządził. Kucnął przy niej i nakrył ją kocem, który przyniósł specjalnie dla białowłosej.
- Przepraszam - szepnął, a jego oczy zaszkliły się, jednak nie pozwolił, aby łzy wymknęły się spod powiek.
Więźniarka już wiedziała, kim jest jej gość. Czuła w stosunku do niego nienawiść i nie chciała od zdrajcy pomocy. Resztkami sił zdjęła z siebie miękki materiał i rzuciła mu pod nogi. Ciemnowłosy nie zdziwił się jej zachowaniem, ale to było gorsze niż dostanie w twarz. Nie chciał zostać tu dłużej i patrzeć na jej cierpienie. Szybkim krokiem wyszedł z więzienia i zatrzasnął metalowe drzwi.
Pierwszy raz poczuł się słaby i zaczął płakać. Mógł znieść wszystko - wyzywanie go od najgorszego lub uderzenie parokrotnie pięścią w twarz. Jednak gorsze było odtrącenie pomocy kogoś, kto najbardziej tego potrzebuje.
Jednak on miał nadal nadzieję, że kiedyś dziewczyna mu wybaczy.
Przez niego jej serce znikło. Zmieniła się w człowieka bez uczuć i nie znającego strachu...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro