Prolog
Dzień, jak co dzień. No może nie jak co dzień, ponieważ dziś jest pierwszy dzień szkoły. A więc wszystko będzie nowe. Nowa szkoła, nowi koledzy, nowi nauczyciele. Prawdę mówiąc lubiłem nowości, ale tylko te dobre. Choć ciężko jest odróżnić czy coś nowego, jest dobre czy złe dopóki się tego nie spróbuje.
-Philip wstawaj! - Krzyknęła moja mama z kuchni - Bo spóźnisz się do szkoły! Nic nie mówiąc zwlokłem się z łóżka i zacząłem szukać ubrań pod stertą, którą moja mama zostawiła mi, abym ją włożył do szafy.
-Philip!-Krzyknęła znowu
-No nie drzyj się tak idę!-Odkrzyknąłem jej, ubierając swoją ulubioną parę czarnych rurek. Z szafy wyciągnąłem, białą koszulkę i już miałem wyciągać czerwoną bluzę, kiedy spojrzałem za okno. Było za ciepło jak na bluzę, ale w samych t-shirtcie mama mnie nie puści. Dlatego postanowiłem ubrać szary kardigan. Zszedłem na dół i poszedłem do łazienki. Była zajęta, wiadomo przez kogo.
-Axel, pospiesz się dobra!-krzyknąłem przez drzwi. Złapałem mojego kota Bartebly'ego i udałem się do kuchni.
-Zrobiłam ci naleśniki.-Odpowiedziała uradowana mama. - No jedz mój mały licealisto.
-Mamo to że wyglądam jakbym miał 14 lat wcale nie oznacza że tyle mam.-Odpowiedziałem, przeżuwając kawałek naleśnika z Nutellą.
-A kto ci powiedział że wyglądasz na 14?- Zdziwiła się moja mama, przewracając kolejny naleśnik.
Nikt mi o tym nie powiedział, ale czułem się jakby mój rozwój, zatrzymał się na czternastce. Mówię o rozwoju fizycznym, ponieważ mój umysł jest dobrej jakości i prawidłowo się rozwija. W klasie jestem najniższą osobą, no może poza innymi dziewczynami, których imion nie pamiętam, podczas rozpoczęcia roku.
Z łazienki wyszedł Axel, mój starszy brat.
-No w końcu-westchnąłem i poszedłem do łazienki. Załatwiłem swoje potrzeby, umyłem twarz oraz zęby. W połowie mycia przypomniałem sobie o naleśniku. No trudno będę miał go na obiad. Wyszedłem z łazienki i biegnąc po kilka schodków naraz trafiłem do mojego pokoju. Wziąłem plecak, na którym leżał Bart i udałem się do kuchni. Wziąłem od mamy kanapki i władowałem jej do plecaka.
-Młody, autobus jedzie - powiedział mój starszy brat, który stał i pił kawę przy oknie.
Zerwałem się biegiem przez ogródek i biegłem na przystanek, gdzie już czekał na mnie autobus. Ekstra, pomyślałem, pierwszy dzień szkoły a już spóźniony. Na szczęście kierowca widząc mnie, poczekał chwilę i wszedłem dosłownie kiedy drzwi się zamykały. Usiadłem na wolnym siedzeniu i wyciągnąłem książkę z plecaka. Przez całą drogę nie zwracałem uwagi na nic. Jak czytam to zapominam o bożym świecie. Właśnie teraz mogliby wpaść tutaj jacyś gangsterzy i bym nawet nie zareagował. Spojrzałem szybko za książki i zobaczyłem, gdzie jestem. To nie był jeszcze mój przystanek, dlatego mogę dalej czytać. Po 10 minutach znów spojrzałem przez okno i wiedziałem że muszę już kończyć, bo zaraz wysiadam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro