Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

Przyprowadziłem Ace'a do domu. Był on pusty.

-O kurde masz kota? - Spytał się Ace łapiąc za nos - Weź go szybko, bo ci zasmarkam cały dom. 

Wziąłem Barta na ręce i wrzuciłem go do sypialni mamy, tradycyjnie zaczął miałczeć że chce wyjść, ale miałem to gdzieś. 

-Chcesz coś pić? - Spytałem się go bo widziałem, że już grzebie mi w lodówce. 

-Raczej jeść - Odparł i wyciągnął lasagne z lodówki - Można? 

-Tak, mi też nałóż. Talerzyki są w tej szafce - wskazałem mu na szafkę i wziąłem telefon. 

Trzeba się upewnić że nikogo nie będzie. Najpierw mama.  Wybrałem numer i czekałem na sygnał po 10 sekundach odebrała: 

-Halo? 

-Cześć mamo, dzwonie się spytać o której będziesz w domu?

-Oj nie wiem, bo poszłam do koleżanki na imprezę i pewnie będę u niej spać, więc masz wolną chatę dzisiaj. 

-O to ekstra, a czy Ace może u nas być na noc?

-Nie, widzę przeszkód, tylko niech zadzwoni do swojej mamy, by się o niego nie martwiła. 

Przykryłem słuchawkę dłonią i powiedziałem do niego.

-Zadzwoń, do swojej mamy i powiedz że śpisz u mnie. 

On kiwnął głową i zaczął wybierać numer.  

-No to pa mamo, baw się dobrze. - I rozłączyłem się.

-Teraz ojciec, jemu i Axelowi wyślę Smsa. Do obu dwóch z nich napisałem to samo: Hej wracasz na noc do domu? Obaj napisali mi że Nie, tym lepiej dla mnie.

-Ace co ty robisz? - Spytałem się jego bo próbował włączyć moją mikrofalówkę, ale coś mu nie wychodziło. Odepchnąłem go od niej i sam włączyłem na grzanie.

Ace objął mnie w pasie i rzekł:

-Wiesz, bez ciebie to ja bym umarł z głodu.

-Taa, bo nastawienie mikrofalówki to jest po prostu czarna magia.

Gdy mikrofalówka zawiadomiła nas o tym że nasze talerze są gorące, a danie zimne, wyciągnęliśmy je i poszliśmy do salonu. W telewizorze jak zawsze o tej porze leciały jakieś bzdety. Gdy zjedliśmy już Ace podszedł do mnie z niewinnym uśmieszkiem. Już wiedziałem co chce zrobić.

-Ace? - chciałem uciec, ale był on szybszy. Rzucił się na mnie i zaczął mnie łaskotać.

Ace...przestań...hahahahhaha - wydusiłem z siebie pomiędzy salwami śmiechu.

-To jest taki legalny gwałt - zaśmiał do mnie - taka luka w prawie.

-Hahahahaha- śmiałem się tak głośno, że pewnie zaraz obudzę sąsiadów. W końcu przestał mnie łaskotać, oboje byliśmy na podłodze. Ja leżałem a Ace siedział na mnie okrakiem, pomimo tego że był taki wysoki i twardy wydał się strasznie lekki. Nachylił się ku mnie i znów mnie pocałował. Odwzajemniłem pocałunek. On wstał i też mnie podniósł, nasze wargi ciągle były złączone. Objąłem nogami jego biodra, a ręce zawiesiłem na szyi. On złapał mnie za pośladki. Jego usta smakowały metalem, musiał ssać widelec, gdy skończył jeść. Bez słowa, bo jak można coś powiedzieć gdy się ma sklejone wargi, wepchnąłem mu język do buzi. Ace odwzajemnił się tym samym. Podniósł moją koszulkę i zaczął mnie gładzić opuszkami palców, były miękkie i ciepłe.  

-Do sypialni, na górę - wydyszałem mocno już spocony tą zabawą. 

Ace mnie poprawił i zaczął iść ze mną. Dotarliśmy na górę i rzucił mnie delikatnie na łóżko. Następnie usiadł na mnie, a ja mu zdjąłem koszulkę. Był bardzo chudy, tak jak ja, ale jego mięśnie były strasznie twarde. Skórę miał gładką bez żadnego owłosienia. 

-Ace, ty golisz ręce? - spytałem się go kiedy mi też ściągał koszulkę. 

-Nie - wyszeptał i zaczął całować po szyi - Po prostu mi nie rosną na ciele i już. 

Całowaliśmy się przez jeszcze przez chwilę, kiedy dotarło do mnie że wcale nie mam jeszcze ochoty uprawiać seksu.

-Ace - wysapałem do niego - ja dzisiaj nie chcę.

-Ja też nie chce, chciałem poczuć tylko twoją bliskość. - Wyszeptał do mnie, przerwał całowanie i rzekł: - Jesteś strasznie chudy, jutro z samego rana idziemy biegać i ćwiczyć, znam fajne miejsce. - I nie dając mi dojść do głosu, przycisnął swoje wargi do moich ust.

Całowaliśmy się jeszcze przez chwilę, zdjęliśmy spodnie i w samych bokserkach zasnęliśmy w swoich ramionach. To był chyba najlepszy dzień w mym życiu.

Rankiem, obudziłem się sam. Ace'a nie było moim łóżku. A może to był tylko sen? Spytałem się sam siebie, kiedy poczułem zapach dobiegający z dołu. Co mama już wróciła? Nie ubierając niczego, zbiegłem na dół i ujrzałem widok, który mnie zaskoczył. Ace stał przy kuchence i smażył. Był w czarnych bokserkach i fartuchu, który znalazł z jednej szuflad.

-Nie sądzisz że to ja powinien ci zrobić śniadanie? -spytałem się - W końcu to mój dom.

-Tak, słodko spałeś nie chciałem cię budzić, a teraz jedz - i podał mi do ręki talerz z omletem.

-Co to jest?

Omlet z warzywami, nie martw się nie dałem pomidorów. A i jeszcze dałem twojemu kotu, do pokoju trochę wody i jedzenie. Dlatego nie masz już papieru w łazience.

-Dz-dziękuje - Ace był dla mnie strasznie miły, no dobra zawsze jest miły i się o mnie troszczy.

Zjedliśmy razem w kuchni. A potem Ace zmusił mnie bym z nim pobiegał. Wolałem zostać w łóżku, ale gdy zaczął się na mnie gapić tymi wielkimi brązowymi oczami uległem mu. W nagrodę przed wyjściem dał mi buziaka.

Biegaliśmy bez przerwy przez jakieś pół godziny po lesie obok starego kościółka. W końcu się zatrzymaliśmy przy Wielkiej Wierzbie, było to centrum naszego lasu.

-No, a teraz się wspinaj - wysapał Ace pociągając łyk wody z butelki.

-Co? - Zdziwiłem się na niego

-No przecież to nie jest żaden pomnik przyrody, więc można się na niego wspinać, tam na górze po lewej jest taka gruba gałąź, dotrzyj do niej, a ja zaraz będę.

-Ty pierwszy.

-Chyba śnisz Phil, jeszcze mi zwiejesz i zostanę sam na drzewie o nie.

-A-ale ja boję się wspinać na drzewa, bo spadnę.

-Jak będziesz tak myślał, to na pewno spadniesz, a teraz na górę już.

Wiedziałem, że nie ma już co dyskutować, bo i tak Ace postawi na swoim i prędzej mnie wrzuci na drzewo. Zacząłem się wspinać na drzewo, on tylko mówił, gdzie mam postawić nogę i na którą gałąź zawiesić. W końcu dotarłem na tą grubą gałąź, mięśnie dosłownie mi płonęły. Nie miałem pojęcia, jak zejdę na dół. Po chwili Ace dołączył do mnie i razem siedzieliśmy na gałęzi.

-No już odpocząłeś? To możemy się wspinać dalej.

-Co? - Nie miałem już siły, by ruszyć małym palcem, a ten mi jeszcze każe się dalej wspinać? On jest jakiś psychiczny.

-Jesteśmy już w połowie, wierz mi nie pożałujesz tego.

Siłą woli, bo z pewnością nie mięśni, dotarłem do szczytu korony.

-A teraz patrz - uśmiechnął się do mnie i wskazał mi rękę przed siebie.

Moim oczom ukazało się całe miasto, nigdy nie sądziłem że taki widok mnie zachwyci.

-O popatrz, nasza szkoła! - Wskazałem palce na duży biały budynek.

-A tam twój dom - wskazał Ace o a dalej jest mój.

I tak gadaliśmy, gdzie co jest

-No trzeba już iść na obiad - rzekł Ace, pomagając mi schodzić z drzewa.

-Nie mam siły, weź mnie. - wydyszałem nogi paliły mnie jakbym leżał na rozgrzanym węglu. 

-Wczoraj jakoś nie chciałeś, co już zmieniłeś zdanie? 

-Dupku - walnąłem go w pierś, ale się uśmiechałem - masz mnie zanieś do domu jasne? 

Ace przykucnął a ja mu wskoczyłem na plecy i jak małpa się go uczepiłem.

-No to w drogę, mój wierny rumaku! - klepnął go po tyłku a on zaczął iść spokojnym spacerkiem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro