Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

IV

Droga upływała im w ciszy, jedynie raz na jakiś czas ktoś, z pozostałych dwóch samochodów, które jechały za nimi, komunikował się z majorem przez CB-radio i przekazywali sobie jakieś zakodowane informacje. Jimin nie wszystko rozumiał, a właściwie to nic, ale wcale nie musiał. Bardziej interesowało go to co działo się za oknem, bo i tak nic lepszego nie miał do roboty. 

Choć na początku próbował nawiązać kontakt z żołnierzem. Niezobowiązująco komentował coś co zauważył za oknem, bądź zagadywał odrobinę do Mina myśląc, że choć trochę porozmawiają podczas drogi. Nie wiedział ile miała ona potrwać, bo nikt mu tego nie powiedział, ale wierzył, że jakby on przełamał pierwsze lody, to później byłoby im łatwiej w komunikacji. I po prostu milej spędziliby ten czas.

Niestety, jak zwykle się co do tego pomylił. Wszystkie przypuszczenia, które próbował wysnuć na temat majora nie miały odzwierciedlenia w rzeczywistości. 
Całą swoją wiedzę na temat zaprzyjaźniania się opierał tylko i wyłącznie na kontaktach ze swoimi rówieśnikami, albo z innymi nowo poznanymi ludźmi na jakichś imprezach. 

W żadnym stopniu nie działało to na doświadczonego przez życie żołnierza. Bo jego nie interesowała bezsensowna wymiana zdań i na siłę gadanie o głupotach. Lubił ciszę i pragnął w ten sposób przebyć całą ich drogę, aż do miejsca docelowego. Nie miał ochoty na pogaduszki z panem Parkiem, a już szczególnie o tym jakie piękne gatunki roślin mijali podczas jazdy. 

Przez chwilę zaczął się zastanawiać skąd się urwał ten dzieciak i czemu tak go zachwycał świat przyrody. Spodziewał się, że przyjechał jakiś typowy mieszczuch, który potrafi odnaleźć się tylko w centrum handlowym, a jedynie wydaje mu się, że lubi naturę. Bo tak naprawdę podąża tylko za jakąś głupią modą, a jego zainteresowanie jest jedynie powierzchowne. 

Tymczasem Park wydawał się bardzo tym nakręcony i Min sam nie wiedział czemu, ale w pewnym stopniu chciał się dowiedzieć na ile to było prawdziwe ze strony chłopaka.

Nie zamierzał jednak wdawać się z nim w większą dyskusję na poruszane przez niego tematy. Wydawał z siebie jedynie jakieś ciche pomruki albo w ogóle nie reagował na młodszego, dzięki temu poddał się w końcu i siedział już cicho.

Raz, czy dwa zdarzyło się Minowi zerknąć na zapatrzonego w okno dziennikarza i chwilę zawiesić na nim oko. Nie trwało to jednak długo. Przede wszystkim nie pozwalała mu na to rola kierowcy, a poza tym patrzenie na niego wywoływało w nim mieszane uczucia i wolał bronić się przed nimi jak najdłużej. 

Tak właśnie minęły dwie godziny jazdy już w kompletnej ciszy, dopóki Jiminowi nie zaczęło burczeć w brzuchu. Już dawno nie czuł się tak zażenowany z tak błahego powodu. Ściskał swój brzuch ręką i napinał mięśnie, by w jakiś sposób powstrzymać okropne odgłosy, ale to wszystko było na nic. Ponadto zaczął odczuwać mdłości i okropnie pobladł na twarzy.

W pewnym momencie Min zauważył dziwne zachowanie dziennikarza i nie trudno mu było domyślić się przyczyny jego wiercenia, ale nie zareagował na to w żaden sposób. Jechał dalej nie komentując jego stanu, bowiem wychodził z założenia, że to nie jego sprawa, a już na pewno nie jego problem. 

Niestety Jimin coraz gorzej znosił skręcanie żołądka i zaczął posyłać żołnierzowi błagalne spojrzenia, których ten nie dostrzegał. 
Park westchnął bezradnie, a nie widząc lepszego wyjścia z tej sytuacji, więc w końcu odważył się zadać to pytanie, które cisnęło mu się na usta.

— Kiedy dojedziemy na miejsce, sir? — zapytał głośno i wyraźnie, by na pewno Min go usłyszał i nie mógł zignorować jego pytania.

— Jeszcze jakieś czterdzieści kilometrów. — odparł nie spuszczając wzroku z drogi. 

To oczywiście nie wyjaśniło dokładnie młodszemu ile zajmie im taki odcinek drogi, ale zdawał sobie sprawę, że nie miał co liczyć na natychmiastowe dotarcie do celu.
Co więcej, nie miał pojęcia, czy tam będzie miał okazję coś zjeść. Przecież mogli od razu jechać na jakąś misję, cholera wie! 

— A czy... w międzyczasie...  jest możliwość jakiegoś postoju? — Jimin zadał kolejne pytanie już nieco mniej śmiało niż poprzednio, bowiem obawiał się mieszać w ustalonym przez żołnierzy planie.

— Dlaczego mielibyśmy robić postój? — Min odpowiedział pytaniem na pytanie i na sekundę zerknął na twarz siedzącego obok chłopaka.

— Nic dzisiaj nie jadłem i... umieram z głodu. — jęknął załamany chłopak, ściskając swój brzuch mocniej, kiedy nadeszła kolejna fala nieznośnego burczenia. 

Żołnierz miał ochotę prychnąć pod nosem, a najlepiej otwarcie go wyśmiać, bo dałby głowę, że młodszy w życiu nie doświadczył stanu "umierania z głodu". Zapewne kilka lat temu nie zwróciłby uwagi na taki drobny szczegół - w końcu wszyscy tak mówią - a jednak po tylu latach służby inaczej na to patrzył. Widział jak ludzie potrafią naprawdę umierać z głodu i być w stanie zabić kiedy instynkt przetrwania brał nad nimi górę. 

Nie skomentował jednak tego. Doskonale wiedział, że nie miał  prawa wymagać od drugiego, by choć w minimalnym stopniu doświadczył tego co on. Przecież Park był tylko świeżo wchodzącym w życie dziennikarzem. I dopiero w przyszłości mógłby zobaczyć na żywo, jak okrutny potrafił być świat, albo wcale, bo przecież mógł zostać zwykłą dziennikarzyną w śniadaniówce. 

— Było przecież śniadanie. — westchnął po chwili. 

— Nie wiedziałem, że było też dla mnie... w sumie nie pomyślałem... — zaczął się tłumaczyć, ale widząc niewzruszoną minę żołnierza odwrócił się i oparł zrezygnowany głowę o zagłówek. Patrzył beznamiętnym wzrokiem przed siebie poddając się kompletnie. 
Skąd on mógł wiedzieć, że śniadanie się odbyło i również  było dostępne dla niego. Tego mu nie powiedział wieczorem przed odjazdem. Był też zły na siebie, że sam się tym nie zainteresował w odpowiednim czasie.
 Zagryzł dolną wargę nie licząc już na nic ze strony bruneta i starał się jakoś zapomnieć o głodzie.

Gdy znaleźli się na rozdrożu dróg skręcili w prawo i minęła zaledwie sekunda, kiedy jeden z żołnierzy poprosił, by major zgłosił się przez ich komunikator.  

— Sir, dlaczego skręciliśmy na północ? — Jimin usłyszał pytanie jakie padło z radia i spojrzał zdziwiony na majora. 

— Robimy krótki postój, zatrzymamy się w pobliskim miasteczku. — odpowiedział od razu major, mocniej zaciskając dłoń na kierownicy, co nie uszło uwadze Jimina, widzącego jego pobielałe od nacisku palce i napięte rysy twarzy. — W tym czasie niech Jeon pojedzie na miejsce i rozezna się w sytuacji. 

— Przyjąłem. — odezwał się ostatni raz drugi żołnierz i ponownie jechali w ciszy. 

Major cały czas nie patrzył na Parka, a ten nie mógł uwierzyć, że Min jednak nie był bez serca. Zaczął się zastanawiać, czy podziękować mu za ten miły gest, ale miał co do tego pewne wątpliwości.  Dlatego zostawił to na razie bez komentarza i cieszył się, że wreszcie uda mu się coś zjeść. 

❇❇❇

Po niecałych dziesięciu minutach wjechali do jakiegoś miasteczka, a Jiminowi coraz bardziej ciekła ślinka na myśl o jedzeniu. Obserwował uradowany mijane budynki oraz ludzi, a gdy tylko wjechali na jakiś parking już nie potrafił usiedzieć w miejscu. 

Major nie zdążył wyłączyć silnika, a Jimin już był na zewnątrz uśmiechając się na widok jakiejś knajpy jak idiota. Min patrzył na niego zdumiony przez szybę samochodu, aż pokiwał głową w niedowierzaniu, ale i tak nikły uśmiech zabłądził na jego wargach kiedy wychodził z pojazdu. 

Pozostali żołnierze również wysiedli  i wszyscy zebrali się w grupce nieopodal. 

— Dobra, ktoś musi zostać tutaj na warcie, lepiej dmuchać na zimno. — odezwał się jako pierwszy major i popatrzył na swoich ludzi czekając, aż wyłoni się ochotnik. 

Po chwili zgłosiło się dwóch chętnych, którzy oznajmili, że nie mają żadnej  potrzeby do załatwienia na postoju, więc zostaną. Major przystał na to i ruszył wraz z resztą w kierunku prostej jadłodajni. 

Jimin wleciał tam jako pierwszy i jak tylko znalazł się koło baru samoobsługi, zaczął nakładać sobie na talerz wszystko co wpadło mu w oko.
Reszta mężczyzn również podeszła do baru albo udała się do łazienek. 
Major nie był głodny, więc tylko zajął jedno z miejsc przy jakimś dostępnym stoliku, a zaraz obok niego pojawił się Jimin z pełnym talerzem jedzenia. 

Zajadał się obok niego, aż mu się uszy trzęsły i mruczał z pełnymi ustami, zadowolony, że wreszcie coś ciepłego trafi do jego brzucha.

— Min? — brunet uniósł głowę słysząc swoje nazwisko i zaskoczony całą sytuacją przez chwilę patrzył się w osłupieniu na jakiegoś mężczyznę, którego Jimin nie miał jeszcze przyjemności poznać. 

— Pułkowniku. — odezwał się w końcu Yoongi i natychmiast wstał na równe nogi, by odpowiednio przywitać się z żołnierzem wyższej od niego rangi, a jednocześnie ze swoim dobrym znajomym. 

— Kopę lat, nie spodziewałem się ciebie tutaj. — odparł dużo wyższy mężczyzna o szerokich barkach i poklepał Mina po ramieniu. — Prywatnie jesteś? 

Zadając to pytanie spojrzał ukradkiem na wciąż siedzącego przy stole Jimina. 
Yoongi podążył za jego wzrokiem i rozszerzył oczy przerażony tym jaki mógł wysnuć wniosek.
Nie chciał żadnych nieporozumień, więc jak najszybciej naprostował całą sytuację. 

— Nie, jestem tu służbowo. — wskazał na dwójkę mężczyzn z jego zespołu, którzy właśnie płacili za swój posiłek. Żaden z nich nie był ubrany w mundur, jedynie w czarne koszulki i spodnie moro, ale wciąż byli dość charakterystyczni. Majora zdziwił ten brak spostrzegawczości u starszego, ale nie śmiał tego mu wytykać.

Porucznik zmarszczył brwi dopiero wtedy dostrzegając pozostałych mężczyzn, lecz bardziej interesowała go obecność Jimina, który wyraźnie odstawał od reszty w czerwonej koszulce z kolorowymi napisami oraz w zwykłych, dżinsowych szortach z szelkami.

— To kim jest ten chłopak? — zapytał prosto z mostu i badawczym wzrokiem przyglądał się na przemian majorowi i Parkowi. Nie przejmując się tym, że omawiany na głos Jimin poczuł się jakby nie miał tutaj żadnego prawa głosu.

— To jest.. — Min spojrzał na Jimina i kiwnął mu głową, by wstał. — Park Jimin, hm.. nasz dziennikarz..

Jimin od razu wstał od stołu, wycierając serwetką usta i wyciągnął do żołnierza rękę, by się należycie przywitać. 

— Witam, Park Jimin. — przedstawił się jeszcze raz i uścisną dłoń porucznika. 

— Porucznik Kim Seokjin. — odpowiedział mu tym samym i uśmiechnął się już nieco bardziej przyjaźnie. — Co robisz, panie Park, pod opieką tego zawodowca? — zapytał porucznik  komplementując przy okazji drugiego żołnierza. 

— Jestem tu by przygotować pewien projekt. — odpowiedział, ale widząc zdziwiony wyraz twarzy porucznika, postanowił mu to pokrótce wyjaśnić. - Projekt ten ma na celu zwiększenie naboru w wojsku. - dodał i spojrzał na majora szukając w jego spojrzeniu potwierdzenia. 

— Tak, Jimin jedzie teraz z nimi w teren. — odezwał się Min również spoglądając na młodszego. 

— O, to świetna inicjatywa, popieram. — ucieszył się Kim i usiadł na krześle przy ich stoliku, co po chwili uczynili również i oni. — Nie przerywajcie sobie posiłku, ja i tak zaraz jadę dalej. Podobnie jak wy tylko na chwilę się zatrzymałem. - Min przytaknął głową, a Jimin powrócił do konsumowania. — Ale cieszę się, że na was wpadłem. — kontynuował najstarszy i uśmiechnął się serdecznie  do majora. — Dawno cię nie widziałem, Min. Wszystko w porządku? 

Jimin siedział cicho przez całą ich rozmowę i chociaż Min nie był zbyt wylewny, to i tak Park cieszył się, że pierwszy raz miał okazję zobaczyć go w nieco bardziej towarzyskiej sytuacji. 
Nie dowiedział się o nim za wiele z ich rozmowy, tym bardziej gdy później omawiali już tylko poczynania jakichś nieznanych mu osób oraz wymienili się informacjami na tematy tylko im znane.

Ważniejsze dla niego było zaspokojenie głodu, który zniknął wraz z opróżnieniem całej zawartości talerza. Min widząc, że skończył już swój posiłek, chciał ruszać dalej w drogę, ale zanim zdążyli się pożegnać - porucznik zatrzymał ich rozmową jeszcze na chwilę. 

— O! — rozpromienił się najstarszy i uniósł ręce jakby wpadł na jakiś dobry pomysł. — Mam świetny żart! - Klasną w dłonie zadowolony, już ledwo powstrzymując się od zaśmiania.
Min westchnął najciszej jak tylko potrafił, co na szczęście dostrzegł jedynie Jimin. — Słuchajcie tego! Jak żegnają się trolle? Hmm?? — zapytał wreszcie Seokjin i czekał uśmiechnięty na jakąś reakcję. Min wzruszył ramionami, dając starszemu znać, by przestał ich trzymać w tej,  jakże ciężkiej do zniesienia, niepewności i  im powiedział.

— Patrole! — porucznik zaśmiał się głośno, a Jiminowi ten śmiech przypominał dźwięk mytej szyby i chociaż sam suchar go nie rozbawił, tak śmiech żołnierza jak najbardziej. Obaj zaczęli się śmiać, a major - choć zdziwiony, że młodszego to rozbawiło - również uśmiechnął się z grzeczności, patrząc przy okazji jak Jimin zrobił się równie czerwony co Seokjin. 

— O! O! Albo to! Jak sprzedać odbezpieczony granat? — zapytał ponownie, lecz Min znał już to i spalił mu żart.

— Szybko. — odpowiedział od razu, na co Kim widocznie przygasł. 

— No wiesz co...

Park i tak się zaśmiał, bo bardzo mu się podobał nowo poznany porucznik i aż żałował, że nie mógł pojechać z nimi i opowiadać mu jakieś suchary podczas drogi. Przynajmniej nie nudziłby się tak jak z majorem.
Poza tym nie spodziewał się takiej postawy ze strony porucznika. Myślał, że człowiek posiadający taką pozycję w wojsku byłby raczej zadufany w sobie i na każdym kroku zaznaczał swoją władzę.
A on wręcz przeciwnie, traktował ich na równi i nie czuło się żadnego dystansu, choć domyślał się, że nie każdy miał okazję poznać go w takich okolicznościach. 

— Dobra, będę się już zbierał. — Seokjin wstał od stołu, co również uczyniła pozostała dwójka, mając na uwadze, że już dawno powinni wyjść. 

— Na nas też już pora. — odparł Min, a Jimin poszedł odnieść talerz w wyznaczone miejsce. 

— Szerokiej drogi. — zasalutowali sobie, choć bardziej dla przyjemności starszego niż rzeczywistej potrzeby. 

— Wzajemnie. 

— Miło było cię poznać, panie Park. — podał mu dłoń, a Jimin odwzajemnił uścisk. 

— Mnie również. 

I tak rozstali się przed budynkiem, gdzie czekali już pozostali żołnierze. Tak jak obawiał się Min, zabawili tam nieco dłużej niż planował, ale miał nadzieję, że Jeon opanował sytuację i nie kolidowało to za bardzo w ich podróży. Wszyscy na powrót wsiedli do samochodów, po czym pojechali we właściwym kierunku. 

❇❇❇

Reszta drogi minęła im dość szybko. 

Jimin był już najedzony, więc nie mógł na nic narzekać, a major miał jakiś lepszy humor po spotkaniu Seokjina. Wciągu swojej kilkuletniej kariery miał przyjemność pracować z nim kilka razy, więc poznał go dość dobrze i zdążyli się nawet polubić. Dlatego pomimo opóźnienia, cieszył się, że go spotkał.

Gdy tylko dojechali na miejsce, zaparkowali pojazd przed wojskowym samochodem, który stał w poprzek drogi odgradzając ją od pobliskiego mostu i uniemożliwiając dalszy przejazd. 
Obok niego stał Jungkook z jakimś mężczyzną, czekając już na ich przybycie.

Major podszedł do żołnierzy i od razu rozeznał się w sytuacji wysłuchując wszystkich informacji od swojego człowieka.

Jimin stał w niewielkiej odległości od nich i udało mu się zrozumieć, że teren został już zabezpieczony oraz wstrzymano ruch, bowiem pod żelaznym mostem kilkanaście metrów od nich wykryto bombę, którą miał dezaktywować zespół Mina. 

Kompetencje Jungkooka nie wystarczały, by zrobił to sam, więc upewnił się tylko z jakim rodzajem ładunku mieli do czynienia oraz jaki był stopień ryzyka, że takowa wybuchnie i przekazał sprawę swojemu doświadczonemu przełożonemu. 

Min od razu przystąpił do wykonywania swojej pracy, a Jimin wyjął kamerę i włączył ją, by nagrać jak starszy przygotowuje się do pracy. W końcu Yoongi poszedł w kierunku bomby, a Jimin w połowie drogi za nim został zatrzymany przez nieznajomego żołnierza, który nie zgodził się, z przyczyn bezpieczeństwa, by poszedł dalej. 

Park już chciał się z nim wykłócać, że również pojawił się tutaj służbowo i ma na to pozwolenie, kiedy Min odwrócił się i podszedł do nich.

— To mój człowiek, może pójść ze mną. — poinformował zdziwionego żołnierza, a Jimin nie mógł opanować podekscytowania. Od razu chciał się wyrwać w kierunku mostu i przystąpić do swojej pracy, ale został przystopowany przez Mina. — Najpierw założysz kombinezon. 

Jimin zamrugał kilkakrotnie słysząc jego słowa, ale przyjął to do wiadomości i z pomocą Jeona założył strój dla swojego bezpieczeństwa.

— Cieszysz się, co? — zagadał Jeon zapinając zamek na plecach drobnego dziennikarza. 

— Um.. b-bardzo! — Jimin czuł jak żołnierz mocniej pociągnął za ściągacze umieszczone na wysokości talii, a następnie dotknął jego bioder swoimi dużymi dłońmi, by upewnić się, czy wszystko leżało na swoim miejscu. Młodszy nie wiedział jak to odebrać, wciąż pamiętając ich wspólny poranek, a poczuł się jeszcze dziwniej kiedy ten szepnął mu do ucha. 

— To powodzenia, mały. — i odszedł zostawiając go w lekkim osłupieniu. 

— Pośpiesz się. — usłyszał za sobą głos majora i wyczuł w jego głosie nutkę zniecierpliwienia. 

— Tak jest, sir! 

Następnie obaj zostali przypięci do zabezpieczających lin przypiętych do mostu, by móc pod nim pracować. A jak tylko znaleźli się już pod spodem Jimin zaczął nagrywać każdy ruch majora.
To jak ostrożnie oglądał bombę, by zobaczyć jak jest zbudowana, a przede wszystkim to, jak zaczął ją rozbrajać, odsuwając delikatnie przeróżne kabelki, aby dostać się do tego najważniejszego.

Park był cały podekscytowany i czuł jak adrenalina wprawiała jego ciało w lekkie drżenie. W końcu wisiał na linie, kilka kilometrów nad rzeką, a tuż obok miał przed sobą bombę.
Co prawda miał również przy sobie zawodowca, człowieka legendę i chyba to jako jedyne uspokajało go w tej sytuacji.
Chciał zapytać o poszczególne etapy pracy, ale nie chciał, żeby drugi się zdekoncentrował i pomylił, co dla wszystkich skończyłoby się katastrofą. Obserwował zatem w ciszy i starał się zrobić jak najlepsze ujęcia.

Wisieli tak dość długo, bowiem bomba była jedną z bardziej skomplikowanych i ktoś naprawdę znający się na rzeczy musiał ją stworzyć i zamontować. Na szczęście wszystko udało się zdezaktywować. Jimin był zachwycony pracą Mina i stojąc już bezpiecznie na moście cieszył się jak dziecko, które dostało swój wymarzony prezent na gwiazdkę.  

Po majorze nie było widać żadnych emocji, tak jakby dla niego to nie była wielka rzecz. 
Bo w istocie nie była. 

Porozmawiali jeszcze z żołnierzami, którzy ich wezwali, a następnie pożegnali się. 
Misja została pomyślnie zakończona i mogli dalej udać się w podróż. 
Rozdzielili się również z żołnierzami, którzy zajmowali ostatni z trzech pojazdów; oni mieli za zadanie pojechać w zupełnie innym kierunku niż major wraz z grupą, którą dowodził porucznik Kim.

Najwyraźniej mieli to ustalone wcześniej, bo Jimin dowiedział się o tym dopiero jak  zatrzymali się, by rozbić obóz. Z powodu odległości nie było sensu, by dalej jechać, dlatego zrobili postój na jakichś dzikich terenach, choć w miarę odpowiadających do rozbijania namiotów. 

Park pomagał jak tylko mógł. Jeon wraz z Taehyungiem, który również kazał sobie mówić po imieniu, rozkładali jeden namiot, a Park wraz z niejakim Jinho składał rurki do następnego. 

Poznał również  jeszcze jednego żołnierza o imieniu Hyunggu, który udał się po drewno na opał.
Każdy miał przydzielone zadanie, nawet major, który sam zajął się swoim namiotem. 

Po ponad godzinie udało im się wszystko przygotować, a każdy z mężczyzn mógł rozluźnić się po dniu służby. Jimin był ciekawy, czy każdy dzień pracy sapera tak wyglądał, bo co prawda rozbrajali bomby, mieli naprawdę ryzykowny zawód, a jednak szybko kończyła im się dniówka.

Rozmawiał o tym z pozostałymi żołnierzami, dopóki nie zauważył nieobecności Mina.

— Gdzie podział się major? — zapytał zaciekawiony rozglądając się na boki.

— Zawsze po rozbrojeniu bomby idzie się gdzieś wyciszyć. — powiedział Jinho wzruszając ramionami, bo dla nich to nie było nic nowego. 

Jednak Jimina to zaintrygowało i nie mógł powstrzymać swojej ciekawości, gdzie mógł udać się jego wiecznie naburmuszony żołnierz. Wyjął swoją podręczną kamerę, nie chcąc brać tej bardziej profesjonalnej i dużo większej. Zanim jednak opuścił swoich towarzyszy został zatrzymany przez Taehyunga. 

— Lepiej go nie drażnij i nie idź za nim. — powiedział z powagą Kim przytrzymują go za ramiona, ale mając dobre intencje.

— Nie, ja tylko idę się przejść. — okłamał go z łatwością i posłał mu uroczy uśmiech, co uspokoiło żołnierza, który puścił go wolno już bez problemów. 

Jimin od razu się oddalił, czując się trochę nieswojo okłamując jedynego życzliwego mu człowieka, ale był zbyt ciekawy co w tym czasie robił Min. A jedyną drogą jaką mógł się udać, była ścieżka prowadząca nieco w dół w kierunku jakiegoś spływu rzeki.
Park ostrożnie schodził po zboczu, który cały pokryty był kamieniami, na których z łatwością mógł się wywrócić.  

W końcu udało mu się dostać na sam dół i kiedy miał stanąć tuż na brzegu, dostrzegł żołnierza, który siedział na ogromnej skale pośrodku spokojnie płynącej rzeki. 

Ciekawski dziennikarz nie wychylał się bardziej, by nie dać się zauważyć majorowi, ale przyglądał mu się z ukrycia. Wyciągnął kamerę i przybliżył obraz ile tylko mógł na jego postać. 
Yoongi trzymał na kolanach jakąś książkę, ale po chwili Jimin zorientował się, że to mógł być jakiś notatnik, bo zaczął w nim coś pisać. 

Wyglądał tak inaczej i intrygująco siedząc tam zamyślony, jakby zupełnie oderwany od tego co go otaczało.

Jimin nie mógł się na niego napatrzeć.
Strasznie miał ochotę zajrzeć do jego umysłu i usłyszeć jego myśli, w których był całkowicie pochłonięty.
Nie posiadał jednak takich nadprzyrodzonych mocy i bardzo tego żałował, a zatem nie było sensu dalej mu się przyglądać.

Zanim jednak wyłączył kamerę i odwrócił się by wrócić do obozu,  zauważył jak Yoongi wytarł wierzchem dłoni swoje oczy. Park, nie widząc innej możliwości, pomyślał że coś musiało wpaść mu do oka, ale kiedy powtórzył tę czynność kilkakrotnie, a później ukrył twarz w swoich dłoniach, młodszy z łatwością domyślił się wszystkiego. I nie mógł uwierzyć, że zobaczył płaczącego majora.  

Nie był tego stuprocentowo pewny, ale wszystko na to wskazywało i zrobiło mu się przykro na ten widok.
 
Kawałek ponurej maski, bez której major nigdzie się nie ruszał, odpadł i ukazał odrobinę jego prawdziwej twarzy. Jimin poczuł niewytłumaczalną ochotę, a nawet potrzebę, by pozbyć się całej tej maski i wreszcie zobaczyć prawdziwe piękno twarzy i duszy majora. 

Powoli oddalił się od tego miejsca, nie chcą zakłócać już jego prywatności, lecz w drodze powrotnej nie mógł wyrzucić  ze swojej głowy obrazu płaczącego żołnierza i zasępiony wrócił do obozu. 

❇❇❇

Dzień dobiegał końca, a major dopiero po paru godzinach dołączył do pozostałych. Nie było po nim widać żadnych oznak płaczu, a jednak Jimin wciąż był zmartwiony. Chciał zaoferować mu jakąś pomoc, chociażby w postaci wysłuchania go, ale wiedział, że wiązało się to z przyznaniem, że go podglądał. A na takie ryzyko nie chciał się narażać, więc siedział cicho. 

Niestety jeszcze bardziej zmartwiło go pojawienie się ciemnych chmur na niebie, które nie wróżyły niczego dobrego, a Park modlił się, żeby szybko przeszły wraz z wiatrem. 

Kiedy zapadł już zmrok wszyscy żołnierze, po kilkugodzinnym biesiadowaniu przy ognisku, schowali się w swoich namiotach, a Jimin jako jedyny miał spać pod gołym niebem tylko w śpiworze. I w ogóle by mu to nie przeszkadzało, gdyby nie zaczęło kropić. Myślał, że jakoś to przeżyje, ale w momencie kiedy delikatna mżawka zamieniła się w solidny deszcz, nie miał szans przeleżeć tam całej noc. 

Zdawał sobie jednak sprawę, że każdy z namiotów był dwuosobowy, więc nie było opcji, by mógł schować się u któregoś z żołnierzy. I wtedy przypomniało mu się, że przecież major spał w swoim namiocie sam. 

Nie miał czasu się dłużej zastanawiać, bo już był niemalże cały mokry.

Podbiegł do namiotu majora i próbował przekrzyczeć deszcz.

- Majorze!... Sir!.. Halo! 

- Czego? - usłyszał głos żołnierza przez wciąż zamknięty materiał namiotu.

- Strasznie leje! 

- No i?  

Boże, za co on mnie tak nienawidzi??- pomyślał Jimin i już był pewny, że będzie musiał spać pod drzewem albo szukać jakiejś jaskini w środku nocy, kiedy major rozsunął zamek, wpuszczając go do środka.

Chłopak od razu wślizgnął się do wnętrza i zasunął za sobą zamek. Był już cały mokry, a przez to naniósł trochę wody do środka, co niezbyt podobało się żołnierzowi. Już sam fakt, że musieli spędzić noc w jednym namiocie był wystarczająco wkurzający. Ale myśl, że musiałby użerać się z jego późniejszym choróbskiem, gdyby został na zewnątrz, była jeszcze gorsza. 

Jimin przysunął się jak najbardziej w kąt, by jak najmniej zabrać drugiemu przestrzeni i oplótł podkurczone nogi swoimi drżącymi z zimna ramionami.

— Dzi-dziękuję, sir. — podziękował i nie chcąc zakłócać mu już snu,  położył się na boku tyłem do niego. 

— Zdejmij ubrania. — odezwał się po chwili Min i westchnął szukając czegoś w swojej torbie.

— C-co? Dlaczego? — zapytał równie zdziwiony, co zawstydzony Park odwróciwszy się do żołnierza. 

— Jesteś cały mokry, musisz zdjąć te ubrania. — wyjaśnił mu i wyjął jakąś koszulkę. — A co żeś myślał? 

— N-nic. — wymamrotał i posłusznie zdjął z siebie mokre odzienie zostając jedynie w bokserkach. 

Major podał mu swoją zapasową koszulkę, którą Jimin bez zbędnego gadania założył na siebie. 
Następnie Yoongi rzucił w niego niewielkim kocem i ponownie ułożył się do spania. 

Jimin opatulił się ciepłym i przyjemnym w dotyku materiałem i położył się nieco bliżej żołnierza, by nie leżeć centralnie w kałuży, którą zdążył stworzyć. 

— Dziękuję. — odezwał się jeszcze raz, a Yoongi słysząc jego głos, niemalże tuż za sobą, wzdrygnął się i bardziej okrył swoim kocem. 

— W porządku. — odpowiedział mu, co oczywiście niezmiernie ucieszyło młodszego, i znów spróbował zasnąć, choć serce biło mu prawie tak szybko jak Jiminowi. 

— Za dzisiejszy postój też chciałem podziękować i w ogóle za cały dzień. Za to, że mogłem uczestniczyć w tej akcji na moście i-

— Jeśli nadal będziesz ględził to wyrzucę cię na ten deszcz. — przerwał mu Yoongi, by chłopak wreszcie skończył swój monolog i dał mu spać. 

Młodszy chciał szybko przeprosić, ale postanowił więcej się już nie odzywać i nie denerwować bruneta. Uśmiechnął się jednak pod nosem i przysunął się jeszcze bliżej do leżącego obok mężczyzny, by również spróbować już zasnąć. 

❇❇❇

Od tej pory będą już tylko nowe rozdziały... 
Oj boże, niech mi ktoś da siłę xd 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro