V
a/n: wybaczcie, że to tyle trwało :(
ktoś tu jeszcze jest?
❇
Powoli zaczął wybudzać się ze snu, choć miał wrażenie, jakby przez całą noc był całkowicie świadomy otoczenia.
I w istocie tak było, zasypiał dosłownie na niecałą godzinę, po czym budził przez niewygodną pozycję i chłód, który z łatwością dostawał się pod cienki materiał koca. Może nie powinien narzekać, bo gdyby go nie dostał wraz z suchą koszulką, to przeleżałby do rana w swoich mokrych ubraniach, albo w ogóle pod gołym niebem, gdyby major się nie zlitował.
Ale to nie zmieniało faktu, że ledwo przespał niewystarczające mu pięć godzin z tak męczącymi przerwami, że równie dobrze mógł spać tylko pięć minut. Oprócz dreszczy wywołanych zimnem, które przeszywały jego ciało, to jeszcze żadna pozycja nie pozwalała mu usnąć.
Leżąc na boku czuł jak każdy najmniejszy kamyczek wbijał mu się w ramię oraz nogę, a dociśnięta do twardej ziemi kość biodrowa sprawiała mu dodatkowy ból. Na każdym z boków był ten sam problem, a choć leżąc na wznak nie odczuwał tak wyraźnie struktury ziemi znajdującej się pod namiotem, tak za Chiny Ludowe nie potrafił zasnąć w tej pozycji, nawet we własnym łóżku.
Przez to męczył się zmieniając co rusz pozycję, bez skutku szukając tej najmniej doskwierającej jego ciału.
Cienki materiał namiotu nie był w stanie, tak jak śpiwór, odseparować ciało człowieka od podłoża, przez co nie był zdziwiony, że tak źle mu się spało. Równie dobrze mógłby leżeć bez niczego na ziemi i byłoby tak samo, z tym tylko, że pod namiotem przynajmniej nie musiał moknąć.
Po tej nocy czuł się, jakby przebiegł jakiś maraton i nie miał na nic siły, ale z dwojga złego wolał już wstać i nie musieć dalej katować swojego ciała. Spróbował najpierw uchylić nieco swoje powieki, ale dopiero po kilku niemrawych mrugnięciach był w stanie cokolwiek dostrzec swoim wciąż zaspanym wzrokiem. A widok jaki zastał zaraz po ich otwarciu zaskoczył go na tyle, że cały zesztywniał. Bowiem kilka centymetrów od jego twarzy dostrzegł tę drugą należącą do wciąż śpiącego Mina.
Nie spodziewał się, że kiedykolwiek znajdzie się z nim w tak niewielkiej odległości i czuł się z tym bardzo niezręcznie, nawet jeśli jego towarzysz nadal spał.
Był w stanie policzyć wszystkie rzęsy na jego górnej powiece, choć pewnie zajęłoby mu to całe życie zważywszy na fakt, że miał ich gęsty wachlarz.
Powoli wypuścił powietrze z płuc, dopiero wtedy uświadamiając sobie, że przez ten czas niepotrzebnie wytrzymywał oddech - jakby bał się, że może go tym zbudzić.
Choć oczywistym było, że taka błahostka nie byłaby w stanie wybudzić żołnierza ze snu. Ale mimo wszystko Jimin zachowywał szczególną ostrożność
A widząc delikatnie i miarowo unosząca się klatkę piersiową Mina, uspokoił się na tyle, by znów móc przypatrywac się jego twarzy.
Badał wzrokiem jej poszczególne elementy, a z każdą chwilą coraz bardziej dochodził do wniosku, że śpiący major wyglądał zaprawdę bezbronnie i jakby bardziej ludzko?
Może to dzięki spokojnym rysom twarzy bruneta, które wygładziły mu wiecznie zmarszczone czoło i brwi. Dzięki temu w takim wydaniu nie wyglądał tak strasznie i złowrogo jak na co dzień.
Bardzo podobało się to Parkowi, który powiódł dalej wzrokiem z jego przymkniętych powiek, poprzez lekko świecący się nos, aż zatrzymał się przy ustach. I na nich skupił się z pewnością nieco dłużej niż powinien, ale nie byłby ze sobą szczery, gdyby nie przyznał, że urzekły go te delikatnie różowe wargi.
Przyjrzał się im uważniej i mógł bez dwóch zdań stwierdzić, że nie były tak pełne i duże jak jego, ale równie śliczne.
Górna warga odrobinę węższa od dolnej, choć wciąż kształtna oraz idealnie do drugiej pasująca.
Jimin dałby sobie rękę uciąć, że w dotyku musiały być niesamowicie przyjemne i gładkie.
I nim zagalopował się za daleko, otrząsnął się ze swoich zbyt barwnych myśli, starając się jak najszybciej je odgonić. Zachowywał się jak jakiś zboczeniec gapiąc się tak na jego twarz i rozpływając się na temat jego warg. Jeszcze brakowało, by fizycznie przekonał się o ich smaku.
Szybko odsunął się od twarzy żołnierza i przeniósł swoje ciało do pozycji siedzącej.
Wtedy ze zdwojoną siłą odczuł jak bardzo zdrętwiało mu ciało, które teraz domagało się jakiegoś masażu, najlepiej w trybie natychmiastowym.
Stęknął cicho poruszając dla rozluźnienia ramionami i wyginając na boki plecy, by choć w taki sposób zminimalizować ból oraz dyskomfort. Spodziewał się tego typu nocy podczas swojej pracy i nie oczekiwał żadnych luksusów, jednak rzeczywistość, a jego przypuszczenia mimo wszystko nieco się minęły.
Rozejrzał się znudzonym wzrokiem po wnętrzu namiotu, a jego wzrok przyciągnął wypchany po brzegi plecak należący do majora. Zmarszczył odrobinę brwi dostrzegając jakąś książkę, która wystawała całym rogiem spomiędzy pozostałych rzeczy.
Wpatrując się w nią, aż zaczął przygryzać swoją dolną wargę, z trudem powstrzymując chęć wyciągnięcia jej i sprawdzenia czym dokładnie była owa książka. Ciekawość dosłownie zżerała go od środka i pchała go w kierunku plecaka, który był na wyciągnięcie ręki.
Każdy kto choć trochę go znał, wiedział, że należał do tych niereformowalnych, ciekawskich osób, które musiały zaspokoić swoją potrzebę wtykania nosa tam gdzie ich nie chciano i szperania we wszystkim co przykuło ich uwagę.
Miało to też swoje dobre strony. Gdyby nie był ciekaw wszystkiego, nie miałby nawet szans na profilu dziennikarskim. Musiał wykazywać się taką cechą, która w jego zawodzie była bardzo pożądana i tylko ułatwiała mu pracę, ale wśród znajomych, czy innych ludzi, rzadko była mile widziana, jak nie wcale.
Mimo wszystko, a dokładnie zagrożenia, które leżało tuż pod jego nosem i w każdej chwili mogło przerwać swój błogi sen, a co za tym szło - od razu przyłapać na gorącym uczynku - nie omieszkał wyciągnąć ów przedmiot i na własne oczy przekonać się, że to nie była książka.
A notes w skórzanej oprawie, który bez dwóch zdań przeżył już swoje lata i niejedno zobaczył.
Chętnie pooglądałby jego fakturę, przez którą przypominał jakieś przedpotopowe dzienniki, ale najbardziej interesowało go to, co znajdowało się w środku. A po otwarciu i przeczytaniu kilku randomowych linijek, zrozumiał, że dzierżył w swoich dłoniach pamiętnik majora.
Szczęka mu opadła, a serce łomotało w jego klatce piersiowej jak oszalałe.
Wiedział. W tym momencie on już doskonale wiedział, jak bardzo nie powinien tego czytać, a nawet trzymać, czy chociażby patrzeć w kierunku tej rzeczy. Ale ta adrenalina, która zaczęła szybciej pompować krew w jego żyłach, pomieszana z chorym podekscytowaniem kusiła go, by przeczytać o kilka zdań więcej.
Drżącymi dłońmi przekartkował jego zapiski tam, gdzie skończył ostatnio i jeszcze raz upewniając się, że żołnierz śpi - zaczął czytać pierwszą linijkę na stronie:
Dawny koszmar powrócił,
a ja znów obudziłem się cały zlany potem.
Od kilku lat nie miałem już tego okropnego snu,
a teraz z dnia na dzień pojawił się, kompletnie rujnując mój wewnętrzny spokój,
na który tyle pracowałem.
I poniekąd domyślam się, dlaczego znów ten okrutny obraz nawiedził mój umysł, ale nie chcę ponownie przez to przechodzić.
Niestety sam nie wiem co mam z tym począć.
Ten chłopak przywołał moje demony z przeszłości i brutalnie przypomniał mi o tym,
co tak usilnie starałem się zamknąć głęboko w sobie.
Bo nigdy nie dałbym rady o tym zapomnieć.
Lecz podobieństwo między nimi jest tak uderzające, że ledwo mogę na niego patrzeć.
Jimin zamrugał kilkakrotnie i spojrzał raz jeszcze na ostatnie, lekko rozmazane znaki.
Szybko przemknęła mu przez głowę myśl, że mógł to napisać wczoraj, gdy oddalił się od reszty grupy, ale nim zaczął się zagłębiać w znaczenie słów majora, zobaczył kątem oka jak ten porusza się nieznacznie, chcąc zmienić pozycję.
Park czym prędzej zamknął pamiętnik i z zabójczą prędkością odłożył go na swoje miejsce, jednocześnie uważając, by nie zrobić tego zbyt gwałtownie. Bowiem każdy jego ruch mógł zostać zauważony przez bruneta i natychmiast zdradzić jego poczynania.
Na szczęście Min obrócił się na plecy w momencie, gdy Jimin usiadł już wyprostowany na swoim poprzednim miejscu.
Cały w nerwach patrzył na powoli budzącego się żołnierza, wciąż nie będąc do końca pewnym, czy nie widać po nim czegokolwiek. W końcu czuł to nieznośne gorąco na twarzy, które mogło go w pewnym stopniu wydać. Przecież nie miał do czynienia z jakimś debilem, Yoongi mógł od razu go rozszyfrować, a wtedy nie dość, że zostałby odesłany, to jeszcze oskarżony o naruszanie jego prywatności.
Brawo, Park, nie ma to jak myśleć co się robi.
Brunet w końcu uchylił powieki i rozejrzał się odrobinę, zatrzymując nagle swój wzrok na siedzącym chłopaku. Skrzywił się widząc go już z samego rana i uniósł się na łokciach, czując się nieswojo patrząc na młodszego z pozycji leżącej.
— Co robisz? – zapytał lekko ochrypniętym głosem, który tak cholernie mu pasował, że Park ledwo powstrzymał się od skomentowania tego.
— Właśnie wstałem. – odpowiedział zamiast tego i podrapał się nerwowo za uchem.
Min również podniósł się do pozycji siedzącej i zajrzał do swojego plecaka, na widok czego Jimin przełknął ciężko ślinę, jednocześnie modląc się w duchu, by drugi nic nie zauważył.
Brunet pogrzebał chwilę w torbie i wyjął swój telefon najwyraźniej sprawdzając godzinę, bo szybko zablokował ekran i odłożył na swoje kolana.
— A wyspałeś się? – zapytał nagle z delikatnym uśmiechem, prawie doprowadzając tym Parka do zawału. To było dla niego stanowczo za dużo. Właśnie przeżywał taki stres, a tu ni z gruchy, ni z pietruchy takie zachowanie ze strony żołnierza, po którym w życiu nie spodziewałby się czegoś podobnego.
Zaniemówił, ale wyczekujący wzrok Mina ponaglił go, by w końcu coś z siebie wydusił.
— T-tak, nawet się wyspałem. – skłamał, uznając, że narzekanie mogłoby pogorszyć jego sytuację.
— No, to co tu jeszcze robisz? Wypad. – po uśmiechu nie było ani śladu, a na jego miejsce powrócił znajomy grymas, który zadziałał na dziennikarza jak kubeł zimnej wody.
Szybko zaczął zbierać swoje wciąż wilgotne rzeczy, które nie miały jak wyschnąć przez noc i ówcześnie ubrawszy spodnie - wyszedł z jego namiotu.
Kolejny raz został potraktowany przez niego z góry, jakby był jakimś nieistotnym paprochem i coraz bardziej zaczynało mu to doskwierać.
Nie zasłużył sobie na takie traktowanie.
Kiedy znalazł się już na zewnątrz, wciągnął przez nos rześkie powietrze, czując ten charakterystyczny zapach mokrej ziemi i roślin po deszczu.
Na niebie nie było już śladu po szaroburych chmurach, a słońce nieśmiało wyglądało zza kłębów białej waty.
— O! Tutaj jesteś! – zawołał radośnie Kim, zwracając tym na siebie uwagę szatyna. – Zastanawialiśmy się gdzie jesteś. – podszedł do niego bliżej, a zaraz za nim dołączył Jeon, który przywitał się z młodszym mrugnięciem oka.
— Zobaczyliśmy, że twój śpiwór leży odłogiem na ziemi kompletnie przemoczony nawet od środka i zaczęliśmy się martwić. – odezwał się kapral, patrząc na zmieszanego chłopaka. – Gdzie byłeś?
— Um.. tak się jakoś złożyło, że.. spałem z majorem w namiocie. – wybełkotał Jimin, odsuwając się trochę od wspomnianego miejsca, by Min nie słyszał niepotrzebnie ich rozmowy.
— Och, dlaczego nie przyszedłeś do mnie? – oburzył się odrobinę Jungkook, robiąc dzióbek z ust. – Przecież mogłeś spać ze mną w namiocie.
— Tak? A ja gdzie bym wtedy spał twoim zdaniem? – wtrącił się Kim, podpierając ręce na biodrach. – Wyrzuciłbyś mnie z niego?
— Niee, skądże. Spałbym z waszą dwójką. – odparł, poruszając dwuznacznie brwiami, nie licząc się ze słowami, które strasznie zawstydziły Parka i zażenowały Kima. Za co Taehyung od razu dziabnął go dwoma palcami w żebra, wywołując u niego teatralny jęk bólu.
— Lepiej idź już poskładaj swój apartament, zanim cię tu zostawimy. – porucznik pociągnął go już w stronę pozostałych namiotów, a odchodząc posłał Jiminowi łagodny uśmiech, by zapewne nie brał słów Jeona na poważnie.
Szatyn westchnął tylko, chociaż zachowanie dwójki żołnierzy poprawiło mu humor.
Przywitał się z pozostałymi mężczyznami i zajął się swoim nieszczęsnym śpiworem, rozkładając go w jakimś suchym miejscu, by wyschnął choć trochę do czasu, gdy będą już stamtąd odjeżdżać. Po czym pomógł reszcie przy składaniu ich mini obozu oraz przy śniadaniu.
W międzyczasie pojawił się również major, który również poczęstował się prostym, żołnierskim posiłkiem, a gdy wszystkie namioty i inne przedmioty zostały pochowane do samochodów - zakomenderował odjazd.
Na szczęście tym razem Jimin nawet nie próbował dowiedzieć się czegokolwiek o ich podróży od majora, tylko przy śniadaniu o wszystko wypytał pozostałych żołnierzy. Nagrał ich również przy konsumpcji i zadał kilka pytań na temat ich odczuć związanych w służbie.
Potrzebował też i takich spokojniejszych ujęć, uwieczniając ich codzienność w również tak błahych momentach.
Kim przy okazji wyjaśnił mu, że tym razem podróż samochodem potrwa znacznie dłużej niż poprzedniego dnia. Musieli udać się do miejscowości oddalonej od nich o ponad osiemdziesiąt kilometrów, gdzie mieli dotrzeć do lasu, w którym została znaleziona nieaktywna bomba.
Oczywiście jechali tam po to, by upewnić się, że pozostałości po wojskowych manewrach rzeczywiście nie stanowiły zagrożenia i można było bez problemów je stamtąd usunąć.
Jimin będąc świadomy powagi sytuacji nie potrafił opanować podekscytowania. Kiedyś czytał o tym jak grupa doświadczonych saperów wykonywała podobne zadanie w jego rodzinnym mieście, a później zabezpieczona i dokładnie sprawdzona bomba trafiła do muzeum, ale świadomość, że teraz będzie poniekąd uczestnikiem tego wydarzenia bardzo go cieszyła.
Porucznik zareagował śmiechem na komentarze dziennikarza, który nie hamował przy nim swoich uwag na temat ich wyprawy. W jego oczach Jimin zachowywał się naprawdę jak dzieciak czekający na obiecaną przez rodziców zabawkę, ale bardzo mu się podobało jego podejście.
Już dawno nie widział tak pozytywnego i szczęśliwego człowieka. A obserwując jego reakcje przypomniał sobie, jak kiedyś sam na początku tak się wszystkim ekscytował. Zawsze interesował się pracą w wojsku, może nie dokładnie w tej specjalizacji, ale najwyraźniej tak chciał los. I w rezultacie czuł się naprawdę dobrze z tym kim był i co robił.
Tak mu się przyjemnie rozmawiało z Parkiem, że namówił Jinho, by zamienił się na ten czas miejscami z Jiminem, aby ten mógł jechać z nim, Jeonem i Hyunggu, zamiast z majorem.
Oczywiście uprzednio zapytał i poinformował o tej zmianie samego Mina, który machnął na to ręką, bo było mu to obojętne, a nawet cieszył się, że nie będzie musiał niańczyć tego chłopaka podczas drogi.
Ten układ bardzo się wszystkim spodobał. Dzięki niemu podróż upłynęła im dużo szybciej i przyjemniej. Non stop rozmawiali o przeróżnych rzeczach, a gdy Park pytał o coś związanego ze służbą - Kim oraz Jeon bardzo chętnie udzielali mu odpowiedzi na każdą niewiadomą.
A szatyn skrupulatnie wszystko notował i dziękował za możliwość współpracy.
W końcu udało im się dojechać na miejsce, a tam pozostawiono za sobą żarty i opowiastki wojskowe - zamieniając je na profesjonalizm i całkowite skupienie na zadaniu.
Jimin patrzył na wszystkich oczarowany przez obiektyw kamery i dostosowując się do wskazówek Kima, nagrywał ich pracę z wyznaczonego punktu. A gdy była możliwość podejść bliżej - naturalnie był o tym poinformowany i wykorzystywał swoją szansę na lepsze ujęcia.
Dopiero wtedy dziennikarz poczuł się pewnie i nie odczuwał tego nieprzyjemnego uczucia oraz przypiętej łatki zbędnego balastu. Czuł całym sobą, że wykonuje równie ważną pracę, co żołnierze i jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu.
A przyjemna atmosfera utrzymywana przez porucznika i kaprala każdemu się udzielała, sprawiając, że praca stała się dużo ciekawsza i łatwiejsza.
Min również wykonywał swoją część zadania, ale nie skupiał się na Parku, oddając go w ręce Taehyunga.
Nie musiał się dzięki temu martwić, że gdzieś mu wlezie gdzie nie powinien, choć gdyby Kim go jednak nie upilnował, to jednak Min odpowiadałby za jego życie i sprawione problemy.
Praca w lesie zajęła im sporo czasu, ale w końcu wszystko zakończyło się pomyślnie i mogli wracać do koszar, by oddać bombę w ręce ludzi odpowiedzialny za jej dalsze bezpieczeństwo.
Przygotowując się do drogi powrotnej Yoongi zerknął w stronę swojej załogi oraz Parka, który podskakując w miejscu wychwalał ich ciężką pracę i kolejny raz zapewniał o świetnym materiale, jaki przez ten czas zdobył.
Było widać, że Kim był już zmęczony nadpobudliwością Jimina, ale nie odzywał się na ten temat dając mu się cieszyć tym wszystkim. Min uśmiechnął się lekko pod nosem widząc ten obrazek i poczuł znajome, choć zapomniane od dawna ciepło, które łagodnie rozlało się w jego klatce piersiowej.
Jakoś cała ich radość udzieliła mu się i przypomniała o tych szczęśliwych chwilach, których sam niegdyś był uczestnikiem. A patrząc na Parka nie mógł wciąż wyzbyć się tego dziwnego uczucia, które okropnie mieszało mu w sercu i głowie. Choć bardziej w głowie, która na przemian podsuwała mu co rusz inne obrazy z przeszłości. I o ile te beztroskie i przyjazne ogrzewały jego serce, tak szybko były zastępowane tymi, które rozdzierały jego ledwo zabliźniony mięsień z powrotem na drobne kawałeczki.
Otarł szybko pięściami oczy pod pretekstem zwykłego zmęczenia, a tak naprawdę powstrzymując niechciane łzy, które pojawiły się pod powiekami.
Czym prędzej otrząsnął się z tych wspominek i wszedł do gotowego do drogi pojazdu.
Nie wiedział skąd się wzięło to uczucie, ale pewna jego część wolała, by Jimin tym razem wrócił już z nim w samochodzie, ale ta druga niedopuszczająca nikogo do siebie wybiła mu ten pomysł z głowy.
Zresztą jak on miałby to niby zrobić? Podejść do Parka i powiedzieć, że ma wracać razem z nim, by miał go na oku? Pewnie gdyby wydał taki rozkaz i spojrzał na nich groźnym wzrokiem, od razu wykonaliby jego polecenie bez zbędnego gadania, ale nie miałoby to najmniejszego sensu.
Wiedział, że swoim zachowaniem utrzymał gówniarza na odpowiedni dystans, a dzisiejszym porankiem tylko utwardził grunt ich przymusowej znajomości, dlatego nie dziwił się, że Park wolał jechać z tamtymi.
I wolał już nie mieszać, tym bardziej gdy jego uczucia były już wystarczająco namieszane.
❇❇❇
W koszarach znaleźli się już późnym popołudniem.
Wszyscy byli zmęczeni po pracy i podróży, więc po przekazaniu raportu z przebiegu ich zadania oraz obiektu badań, każdy z żołnierzy rozszedł się w swoją stronę na odpoczynek.
Nim jednak Park został ponownie pozostawiony sam sobie, Jeon poinformował go, że później zagrają z innymi chętnymi w piłkę nożną, więc również był zaproszony.
Jimin ucieszył z tej propozycji i obiecał, że pojawi się na boisku o wyznaczonej godzinie, a do tego czasu odwiedzi stołówkę, by zdobyć coś do jedzenia.
Gdy udało już mu się pojeść, poszedł sprawdzić stan swojego śpiwora, który na szczęście wysechł przez ten czas i mógł oczyścić go z wszelkich liści i resztek ziemi. Przebrał się w coś odpowiedniego do gry i wpadł na pomysł, by uwiecznić ich wspólny mecz. To mogło okazać się fajnym dodatkiem do całości jego pracy. Wziął zatem swoją dużą kamerę, która swoimi funkcjami lepiej zarejestrowałaby obiekty w ruchu i udał się na boisko, jak tylko wybiła konkretna godzina.
Na miejscu chciał na razie skupić się na nagrywaniu, bowiem to było jego priorytetem, ale Jungkook zauważywszy jego zamiary nie pozwolił mu być biernym uczestnikiem zabawy. W końcu zaprosił go na mecz, by również z nimi zagrał. Nie słuchał jego wyjaśnień, że najpierw coś nagra, a później zagra i od razu zaciągnął go na boisko.
Chłopak w związku z tym dogadał się z jednym z niegrających żołnierzy, by tak jak umiał uchwycił w kadrze ich grę, skoro sam nie miał ochoty w niej uczestniczyć. A po szybkim kursie obsługi tej - według żołnierza - piekielnej maszyny, zostawił go z tym samego i poszedł grać.
— Dobra! Dzielimy się na dwie drużyny! – wykrzyczał Jeon do pozostałych zebranych i przywołał ich bliżej gestem dłoni. - Standardowo ja będę kapitanem i Hyunggu. Myślę, że wszystkim to pasuje.
Reszta chłopa przytaknęła mu wesołymi pokrzykiwaniami, nakręcając się bardziej na zawziętą walkę. Następnie każdy z kapitanów wybrał sobie swoich zawodników, a Jimina o dziwo nie wybrał kapral, tylko trafił do przeciwnej drużyny. Oczywiście to wszystko było jego planem, bo Jungkook miał ochotę podroczyć się z dziennikarzem podczas gry.
Po krótkich naradach każdej z drużyn, rozpoczął się wielki mecz. Wszyscy gracze dawali z siebie jak najwięcej i na zmianę zdobywali punkty, przez co obie drużyny szły łeb w łeb.
W pewnym momencie piłkę przejął Jeon i zwinnie omijał potencjalnych przeciwników, jednocześnie nie przestając biec w kierunku bramki wroga. Gdy miał już wbić gola - drogę zaszedł mu Jimin, próbując odebrać piłkę, a że nie był zbyt dobry w tym sporcie - tyle co grał w szkole - nie należało to do prostych zadań.
— No dalej, Jimin, odbierz mi piłkę. – zaśmiał się Jungkook, przesuwając nogą tak, by młodszy nie był w stanie jej zdobyć. Widział jak bardzo mu na tym zależy, by mu ją odebrać, ale jego próby za każdym razem kończyły się niepowodzeniem.
I dręczyłby go tak w nieskończoność, gdyby nie przerwał im któryś z zawodników, wytrącając Jeonowi piłkę, gdy ten był zbyt zajęty drażnieniem Parka.
Niestety kopnął piłkę na tyle mocno i jeszcze nie w tym kierunku co zamierzał, że skórzana kula poleciała prosto w żołnierza, który wciąż trzymał kamerę i nagrywał mecz.
Mężczyzna pod wpływem uderzenia upuścił urządzenie, które z hukiem poleciało na beton i uległo zniszczeniu.
Park czym prędzej podbiegł do swojej kamery, od której odpadła jakaś część, z którą dziennikarz nie za bardzo wiedział co zrobić.
— Matko, przepraszam, Jimin! – zawołał chłopak patrząc z przerażeniem na zepsuty sprzęt szatyna. — To było niechcący! To jego wina! – wskazał na innego żołnierza. – Co za debil tak kopie!
— Co żeś powiedział? – oburzył się drugi, już startując do niego z pięśćmi. Lecz w porę ktoś inny go złapał i powstrzymał przed zamieszaniem.
— W porządku. To nie twoja wina... – westchnął Park, również próbując załagodzić sytuację; nie poprzestając uważnie przyglądać się swojej kamerze. – Mogłem jej tu nie zabierać. – dodał ze smutkiem w głosie i zacisnął mocno wargi, by nie załamać się jeszcze bardziej na ich oczach.
Nie reagując na nawoływania pozostałych, oddalił się od boiska i poszedł w spokoju zobaczyć, czy jest w stanie jakoś ją naprawić.
I próbował nawet przy pomocy internetu poskładać urządzenie, ale nie potrafił tego zrobić. Kompletnie się na tym nie znał.
Siedział ze spuszczoną głową na jakiejś ławce dochodząc do wniosku, że nie da rady nagrać więcej materiału bez pomocy tej konkretnej kamery. Druga dużo mniejsza nie była tak profesjonalna jak ta, więc nie mógł na niej pracować i oczekiwać dobrej jakości materiału.
Zaczął szukać w głowie jakichś dostępnych rozwiązań i pomyślał, że mógłby spróbować podpytać porucznika Kima, czy byłby w stanie ją naprawić, lecz gdy tylko do niego zaszedł, ten obiecał, że rzuci na nią okiem, ale już widział, że bez serwisu się nie obędzie.
Wtedy Jimin załamał się już kompletnie. Jego ostatnia nadzieja w postaci Kima wyparowała i przestał widzieć jakikolwiek sens w swoim dalszym pobycie w koszarach. Bez tej kamery mógł od razu się spakować i wyjechać. Porucznikowi zrobiło się żal Jimina i chciał go do siebie zaprosić, ale szatyn podziękował i postanowił przejść się gdzieś w samotności.
W tym czasie zapadł już późny wieczór, a on wciąż myślał o swojej kamerze i o tym jak do tej pory spędził tu czas. I choć miał wrażenie, że spędził z żołnierzami już sporo czasu, to jednak minęło dopiero kilka dni, a już będzie musiał się pożegnać.
Usiadł na tyłach, któregoś z drewnianych domków i patrzył smutnym wzrokiem na rozgwieżdżone niebo, chcąc nacieszyć się tym widokiem póki jeszcze mógł.
— Czemu siedzisz tu tak całkiem sam? – wzdrygnął się, słysząc jak ktoś nagle się odezwał. Odwrócił się szybko w jego stronę i odetchnął widząc, że to tylko Jungkook.
— Po prostu chciałem pobyć sam. – odparł z wymuszonym uśmiechem, po czym odwrócił wzrok od żołnierza.
— Och, czyli mnie wyganiasz? – zapytał Jeon, udając urażonego.
— Co? Nie! Przecież nie o to mi-
— Jimin. – przerwał mu Jeon i usiadł obok niego na ziemi. – Spokojnie, żartowałem. Kto by nie chciał mojego towarzystwa? – prychnął z uśmieszkiem na ustach.
Z pewnością gdyby był pawiem, to już prezentowałby swoje piękne pióra, chcąc popisywać się i pochwalić swoją osobą. Choć w sumie już zdążył pochwalić się szatynowi tym co bozia mu dała.
Park zaśmiał się pod nosem słysząc jego słowa i pokręcił głową w niedowierzaniu. Nie dało się zaprzeczyć, że Jungkook był pewnym siebie i swojego wyglądu mężczyzną. Przez to wydawał się arogancki i zuchwały, ale najwyraźniej taki miał sposób bycia.
— Nie przejmuj się tą kamerą. – powiedział po chwili żołnierz i spojrzał na młodszego przyjaźnie. – Jestem pewien, że jakoś uda nam się ją naprawić.
— Dzięki, ale wątpię. – odparł ponuro. – Nie mam pojęcia kto tutaj mógłby się na tym znać, a porucznik Kim nie jest w stanie mi pomóc.
— Hmm, no tak, ale poczekajmy do rana, myślę, że ktoś się znajdzie, teraz i tak jest już za późno na naprawę. – Jeon starał się pocieszyć młodszego, a widząc jego wciąż smutną twarzyczkę postanowił spróbować od innej strony.
Objął go ramieniem od tyłu, zaskakując go tym gestem, ale zrobił to na tyle delikatnie, że drugi nie odsunął się. Położył dłoń na jego ramieniu i zaczął czule głaskać go po ręce, by poczuł się lepiej.
— Rano wszystko się ułoży, zobaczysz. – odezwał się raz jeszcze i przysunął się do niego bliżej, niemo sugerując mu, by oparł się o niego i wyciszył w jego objęciach.
Uśmiechnął się pod nosem, kiedy chłopak niemal od razu oparł głowę o jego ramię i odrobinę się w niego wtulił.
Jimin nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo potrzebował tego typu czułości. Mimo zachwytu tym miejscem i żołnierzami, czuł się trochę samotny, a jeszcze ta sprawa z kamerą bardzo go zdołowała, przez co poczuł się kompletnie rozbity.
Nie mógł się powstrzymać, by nie wtulić się w Jungkooka. Biło od niego przyjemne ciepło, które choć odrobinę ogrzewało go i chroniło chociażby przed wieczornym, chłodnym powietrzem.
Nie wiedział ile tak siedzieli w ciszy pod gołym niebem, ale było mu zbyt dobrze, by się tym przejmować, a kapral najwyraźniej też nie miał nic przeciwko temu.
❇❇❇
a/n: Miałam ostatnio problem z pisaniem. Takiej blokady jeszcze nigdy nie miałam :') ale mam nadzieję, że rozdział się podobał
Oprócz tego zapraszam na mojego one-shota: "Domestic bliss"
Może ktoś będzie miał ochotę na trochę yoonminowego fluffu, choć trochę jikooka też tam jest.
No. Trzeba się przekonać osobiście ♡
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro