12 ~ Będziemy bawić się w skarpeciarzy?
~~Amelia~~
- Amelka wstawaj, bo spóźnisz się do pracy! - obudziłam się, kiedy usłyszałam krzyk brata i nagle poczułam, jak dostaję poduszką w głowę. Otworzyłam oczy i spojrzałam wprost na twarz Que.
- Jeszcze pięć minut - wymruczałam, przy okazji przykrywając głowę poduszką.
- Jak chcesz się spóźnić, to proszę bardzo. Masz być na miejscu pół godziny, a dług sam się nie spłaci.
- Co? - gwałtownie podniosłam się do pozycji siedzącej. - Nie mogłeś tak od razu?
- Przecież mówiłem - westchnął. - Dobra ja wychodzę, będę wieczorem. Może - oznajmił i zniknął za drzwiami pokoju.
Wstałam z łóżka, ubierając swoje kapcie w kształcie niedźwiedzi polarnych i od razu powędrowałam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, żeby choć trochę się rozbudzić. Wyszłam spod prysznica owinięta w ręcznik. Spojrzałam na siebie w lustrze i lekko się skrzywiłam na swój widok, bo wyglądałam tragicznie. Wykonałam delikatny codzienny makijaż oraz rozczesałam włosy.
Weszłam do pokoju i z szafy wyjęłam granatowe rurki z dziurami na kolanach oraz białą bluzę z QueQuality, którą kilka dni temu dostałam od brata. Ubrałam się i przelotnie spojrzałam na zegarek, zdziwiona zobaczyłam, że mam jeszcze niecałe 20 minut. Spięłam się i szybko wyszłam z pokoju.
Weszłam do kuchni, gdzie na blacie zauważyłam filiżankę z kawą. Kochany braciszek zrobił mi kawę, kocham go. W trakcie dosyć szybkiego picia kawy, wpakowałam do swojej torebki klucze, telefon i parę dupereli. Odstawiłam filiżankę do zlewu i udałam się do wyjścia. Założyłam swoje białe adidasy i wyszłam z mieszkania.
Udałam się na najbliższy przystanek, z którego autobusem przejechałam cztery przystanki i wysiadłam przed właściwym centrum handlowym. Gdy znalazłam się w środku z pomocą mapki odnalazłam drogę do Big Stara'a. Ruszyłam w odpowiednim kierunku, przy okazji mijając wiele różnych sklepów. Ruchomymi schodami wjechałam na pierwsze piętro, następnie przeszłam parę kroków, aż moim oczom ukazał się wielki napis "Big Star" nad jednym ze sklepów. Bez chwili zawahania weszłam do środka, gdzie nie było dużo ludzi. Może to dlatego, że dziś był poniedziałek i raczej większość ludzi siedzi w pracy, a nie robi zakupy.
Rozejrzałam się po sklepie w poszukiwaniu jakichś pracowników. Nagle zauważyłam młodego chłopaka w sklepowej koszulce, który akurat układał ubrania. Chłopak miał brązowe włosy, które były zaczesane do tyłu na żel. Do tego na rękach miał masę tatuaży, a w uszach i w nosie miał kolczyki. Gościu musiał być porządnie walnięty, chociaż w porównaniu do Kuby, jego wygląd to pikuś. Wzięłam głęboki oddech, po czym do niego podeszłam.
- Cześć - zaczęłam, odciągając go tym samym od obowiązków. - Wiesz może, gdzie znajduje się biuro szefowej? - zapytałam, a chłopak zlustrował mnie swoimi brązowymi oczami. Teraz kiedy byłam dosyć blisko, zauważyłam, że pod okiem miał tatuaż w kształcie literki "R".
- Tak, musisz iść tam i za kasą są drzwi do biura - wskazał palcem na niewielkie drzwi. - Szefowa już czeka - rzucił i wrócił do poprzedniej czynności, czyli układania ubrań na sklepowych półkach.
- Dziękuje - odpowiedziałam i udałam się we wskazane przez szatyna miejsce. Zapukałam dwa razy i po chwili usłyszała ciche "proszę". Pociągnęłam za klamkę i weszłam do środka.
- Cześć, ty pewnie jesteś Amelka - powiedziała krótko ścięta brunetka, która wyciągnęła w moją stronę dłoń. - Laura Kwiatkowska.
- Amelia Grabowska - przedstawiłam się i uścisnęłam jej dłoń.
- Kuba dużo mi o tobie mówił - zaśmiała się. - Normalnie jesteś jego damską kopią - stwierdziła, kiedy uważnie mi się przyglądała.
- Yyy... Nie żebym wyszła na chamską, ale skąd pani zna Kubę? - zapytałam, a kobieta delikatnie się uśmiechnęła i wskazała gestem dłoni na wolne krzesło przy biurku.
- Jestem jego przyjaciółką - odpowiedziała, kiedy ja usiadłam na swoim krzesełku.
- Rozumiem.
- Masz jakieś pytania? - zapytała.
- W sumie to nie... - rzuciłam.
- Wspaniale. Witam na pokładzie - odparła, posyłając mi szeroki uśmiech. - Ustalimy twój grafik i będziesz mogła zacząć pracę - dodała, wyjmując jakąś kartkę. - Będziesz pracować od poniedziałku do piątku w godzinach od dziewiątej do siedemnastej - zatrzymała się na chwile, dokładnie przyglądając się kawałkowi papieru. - Ooo akurat będziesz na jednej zmianie z Igorem. Miły chłopak, przedstawię ci go zaraz - skinęłam głową, a dziewczyna podała mi jakiś papier do podpisania. - Podpisz to i możesz zaczynać - dodała, a ja podpisałam dokument.
- Jezu nawet nie wie pani jak ta praca jest dla mnie ważna - uśmiechnęłam się.
- Tylko nie pani proszę cię mam dopiero dwadzieścia lat. Mów mi Laura - zaśmiała się, a ja kiwnęłam głową - Chodź, przedstawię ci Igora - Brunetka wstała z fotela, po czym razem wyszłyśmy na sklep.
- Bugajczyk! Pozwól tutaj - zawołała szefowa do chłopaka, którego już wcześniej poznałam. Ta praco coraz bardziej mi się podoba. Wyluzowana szefowa, która gada do mnie, jakby była moją najlepszą ziomalką. Współpracownik ze zmiany jest typem, który ewidentnie z wyglądu poszedł w ślady mojego brata. Najlepsza praca, już ją lubię.
- Amelka to jest Igor. Igor to jest Amelka. Będziecie pracować na jednej zmianie - powiedziała, a chłopak znowu zaczął mi się przyglądać, po czym podał mi rękę, którą uścisnęłam. - Igor ci wszystko wytłumaczy co i jak się powinno obsługiwać. Mam nadzieje, że się dogadacie i będzie wam się miło pracować.
- Oczywiście - odpowiedział szatyn, posyłając mi tajemniczy uśmiech.
- W takim razie zostawiam was samych, powodzenia - oznajmiła szefowa i ruszyła w stronę swojego biura.
- Chodź, pokaże ci moje ulubione zajęcie - powiedział, a ja bez słowa ruszyłam za nim. - W tym kartonie są skarpetki, które musisz wykładać na półki - wytłumaczył, wyjmując jedną parę skarpet z kartonu.
- Będziemy bawić się w skarpeciarzy - stwierdziłam, podnosząc jedną parę skarpet.
- Dokładnie - odpowiedział, delikatnie się uśmiechając. - A tak na poważnie to chodź, pokaże ci wszystko.
Igor oprowadził mnie po sklepie i wytłumaczył co gdzie kłaść, co ile kosztuje oraz jak korzystać z kasy. Wszystko okazało się prostsze niż barszcz knora z torebki, na prawdę. Nie spodziewałam się tego po sobie, ale już po jednym dniu wszystko umiałam.
- Dobrze ci idzie jak na pierwszy dzień - uśmiechnął się lekko.
- Sama się sobie dziwie... Dobra ja się będę zbierać - oznajmiłam i posłałam mu szczery uśmiech.
- Do jutra - odpowiedział, a ja go wyminęłam i opuściłam sklep.
Wyjęłam telefon i jak się okazało, miałam dwie wiadomości.
Od Braciak (ten młodszy debil):
Jednak nie wrócę na noc, jestem u Melody. Wrócę jutro <3
Do Braciak (ten młodszy debil):
Tylko mi tam nie szaleć ;D
Od Braciak (ten młodszy debil):
Będę grzeczny, obiecuje ;)
Zaśmiałam się na odpowiedź Kuby i weszłam w drugą wiadomość. Jednakże ta wiadomość spowodowała, że po ciele przeszły mnie nieprzyjemne ciarki...
Od Adrian:
Czemu wyjechałaś?!?!? Aż tak się mnie boisz, co?
Od Adrian:
Radzę wrócić do mnie maleńka. Było nam tak dobrze...
Od Adrian:
Chowanie się u braciszka nic nie da ;)
Od Adrian:
Nie każ mi przylatywać po ciebie, bo kara będzie jeszcze większa. Dobrze wiesz, że nie chcę cię krzywdzić, ale sama się o to prosisz...
~~~
Szybko poszło. Zobaczymy czy poradzicie sobie z wbiciem 17⭐ :)
~Alex
2/3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro