Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

-Cześć Philip - powiedział do mnie i przepuścił mnie w drzwiach. Nie odezwałem się do niego tylko zdjąłem buty i poszedłem do swojego pokoju. Nie miałem ochoty z nim gadać. Po tym co zrobił mnie i Axelowi znienawidziłem go, w sumie nie nienawidzę go. Po prostu jest mi obojętny. Gdy dotarłem na górę, padłem na łóżko i zasnąłem.

Godzinę później usłyszałem jak moi rodzice kłócą się na dole, z bratem zastanawialiśmy się jakim cudem nasi rodzice się w sobie zakochali.

Ojciec został u nas do rana i zaproponował (czyt.zmusił) że mnie zawiezie do szkoły.

W szkole, prócz miłej gadki z Ace'em i Hectorem na przerwie nie wydarzyło się nic godnego uwagi.

Po szkole napisałem na komputerze prośbę do dyrektora o przeniesienie mnie do innej klasy.

Piątek przyszedł błyskawicznie, po lekcjach czekałem przed szkołą na Ace'a i Hectora. Zjawili się po paru minutach, obaj mimo że robiło się co raz zimniej mieli krótkie spodenki.

-To co idziemy? -Spytał się nas Ace i poprawił swoją torbę na ramieniu.

-A gdzie my idziemy? Że się tak spytam - musiałem przy nich prawie truchtać, ponieważ moje krótkie nóżki nie dotrzymywały im kroku.

-Znam taką jedną spelunę, gdzie jest taka fajna starsza pani co sprzeda nam alko, pod warunkiem że damy zastaw małego ślicznego blondyna. - Powiedział Hector, tak jakby to mówił na poważnie. Nawet się nie zaśmiał.

-Hahaha, ale śmieszne - zażartowałem sobie z niego.

-On mówi na poważnie, Phil - rzekł Ace

-Ty byś mnie nie zostawił u jakieś starszej pani.

-A chcesz się założyć?

Gdy dotarliśmy do baru zajęliśmy miejsca przy na dużej kanapie.

-To kto co bierze? - Spytał się Hector.

-Ja chyba wezmę czystą - odparł Ace - A ty Phil?

-To samo, odparłem bo na piwo nie miałem ochoty.

Gdy Hector sobie poszedł, zaczęliśmy z Ace'em gadać. O czym? Nie pamiętam. Po paru minutach przyszedł nasz kolega z tacką na której miał trzy duże kieliszki wypełnione wódką.

-Za co wznosimy toast? - Spytałem się ich.

-Może za naszą kochaną panią z angielskiego, by się już długo nie męczyła na tym świecie. - Zaśmiał się Ace.

-Nie lepiej za babkę z biologii, aby to jej wredowanie lepiej wychodziło. - Odparł Hector.

-To, pijmy już to za nas - przewróciłem oczami i stuknąłem kieliszek z Hectorem a później z Ace'em. Przechyliłem głowę i wlałem ognistą wodę prosto do gardła.

Atmosfera od razu zrobiła się luźniejsza. Po jakimś czasie przyszło dwóch innych kolegów z klasy Ace'a i dosiedli się do nas. Zamówiliśmy jeszcze parę kolejek. Mnie nie pozwalano iść do baru, ponieważ wyglądam strasznie młodo. Gdy była już godzina 20:00 postanowiliśmy iść już do domu. Wypiłem na tyle dużo by czuć euforię ale nie aż tyle by wyglądać jak jakiś żul i wszystko dookoła zarzygać.

Gdy z Ace'em dotarłem na przystanek autobusowy, Hector poszedł w inną stronę, dowiedzieliśmy się że nie mamy już autobusów.

-Zadzwońmy do któreś matki - zaproponowałem.

-Zwariowałeś?! - Oburzył się Ace - Wali wódą od nas od metra, jeszcze się skapną i co będzie?

-No w sumie racja to co idziemy pieszo?

I poszliśmy, długą prostą drogą, która zajmie nam akurat tyle czasu by wytrzeźwieć.

-Zimno coś się zrobiło - powiedziałem i zacząłem się ocierać.

-Mi jest ciepło, chcesz moją bluzę?

-Nie dzięki, obejdzie się.

Ale jak to Ace i tak zrobił po swojemu zdjął dużą szarą bluzę z siebie i mi ją dał. Oczywiście jak to ja musiałem ją przyjąć by nie zrobić mu przykrości. Po pół godzinie dotarliśmy pod moje skromne progi.

-No to cześć - rzekłem do niego.

On wyciągnął ręce, więc go przytuliłem tym razem było dłużej i bardziej namiętnie.

-Do widzimy się jutro u mnie na obiedzie. - Odparł Ace i zaczął już iść.

Wszedłem na ogród i kluczem otworzyłem drzwi. Niestety na próżno bo w holu stał mój ojciec.

-Gdzieś ty się szlajał?! - Spytał się mnie trzymając ręce na biodrach.

-Jaki ojciec taki syn - wymamrotałem na tyle głośno że mnie usłyszał Axel z góry i bez słowa wyjaśnień poszedłem do siebie na górę.

Przebrałem się w pidżamę i poszedłem na dół do łazienki.

-Synku, choć na chwilkę - powiedziała moja mama z salonu.

-O co chodzi? - spytałem się jej.

-Gdzie byłeś?

-Z kolegą, to już jakieś przestępstwo gdzieś wyjdź i wrócić o tak później porze?

-No nie ale mogłeś zadzwonić.

-Ty też mogłaś, a ja nie miałem kasy. - Odwróciłem się na pięcie, ale szybko cofnąłem ten ruch - A byłbym zapomniał, jutro idę na obiad do Ace'a więc nie musisz mi robić obiadu.

-O jak fajnie, Axel idzie do Izzy więc mam jutro cały dzień dla siebie. Ty też Marcus gdzieś idziesz, chce mieć wolną chatę i w spokoju się poopierdalać.

Po umyciu się, poszedłem spać.


Następnego dnia, nie miałem żadnego kaca. Nic. A nawet lepiej bo czułem się jak nowo narodzony. W skowronkach zszedłem na dół. Wszyscy jeszcze spali, więc po cichu zrobiłem sobie płatki i wróciłem na górę. Przez godzinę czytałem książkę i gdy spojrzałem która jest godzina zacząłem się ubierać. Około godziny 12 powiedziałem że wychodzę. Po pół godzinie dotarłem do domu Ace'a miał rację z tymi wykopami, musiałem iść na około i przez to nadłożyłem drogi. Gdy dotarłem do furtki zadzwoniłem, ale nikt mi nie odpowiadał. W końcu przeszedłem przez płot i zajrzałem do ogródka. Ace i jego mama pracowali przy nim.

-O Phil dobrze że jesteś - uśmiechnęła się pani mama. - Weź pomóż Ace'owi z tą doniczką.

-Cześć stary - powiedziałem i razem z nim podniosłem olbrzymią doniczkę.

-Mamo gdzie ją mamy przenieść - Spytał się mój kolega do mamy, która właśnie kopała łopatką w ziemi.

-Tam pod ścianę. - I wskazała ręką na jedną ze ścian. Tam złożyliśmy donicę.

-Zapomniałem się przywitać - rzekł do mnie i tradycyjnie mnie przytulił. Ściska co raz mocniej i pewnie za nie długo oczy będą mi wychodzić z orbit.

-Obiad będzie za nie długo - powiedziała mama Ace'a - a będzie jeszcze szybciej jak mi pomożecie chłopcy.

I tak pracowaliśmy całe 20 minut przenosząc różne rzeczy. Tak że w ogródku zrobił się porządek.

-No skończyliśmy - mama Ace'a strąciła pod z włosów i poprawiła fryzurę - To idę zamówić wam tą pizzę?

-CO?! - Zdziwiliśmy się oboje, jakby nie mogła wcześniej zadzwonić skoro i tak wiedziała że nie będzie gotować.

-A coście myśleli że będę teraz gotować? - Spytała się wyciągając telefon. - Jaką chcecie pizze?

-Może być wegetariańska? - Spytał się Ace

-Dobrze, ale bez pomidorów - odpowiedziałem - jestem na nie uczulony.

-O to tak jak Ace na kurz i sierść. - Odparła jego mama wybierając numer pizzeri.

-To dlatego tu jest tak czysto - Stwierdziłem rozglądając się dookoła.

-I dlatego że moja mama jest straszną pedantką - uśmiechnął się Ace.

-A propos pedantyzmu. Na górę i umyć ręce - rzekła Pani Dawson, widocznie jeszcze nikt nie odbierał z pizzeri.

Gdy umyliśmy ręce, poszliśmy do jego pokoju. Panował tam jak zawsze nienaganny porządek. 

-Patrz co ostatnio zrobiłem na plastyce - pochwalił się i wyciągnął przed nos kartkę papieru. 

Obrazek przedstawiał dwójkę szarych ludzi, nie wiadoma była ich płeć, którzy klęczeli nad ogniskiem a z niego wylatywał dym w kolorach tęczy.

-Ale piękny rysunek - zachwyciłem się nie na żarty. - Zrobimy inaczej ja na napiszę coś do rysunku. Okay?

-Jasne, wyślę ci zdjęcie na fb bo ci oryginału nie dam. - Rzekł Ace i włączył komputer.

-Wiesz może pójdziemy do kina - zaproponował mi i włączył stronę kina.

-Możemy iść jak zjemy.

- O tu jest fajny film Szybcy i Wściekli 7

-Nie oglądałem żadnej części, ale co mi tam.

-Jest na 17 to jak zjemy to idziemy co?

-No i niech ta pizza już będzie bo zgłodniałem.

I jak na zawołanie usłyszeliśmy głos Pani Dawson

-Chłopcy, Pizza!

-Idziemy! - krzyknął uradowany Ace i pociągnął mnie na dół.

Pizza była wyśmienita, nigdy nie zamawiałem z tej sieci, ale od dziś będę.

Gdy zjedliśmy pizze powiedzieliśmy jego mamie gdzie idziemy. Dojechaliśmy do kina i kupiliśmy dwie duże colę na czas filmów. Na popcorn nie mieliśmy ochoty bo już się napchaliśmy pizzą.

Film był nawet fajny i nie ukrywam wciągnął mnie. Ace myślał że jesteśmy na randce i objął mnie ramieniem podczas seansu. Nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie bo ramię ułożył tak że było mi bardzo wygodnie. Zadziwiająca była jego postura, był chudy tak jak ja, ale jego mięśnie były bardzo twarde. Nie duże i napompowane jak u tych wszystkich koksów co mają większy bicek od mózgu. Po filmie wróciliśmy autobusem, Ace wysiadł ze mną na przystanku i odprowadził mnie do domu.

-No to cześć - wybąkałem.

-Masz coś na nosie - uśmiechnął się Ace i podniósł mój podbródek by się lepiej przyjrzeć. I w tedy mnie pocałował. Z początku, nie wiedziałem co mam robić i wtedy coś zabłysło mi w głowie. Odwzajemniłem pocałunek muskając wargami jego usta, smakowały pizzą i colą czyli tym co ostatnio jadł.

-Może wejdziesz - zaproponowałem, gdy przestaliśmy się całować - u mnie nikogo nie ma, bo nie palą się światła.

-Okay. - Uśmiechnął się do mnie i weszliśmy do mojego domu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro